Siedziałam przy stole w kuchni, spoglądając co chwilę na
zegarek obok lodówki. Było piętnaście po osiemnastej, a ja denerwowałam się
coraz bardziej. Czułam strach, nerwy, miłość i radość jednocześnie. Wpatrywałam
się w pozytywny test, przekładając go między palcami. Chyba do końca jeszcze do
mnie nie docierało, że nosze w sobie nowe życie. Chciałam powiedzieć Justinowi
od razu, bo wiedziałam, że to będzie mnie męczyć. Powinien wiedzieć. Nie
wiedziałam jednak jaka będzie jego reakcja. Zacisnęłam powieki, chcąc aby było
już po wszystkim. Wsadziłam pośpiesznie dłonie pod stół, gdy usłyszałam
trzaśnięcie drzwiami. Uśmiechnęłam się, gdy Justin wszedł do środka, ale szybko
spoważniałam. Nie wyglądał na zadowolonego, a mi serce prawie wyskoczyło przez
gardło.
-Cześć.
Powiedziałam cicho, a Justin nie odpowiadając mi, tylko rzucił
kluczykami od auta na stół. Drgnęłam, nie podnosząc na niego nawet wzroku. Co
przeskrobałam? Wyprostowałam się, wsadzając test do tylnej kieszeni dżinsów. To
nie był najlepszy moment.
-Widziałem się dzisiaj z Jordanem.
Susan. Jasne, że tak. Justin ściągnął kurtkę i powiesił
ją na oparciu krzesła, opierając się o nie i przyglądając się mi. Wiedziałam,
że to nie koniec pretensji. Nic nie mówiłam, czekałam. Mogłam się domyśleć, że
się wszystkiego dowie.
-Zastanawiam się Chloe, dlaczego ciągle coś przede mną
ukrywasz..
-Nie zgodziłbyś się.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Był przewidywalny
naprawdę w wielu sprawach, jego troska o mnie była wyraźnie widoczna.
Zastanawiałam się, czy może być gorzej. Bałam się, że tak.
-A ty dobrze wiesz dlaczego. Ona próbuje zepsuć nasz
związek, a ty okazujesz jej łaskę.. Masz czasami za dobre serce. I dużo
szczęścia.
-Nie bądź taki.
-Jaki? Chloe chodzi mi o ciebie. Wiesz to doskonale. Nie
chcę, żeby historia znów się powtórzyła.
Spuściłam wzrok na swoje palce, plącząc je ze sobą na
różne sposoby. Miał racje, ale i także jej nie miał. Dziwiło mnie to jak bardzo
potrafi być obojętny na cierpienia Susan. Justin podszedł do mnie i złapał
palcami za mój podbródek, abym na niego spojrzała. Gdy spotkaliśmy się
wzrokiem, odsunął się ode mnie, tak że wcale mnie nie dotykał. Poczułam
rozczarowanie. Naprawdę miał do mnie żal.
-Nie musze ci chyba przypominać dlaczego nasz związek się
rozpadł. Nie chcę powtórki. Kocham cię, i musisz zrozumiesz, że powinnaś się
trzymać od tych ludzi z daleka.
-Wiem.
-Mówisz to za każdym razem, a ja chciałbym po prostu,
żebyś o wszystkim mi mówiła.
Wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a Justin odsunął się.
Nie patrzył już na mnie.
-Idę wziąć prysznic.
Odwrócił się wychodząc z kuchni, a ja miałam ochotę się
rozpłakać.
-Justin..
Nie odpowiedział, nie zareagował nawet na moje słowa. Tym
razem naprawdę przegięłam. I chociaż chciałam dobrze, Susan i tak wprowadzała
zamieszanie do mojego związku. Justin
jak zwykle miał racje, nie powinnam była się w ogóle w to mieszać. Łza spłynęła
mi po policzku i poczułam ból w brzuchu. Ze strachu, i.. sama nie wiedziałam.
To nie tak miał wyglądać dzisiejszy wieczór. Chciałam teraz iść i przeczekać
burzę.
***
Oby dwoje leżeliśmy na krańcach łóżka, odwróceni do
siebie tyłem. Gapiłam się w ciemność, poprawiając co chwile głowę na poduszce.
Nie mogłam uleżeć w jednym miejscu, zastanawiając się nad wszystkim i w sumie
nad niczym. Justin nadal był na mnie zły, a ja nie chciałam się odzywać.
Położyłam rękę na brzuchu i uśmiechnęłam się do siebie. Zastanawiałam się od
jak dawna nosiłam w sobie tą małą fasolkę. Czułam się teraz jakoś inaczej,
bardziej odpowiedzialnie. Powinnam być teraz bardziej ostrożniejsza, i przez to
zrozumiałam Justina. On chciał mnie chronić tak, jak ja terach powinnam chronić
fasolkę. Chciałam się odwrócić i po prostu przytulic się do jego ciała, ale
podświadomie bałam się odrzucenia. Jak zawsze cisza między nami nie przeszkadza
mi, teraz mnie zabijała. Co mogło być bardziej nie znośnego niż ta niewidzialna
bariera między nami. Po skroni zleciała niechciana łza. Wytarłam ją szybko,
poprawiając poduszkę. Poczułam jak materac ugina się, i byłam pewna, że Justin
nie śpi. Przygryzłam wargę, gotowa za chwilę się rozpłakać. Otworzyłam jednak
oczy, gdy poczułam w pasie rękę Justina. Objął mnie, i jednym ruchem
przyciągnął do siebie. Przytulił się do moich pleców, a ja mogłam słuchać jego
miarowego oddechu. Poczułam innego rodzaju niż zawsze ulgę i uśmiechnęłam się.
-Jesteś jeszcze zły?
Panowała cisza, i słyszałam, że Justin wstrzymuje oddech.
Po chwili wypuścił wolno powietrze, a ja przygryzłam wargę. Nieświadomie
boleśnie mocno.
-Powinnaś już zasnąć.
W jego objęciach czułam się o wiele lepiej. Fasolka
pewnie też. Zdawałam sobie sprawę, że przeginałam, ale tym razem czułam się z
tym naprawdę źle. Gdyby wiedział co mam mu do powiedzenia.. może w jakiś sposób
byłoby to nieco prostsze.
-Przepraszam, Justin.
Na moje słowa bez zastanowienia przytulił się mocniej i
pocałował mnie w głowę, naciągnął na
moje ciało więcej pościeli.
-Oj, Chloe, co ja się z Tobą mam.
Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam przodem do niego.
Justin pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w tego ciepłe ciało.
-Kocham Cię.
-Wiem, ja ciebie też. Ale śpij już.
***
Odkurzałam salon, podśpiewując coś pod nosem. Nie miałam
nawet pojęcia gdzie podziewa się Justin, ale byłam spokojniejsza, bo normalnie
ze sobą rozmawialiśmy. Przyrzekłam sobie, że będę mu o wszystkim mówić, i
przyznałam mu racje co do Susan. Czy miałaby dobre czy złe intencje, zawsze dla
nas kończyło się to źle. Myślę, że bezludna wyspa to najlepsze miejsce, w
którym moglibyśmy wybudować sobie dom. Odwróciłam się nagle, gdy odkurzacz
wyłączył się. Ujrzałam Justina, uśmiechającego się lekko pod nosem. Zabrał mi z
rąk moje narzędzie pracy i odłożył na bok.
-Co ty robisz?
-Ubieraj się. Musze cię gdzieś zabrać.
-Gdzie?
Justin wyszedł z salonu, a ja stanęłam na środku gapiąc
się w jego stronę. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, i gdzie chce mnie zabrać,
ale widząc jak łapie za kluczyki od auta, zrozumiałam, że mówi poważnie.
-Zobaczysz, pośpiesz się. Czeka nas trochę drogi.
-Ale teraz?
-Tak.
Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Wręczył mi mój
płaszczyk i wyszedł na zewnątrz. Pospiesznie naciągnęłam na nogi buty i
zakluczyłam za nami drzwi.
-Gdzie jedziemy? Powiesz mi cokolwiek? Jakaś wskazówka?
-Tym razem nie mogę nic mówić.
Był zbyt stanowczy, żebym mogła z niego wyciągnąć
jakiekolwiek informacje. Postanowiłam odpuścić, cierpliwie czekając. Spojrzałam
na dzwoniący mi na kolanach telefon i przeklnęłam w duchu, gdy zobaczyłam, że
to Maggy. Byłam w stu procentach pewna po co dzwoni, a nie był to za najlepszy
moment.
-Nie odbierzesz?
Spojrzałam na Justina zdając sobie sprawę, że nadal nie
odebrałam połączenia. Przeciągnęłam przez ekran zieloną słuchawkę i ściszyłam.
-Hej, Chloe.
-Hej.
-I jak powiedziałaś mu?
Przełknęłam ślinę, odwracając głowę w kierunku bocznej
szyby. Miałam ochotę udusić ja przez ten telefon.
-Nie ma mnie teraz, możemy spotkać się wieczorem.
-Co?
Zapytała zdziwiona, a ja przekręciłam oczami. Była
naprawdę nie do zniesienia. Kiedy nie było trzeba, była naprawdę bystra, ale
jeśli w nagłych przypadkach zależało od niej moje życie, zastanawiałam się, czy
nadal jesteśmy w przedszkolu.
-Tak, jestem z Justinem.
-Ooo.
Pokręciłam głową, gdy zdała sobie sprawę o co mi
chodziło.
-Rozumiem. Czyli Justin jak zwykle jeszcze o niczym nie
wie, a tobie nie spieszy się, żeby mu powiedzieć?
-Dobrze. Dam ci jeszcze znać, Maggy.
Odpowiedziałam gniewnie.
-Powiedz mu, jest ojcem. Musi wiedzieć.
-No paa.
Rozłączyłam się, nie zastanawiając się czy ma coś jeszcze
do powiedzenia. Miała racje. Jak zawsze wszyscy dookoła mieli racje, ale to nie
było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Stres zżerał mnie od środka. Jest
coś gorszego od tego?
Jechaliśmy już dwie godziny, a ja marzyłam tylko o tym,
żeby w końcu wyprostować nogi. Byłam gotowa zapytać, czy daleko jeszcze, ale
Justin zwolnił stanowczo, i skręcił w drogę po swojej stronie.
-To tutaj?
-Prawie. Denerwuje się.
Spojrzałam na niego, i uśmiechnęłam sama do siebie.
Rzeczywiście wyglądał na zdenerwowanego.
-Ty? Dlaczego?
Wjechaliśmy na wielkie podwórko, a ja otworzyłam ze
zdziwienia usta.
-Wow, co to za piękne miejsce?
-Podoba ci się?
-Jasne, że tak.
Justin uśmiechnął się szeroko i wyszedł z auta. Poszłam w
jego ślady, i trzasnęłam drzwiami, rozglądając się dookoła. Wielki przecudowny
ogród i piętrowy biały dom z blado błękitnym dachem. Niespotykanym i innym od
wszystkich. Justin podszedł do mnie i splątał nasze palce, uśmiechając się do
mnie.
-Chodź.
Ruszył w stronę drzwi wejściowych, a ja za nim.
-Co tutaj robimy?
Zatrzymaliśmy się przed samymi drzwiami, a Justin złapał
w dłonie moje policzki i pocałował mnie krótko, ale namiętnie.
-Chciałem trochę poczekać, zanim ci to pokaże, ale..
zdałem sobie wczoraj sprawę, że nie ma na co czekać. Dom jest piętnaście minut
drogi od firmy i poł godziny od Maddie. W mieście jest też szkoła tańca.
Wszystko tak jak chcieliśmy.
Otworzyłam usta, zastanawiając się czy dobrze słyszałam.
To nie mogło być prawdą. Mówił tak szybko, że nie nadąrzałam.
-Ale..
To było tyle na co mnie stać. Zabrakło mi języka.
-Podoba ci się?
-Justin zwariowałeś? Mówisz serio?
Spoważniał, przyglądając mi się. Spojrzałam dookoła i
przygryzłam wargę. Tu naprawdę było przepięknie.
-Nie podoba?
Spojrzałam szybko z powrotem na niego i uśmiechnęłam się.
Jego mina była tak poważna, że aż śmieszna. Był słodki.
-Bardzo podoba, ale nie wiem co mam powiedzieć.
-Nic nie mów.
Justin wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył dom. I
wiedziałam już, że to tutaj wczoraj był. Ruszył do środka, ciągnąć mnie za
sobą.
-Możemy urządzić go jak chcemy.
Chodziłam za Justinem, przyglądając się z szeroko
otwartymi oczami dosłownie wszystkiemu co stanęło na mojej drodze. Wydawało mi
się to trochę nierealne. Na dole znajdowały się trzy duże pomieszczenia i dwa
małe. Wszystkie były puste, gotowe do malowania, i wstawiania mebli. Ogromne
białe okiennice, z widokiem na ogród, i okrągłe srebrne żyrandole. Nie
potrafiłam sobie nigdy wyobrazić takiego domu. Wyglądał na taki, w którym
rodzina nie może być nie szczęśliwa.
-Chodź, pokaże ci więcej.
Ruszyliśmy w stronę schodów. Większych niż te, po których
miałam w ogóle okazję wchodzić, szerokie, z ciemnego drewna. Wydawały się odróżniać
od jasnego wystroju. Były czymś ciekawym, innym.
-Tu sypialnia, a tu łazienka.
Po Justinie widać było, że bardzo chce, żeby mi się tu
podobało. I tak było, ale byłam może trochę zbyt zaskoczona. Nie docierało to
do mnie w pełni. Justin uśmiechnął się i objął mnie w pasie. Odpowiedziałam mu
uśmiechem, a on pocałował mnie w czoło.
-A co jest tutaj?
Wskazałam ruchem głowy na drzwi, a Justin otworzył je,
ciągnąc mnie do środka za rękę. Pomieszczenie nie było za duże, ale miało
wyjątkowo inny klimat niż pozostałe. Nie za wiele, ale dało się to wyczuć.
Zauważyłam też, że w rogu, w kącie obok okna leżały trzy zapakowane kartony.
Musiały należeć do właściciela tego domu. Justin podszedł do okna, i oparł się
o parapet, przyglądając mi się z uśmiechem.
-To pokój dziecięcy. I dla niego w tym domu musi być
miejsce, prawda?
Uśmiechnął się szeroko, a ja spojrzałam na Justina
poważnym wzrokiem. Przez moment pomyślałam, że o wszystkim wie, ale po chwili
dotarło do mnie, że to przez to, że jeszcze mu nie powiedziałam. Uśmiechnęłam
się do niego, a Justin wyciągnął w moim kierunku dłoń. Podeszłam chętnie, a
Justin objął mnie w talii, całując kilkukrotnie.
-Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Poczekamy z dzieckiem,
oczywiście, jeszcze nie teraz, ale.. chcę stworzyć dla nas prawdziwy dom. Kocham
Cię bardzo, Chloe.
Poczułam strach i stado motyli w brzuchu. Ale takich
zdenerwowanych i odrobinę rozczarowanych. Jak ja mam mu to powiedzieć?
___________________________
Ehhh takie to romantyczne mały Bieber(czekało na niego dużo czytelników:D) ♥ Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńhaha jeszcze musicie trochę poczekać <3
UsuńJA CHCE JESZCZE!!!!! <3 <3
OdpowiedzUsuń<333333
UsuńBoże Ty mała suko wiedziałam ze to zrobisz. Cały rozdział w napięciu do chuja pana
OdpowiedzUsuńJezu kocham Cię
Czekam na więcej
Boziu no powiedz mi dlaczego zawsze w takim momencie konczysz! 😁Dlaczego?! 😀 Ten rozdział to cudo a ja chcę żeby w końcu się dowiedział! 😀Mam nadzieję ze za długo nie będzie trzeba czekać 😊
OdpowiedzUsuńChleo błagam cie powiedz mu w tym domu!!! To byłoby talie słodki gdyby powiedziała mu w przyszłym pokoju dziecka ❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJeju to takie urocze, ze juz zaplanowal ten pokoj dla dziecka <3 Chloe musi mu jak najszybciej powiedziec...rodzial jak zawsze cudowny ❤
OdpowiedzUsuń