Postawiłam walizki przy wejściu i zamknęłam drzwi. Nie
sądziłam, że kiedyś tutaj wrócę, ale teraz zdałam sobie sprawę, że wyjeżdżam
chyba na zawsze. Wiedziałam jednak, że będzie brakować mi tego miejsca.
Podeszłam wolnym krokiem do łóżka i siadłam ostrożnie na poprawionej już chyba
setny raz pościeli. Skrzyżowałam nogi i włożyłam złożone między uda dłonie.
Spędziłam tu swoje ostatnie trzy miesiące, i zdążyłam się z powrotem
przyzwyczaić . Do łóżka i do kolorowych lampeczek na ścianie. Przypominały mi
wiele lat dzieciństwa spędzonych na
oglądaniu filmów z przyjaciółkami, i godziny wielokrotnych szlabanów. Ale mimo
wszystko znajdowałam wtedy czas, na swoje ulubione książki. Szlaban nie był
taki zły, jakby się mogło wydawać. Przypominało mi to jednak coś jeszcze, czego
nie chciałam pamiętać. Mimo wszystko były to najlepsze chwile spędzone w tym
pokoju. Mimo, że było ich zaledwie kilka. Odwróciłam się i przejechałam dłonią
po pachnącej praniem pościeli. Nie mogłam całkowicie od niego uciec. Wszystko
mi go przypominało. Miałam nadzieję, że moje życie ułoży się teraz inaczej.
Chciałam skupić się na tańcu. To w sumie jedyny powód, dla którego tam
wracałam. Praca w szkole tanecznej to wszystko o czym marzyłam. Mimo wszystko
bałam się tam wracać. Poczułam w tylnej kieszeni wibrację i sięgnęłam po
telefon. Uśmiechnęłam się, gdy
zobaczyłam wyświetlający się numer brata. Pośpiesznie odebrałam.
-Tak?
-Hej. Wszystko w porządku? Jesteś gotowa?
Spojrzałam na walizki i poczułam, że w moim brzuchu się
przewraca. Do tego doskonale wiedziałam, że to dopiero początek.
-Tak, jestem spakowana. Nie długo mam samolot.
-Jak rodzice?
Zacisnęłam usta tworząc cienką linię i wzięłam głębszy
oddech. To był trudny temat.
-Znasz mamę. To tak, jakby musiała przeżywać to drugi
raz.
-Wszystko będzie w porządku. Mam dla Ciebie
niespodziankę.
Uśmiech z powrotem wrócił mi na twarz, gdy usłyszałam
słowa brata. Doskonale wiedziałam co to znaczy, gdy wydobywa się to z jego ust,
ale postanowiłam spróbować wywalczyć jakąś podpowiedź.
-Powiesz mi co to takiego?
-Dowiesz się, gdy się zobaczymy. Musze kończyć, widzimy
się za kilka godzin.
-Pa.
Nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze dziś się zobaczymy.
Wstałam, i podeszłam do walizek. Odwróciłam się ostatni raz i spojrzałam na
swój pokój. Na plakaty nad łóżkiem, zdjęcia na biurku i kolekcje książek na
półkach. Czas zacząć wszystko od nowa
***
-Gdzie postawić ten największy?
Odwróciłam się do Maggy, trzymającej w dłoniach wielki
brązowy karton. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że wystają jej jedynie oczy,
a i tak zadziera głowę, ale wiedziałam, że muszę podjąć szybką decyzję, zanim
przyjaciółka upuści na ziemie karton z całą jego zawartością.
-Powinnyśmy wynieść wszystkie do salonu.
Maggy ruszyła bez zastanowienia, a ja złapałam za
kolejny, pierwszy lepszy karton, i podążyłam za nią. Byłam jej wdzięczna, że
pomagała mi z tym całym bałaganem. Strasznie mocno się ucieszyłam, gdy
zobaczyłam ją na lotnisku razem z Samem. Nie spodziewałam się tam jej i byłam
wdzięczna, że nie chciała rozmawiać o tym co zrobiłam. Była aniołem i
rozumiała, dlaczego chciałam wyjechać. Kochałam ją całym sercem jak siostrę,
której nie miałam. Teraz jednak wróciłam z powodu pracy jako tancerka. Była to
dla mnie wielka szansa, więc musiałam się zgodzić. Nie chciałam jednak wracać
do starego życia. Chciałam zacząć nowe. Jedynie Maggy idealnie do niego
pasowała. Zawsze. Poprawiłam kucyka i wróciłam do kuchni. Nalałam nam chłodnej
lemoniady, i dołączyłam się do siedzącej już na zakurzonym stole w kuchni
przyjaciółki.
-To strasznie daleko od miasta, nie będziemy mogły się
widywać tak często jak wtedy, prawda?
-Będziemy. Obiecuję.
Zdawałam sobie sprawę, że to dosyć daleko od miejsca,
gdzie mieszkałam z Samem, ale nie chciałam tam wracać. Chciałam zacząć nowe
życie, z dala od tych wszystkich ludzi.
-Nie zdajesz sobie sprawy jakie to były trudne trzy
miesiące. Nie tylko dla mnie.
Uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok na szklankę. Zaczęłam
zaznaczać na niej kółeczka, czując się trochę winna. Ale powinnam się tak czuć.
Namieszałam wyjeżdżając, a teraz mieszam jeszcze bardziej wracając. Nie
chciałam wiedzieć kogo ma na myśli mówiąc „ Nie tylko dla mnie.” Otworzyłam
usta, żeby cokolwiek z siebie wydusić, ale przyjaciółka na całe szczęście
wyręczyła mnie.
-Urosły Ci włosy.
-Podcinałam końcówki.
Złapałam za kitkę, przyglądając się w jakim jest stanie.
Chciałam zostawić to bez komentarza. Rozejrzałam się po pomieszczeniu,
zwracając nagle uwagę jak zrobiło się duszno, i ile kurzu wisiało nad nami.
Była ładna pogoda, słońce dawało się powoli we znaki. Nie mogłam doczekać się
lata.
-Dylan powiedział mi, że Justin wyjechał na jakiś czas.
Spoważniałam , i poprawiłam się, krzyżując nogi w
powietrzu. Nie spodziewałam się tak nagłej zmiany tematu. Do tego tak
znienawidzonego przeze mnie tematu. Chciałam go zmienić, nie miałam zamiaru
rozmawiać o Justinie.
-Cieszę się, że Ty i Dylan pogodziliście się.
-Ja też. W końcu wszystko wróciło do normy. Jest inaczej.
Lepiej.
Uśmiechnęłam się i złapałam ją za rękę. Ścisnęłam jej
dłoń, a Maggy odwzajemniła uśmiech. Cieszyłam się jej szczęściem. Zasługiwała
na to. Pod jednym względem jednak nigdy jej nie zrozumiem. Była tak uparta, i
nie zamierzała odpuścić.
-Jest podobno u siostry, ale za kilka dni powinien
wrócić.
Wstałam ze stołu i podeszłam do zlewu, gdy znów zaczęła
temat Justina.
-Możemy o tym nie rozmawiać? Po co mi to mówisz?
-Uznałam, że..
-Nie chcę o nim gadać, okej? Miałam nadzieję, że chociaż
ty to zrozumiesz.
Maggy podeszła do mnie, a ja odwróciłam wzrok.
-Wprowadzając się tutaj, z dala od niego, i tak nie
uciekniesz. Zmienił się. Nie jest takim Justinem jak wcześniej. Przynajmniej na
zewnątrz. Jest zamknięty w sobie, i znów zaczął się ścigać. Przy Tobie było
inaczej. Może powinnaś dać mu szanse.
Odwróciłam się do przyjaciółki i oparłam o zlew. Nie
wierzyłam własnym uszom. Śmiało mogłam stwierdzić, że chyba oszalała.
-Maggy, czy Ty zwariowałaś? Czy ty się w ogóle słyszysz?
To jest koniec tematu, zrozumiałaś?
Ruszyłam na dwór pośpiesznym krokiem. Siadłam na bujanej
ławce i zakryłam twarz dłońmi. Utkwiło mi w głowie jednak to, że znów się
ściga. Dlaczego znów to robi?? Spojrzałam na dom, i zaczęłam się zastanawiać
czy powrót tutaj w ogóle miał jakikolwiek sens. Gdyby mnie tu nie było, nie
miałabym wyrzutów sumienia. Bo to właśnie poczułam, gdy usłyszałam o tym
cholernym ściganiu się. Nie chciałam myśleć, że to przeze mnie, ale ta myśl nie
dawała mi spokoju. Zacisnęłam powieki i dłonie w pięści. Co ja tu w ogóle
robię..
***
Pchnęłam ciężki wózek, zatrzymując się dopiero przy
beżowych odcieniach farb. Byłam tak bardzo niezdecydowana, że zwątpiłam, czy
pomaluje te wszystkie ściany do zimy. Spojrzałam na te wszystkie odcienie i
zakręciło mi się w głowie od ich ilości. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się
do siebie. No nie marzyłam nawet o tym, żeby tak szybko wpadło mi coś w oko.
Podeszłam do wysokiej półki i stanęłam na palcach, wyciągając maksymalnie dłoń.
Kiepsko to widziałam , ale stanęłam na równe nogi, gdy usłyszałam czyjś głos
tuż obok mnie.
-Pomogę.
Odsunęłam się, a wysoki, ciemnooki chłopak wręczył mi po
chwili puszkę takiej jak chciałam farby. Uśmiechnęłam się, przyglądając się mu.
Miał niebieskie duże oczy i dołeczki w policzkach. Granatowa koszulka z logo
sklepu idealnie podkreślała jego tęczówki. Widać było, że jest umięśniony i
bardzo pozytywny. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje równe zęby, a ja
wsadziłam farbę do koszyka.
-Pomóc Ci w czymś jeszcze? Swoją drogą trochę to ciężkie,
jeśli chcesz..
-Nie nie, to wszystko czego dziś potrzebowałam.
Jego dołeczki przyciągały wzrok, uśmiech nie schodził mi
z twarzy. Czułam się trochę niezręcznie stojąc i bez celu się w siebie gapiąc,
więc złapałam za wózek i wskazałam ręką kolejną alejkę.
-Musze iść.
-W takim razie do zobaczenia. W sensie, gdybyś robiła tu
jeszcze kiedyś zakupy.
Uśmiechnął się, a ja przygryzłam wargę. Opanowałam się
jednak szybko, przypominając sobie jakie to ma znaczenie. Nie chciałam, żeby
pomyślał, że mi się podoba. Sama w sumie nie wiedziałam jak było. Wahałam się,
ale pod wpływem impulsu odwróciłam się w jego stronę. Nadal stał w tym samym
miejscu i przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy. Czułam na sobie jego wzrok,
gdy zniknęłam za kolejna półką.
***
Siedziałam przy stole i nabijałam na widelec pokrojoną
starannie w kostki marchewkę. Po chwili odłożyłam jednak sztućce i chwyciłam za
szklankę z zimnym sokiem pomarańczowym.
-Jeśli zrobiłeś to sam, to zgaduje, że byłeś na trzy
miesięcznym kursie gotowania.
Sam zaśmiał się na moje słowa, także kończąc jedzenie.
Wstałam i odstawiłam nasze talerze do zlewu, biorąc się za ich mycie.
-Od zawsze świetnie gotowałem.
Zaśmiałam się, odrzucając przeszkadzającą kitkę do tyłu.
Sam wstał i odstawił do lodówki karton z sokiem. Wydawało mi się, jakby nie
było mnie tu przynajmniej z rok, ale i tak nic się nie zmieniło. Wszystko stało
w tym samym miejscu. Wytarłam dłonie w ściereczkę i podeszłam go brata, stając
za jego plecami. Objęłam go za szyję i oparłam swoją głowę o jego.
-Chcesz coś porobić?
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nigdy wcześniej się tak
o mnie nie troszczył i nie obchodziło go, czy w domu jest coś do kanapek. Chyba
musiał się za mną stęsknić. Ale to tak samo jak ja za nim. Oderwałam się od
niego i ruszyłam go ogrodu.
-Chodź.
Słyszałam jak ciągnie się za mną, szurając nogami po
podłodze.
-Nie było tu wcześniej tego fotela.
Wsiadłam do przymocowanego przy suficie na altance
fotela, lekko się kosząc. A jednak było coś co się zmieniło. Sam usiadł na
ławeczkę i rozłożył przed sobą nogi.
-Zawiesiłem go tydzień temu. Chyba z nudów.
-Powinnam wziąć się za malowanie kuchni, ale jakoś nie
mam do tego weny.
Wspominając to przypomniał mi się brunet ze sklepu.
Kąciki ust same podniosły się do góry. Opanowałam się jednak szybko. Nie
chciałam, żeby Sam wypytywał mnie dlaczego szczerze się sama do siebie. Siadł
jednak prosto i oparł łokcie o kolana.
-Pomógłbym Ci dzisiaj, ale.. musęe pomóc Jus..tinowi przy
wyścigu..
Mówił coś jeszcze, tłumacząc się z tego co właśnie
powiedział, ale ja go już nie słuchałam. Pewnie ugryzł się w język, gdy zdał
sobie sprawę, że absolutnie nie powinnam o tym wiedzieć. Spojrzałam na niego
przestraszona.
-Nie ścigasz się Sam, prawda?
-Nie! Ja nie..
I po raz drugi dziś poczułam się winna temu wszystkiemu.
Justin miał się dzisiaj ścigać. Przerażało mnie to..
***
Była godzina dwudziesta i mimo, że nie było jeszcze do
końca ciemno, lampy zdążyły już przez chwilę naświetlić chodniki. Wzięłam do
płuc naprawdę głęboki oddech, wciągając przy tym nasiąknięte papierosowym dymem
powietrze. Podziękowałam uprzejmie taksówkarzowi i wysiadłam z auta, trzaskając
odrobinę za mocno drzwiami. Ale to pewnie odruch w odreagowaniu na za długie
przebywanie w tym smrodzie. Wyciągnęłam z kieszeni podartych na kolanach dżinsów
czarną gumkę do włosów i związałam je w wysoką kitkę. Wsadziłam ręce w
kieszenie i ruszyłam przed siebie, obierając sobie jeden konkretny punkt. A
dokładniej róg obdartego domu i niedbale zakręcający chodnik. Spojrzałam na
swoje coraz szybciej przebierające buty, i zastanowiłam się przez chwilę,
dlaczego tak bardzo pragną spotkać się z tą nierówną i pachnącą
niebezpieczeństwem drogą. Zatrzymałam się przy wspomnianym wcześniej zakręcie i
odwróciłam się za siebie. Nie miało to nic wspólnego ze stojącym o pól metra ode
mnie znakiem stop, ale widzianym w powietrzu ryzykiem. Założyłam na głowę
czarny kaptur i zapięłam suwak pod samą szyję. Ruszyłam, mijając wysoką bramę.
Poczułam ukłucie strachu w brzuchu. Rozum podpowiadał, żebym się zatrzymywała,
a serce.. serce nie komentowało tego co właśnie wyprawiam. Dawało mi to jednak
do myślenia, że skoro tu jestem, może wysyła jakieś głębsze sygnały. Skręciłam
w prawo i ujrzałam masę ludzi. Przypomniało mi się, gdy byłam tutaj po raz
pierwszy. Teraz ryzykowałam dużo bardziej, ale nie bałam się ludzi. Czułam się bezpiecznie,
bo czułam jego obecność. Podświadomie. Nie chciałam oczywiście, żeby Justin
mnie zobaczył. Byłam po prostu ciekawa. Aż za bardzo, zdawałam sobie z tego
sprawę. „To nie tylko ciekawość, to także obawa.” Podpowiadała mi
podświadomość. Doskonale się z nią zgadzałam, bo rzeczywiście się o niego
bałam. Nie wiedziałam czy odpowiednim słowem jest „aż”, czy „tylko”. To aż czy
tylko trzy miesiące rozłąki?
-Przepraszam.
Uśmiechnęłam się uprzejmie, a facet z piwem w ręku na
szczęście beż żadnego problemu zszedł mi z drogi. Przepychałam się między
ludźmi, chcąc znaleźć się jak najbliżej barierek, ale jednocześnie tak daleko,
by mnie nie zauważono. Tak jak i moje stopy, stanęło także moje serce.
Schowałam ręce do kieszeni i podniosłam głowę. Opierał się o czerwone, niskie
auto i trzymał w ręku papierosa. Poczułam, że wraca mi się marchewka Sama. Od
kiedy do cholery Justin palił papierosy? Nie było za ciepło, ale on stał tam
bez koszulki. Włosy miał lekko dłuższe, zawiązane w malutkiego blond koczka z
tyłu głowy. Odepchnął się od maski i rzucił na ziemie wypalonego do końca
papierosa. Przydeptał go podeszwą i ruszył w kierunku chłopaka przy samochodzie
obok. Gdy stanął z nim twarzą w twarz, dał mi możliwość przyglądania mu się w
całej okazałości. Zdawało mi się, że jakby więcej siedział w siłowni, i
przybyło mu więcej czarnych ozdób na skórze. Przynajmniej o trzy tatuaże
więcej. Na torsie i na łydce. Wyróżniał się od innych stojących mężczyzn przy
swoich wyścigowych samochodach. Po prostu sobą. Był dość daleko, ale widziałam
jak ciemne i smutne ma oczy. Poklepał chłopaka, z którym stał po ramieniu i
ruszył w kierunku swojego samochodu. Wsiadł za kierownice, a moje stopy same
oderwały się od ziemi. Poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu i zatrzymałam
się przy samej barierce. Czułam, że dostaje gęsiej skórki. Mrugnęłam kilka
razy, gdy zawodnicy odpalili silniki. Miałam ochotę wybiec na środek i stanąć
przed jego maską. Jeśli by nie wysiadł, sama był go stamtąd wyciągnęła. Bez zawahania
rzuciłabym mu się na szyje, i wyszeptała, żeby tego nie robił. Dla mnie. Ale
zamknęłam oczy uspakajając się. Musiałam zacząć inaczej myśleć. Chciał, żebym
trzymała się od niego z daleka, więc tak postanowiłam zrobić. Nawet, gdyby
sytuacja zmusiła nas do spotkania twarzą w twarz. Musiałam być silna. Nie
zdawałam sobie sprawy ile zajmują moje myśli, dopóki dziewczyna w spódniczce
nie opuściła chustek, które trzymała w dłoniach. Samochody ruszyły z piskiem
opon, a ja nie byłam już w stanie usłyszeć nawet własnych myśli. Nic się nie
zmieniło. O moje uszy odbijały się przede wszystkim życzenia powodzenia
Justinowi. Zastanawiało mnie po co on to wszystko robi. Miałam nadzieję, że
wypadek Sama da mu cos do myślenia. Wszystkie auta szybko zniknęły mi z oczu.
Zaczęłam rozglądać się po ludziach stojących dookoła mnie. Było tu dużo
pijanych mężczyzn i masa odróżniających się ode mnie ubiorem dziewczyn. Po co one tu w
ogóle przychodziły? Naprawdę były zainteresowane, czy szukały wrażeń, cokolwiek
miałoby to znaczyć? Wróciłam wzrokiem na metę, gdy usłyszałam wchodzących z
piskiem opon w zakręt ścigaczy. Jeśli tak się ich nazywa. W oczy rzucił mi się
jeden jedyny kolor. Czerwień przeważała nad wszystkimi innymi kolorami, i to
ona była na prowadzeniu. Złożyłam dłonie i przystawiłam je do ust. Powtarzałam
w myślach, żeby nic mu się nie stało. Chciałam, żeby wrócił do domu cały i
zdrowy. W jednym kawałku. Gdy zobaczyłam jak pierwszy zatrzymuje się na mecie,
poczułam ulgę. Wyszedł z auta trzaskając przy tym przesadnie drzwiami. Ludzie
ponownie zaczęli krzyczeć i piszczeć, a ja mało co nie przeżyłam zawału, gdy
zobaczyłam, że odwrócił się w moim kierunku. Odwróciłam się szybko, wycofując
się. Miałam pewność, że wszystko w porządku, ale nie miałam pewności, czy to ten
sam Justin. Jak dużo zdążyło się zmienić?
___________________________________
AAAAAAAAAAAA, NIE MACIE POJĘCIA, JAKA JESTEM PODEKSCYTOWANA, ŻE ZACZĘŁAM WŁAŚNIE DRUGĄ CZĘŚĆ. CZAS TAK SZYBKO MIJA... MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM PODOBAŁO, I ZOSTAWICIE PO SOBIE KOMENTARZ. I OCZYWIŚCIE, ŻE ZOSTANIECIE ZE MNĄ W DALSZYCH LOSACH JUSA I CHLOE. <333333333333
Powtórzę to po raz setny , kochana tu jest tyle emocji że robi to na mnie ogromne wrażenie 💕 Byłam od początku tamtej części i zostanę do końca😍 To co ty tworzysz to jest coś wyjątkowego💕 Czekam szybko na następny rozdział😚
OdpowiedzUsuńNaprawdę DZIĘKUJĘ ! za tyle miłych słów i wsparcie <3 ;*
Usuńboże wsszystko jest takie jhdgfkzjf
OdpowiedzUsuń:*
UsuńCudowny rozdział,najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam czego chcieć więcej?Czekam na kolejne super rozdziały :* :D
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo kochanie <3
UsuńAaaaaa kocham ❤️❤️❤️ Już chce następny😍😍😍 nie moge sie doczekac aż w koncu sie spotkają. Ale pewnie to jest już inny Justin, który pije pali... Ale przeciez miłość moze zmienić wszystko.
OdpowiedzUsuńBoże chce następny bardzo :*
OdpowiedzUsuń<333
Usuń