Od kilku godzin nie mogłam zasnąć i trochę się wierciłam.
Próbowałam znaleźć sobie miejsce i pozycję, w której będzie mi chociaż przez
chwile wygodnie, ale w objęciach Justina nie było to do końca takie łatwe.
Czułam na włosach jego umiarkowany oddech i zastanawiałam się o czym śni. W
sumie myślałam o wszystkim, tylko nie o tym, żeby sama zasnąć. Spojrzałam na
stojący na szafce nocnej, mocno świecący na zielono zegarek. Była druga
czterdzieści sześć. Wydawało mi się, że odkąd patrzyłam na niego ostatnim razem
minęła przynajmniej godzina, ale jedyne co się zmieniło, to ostatnia cyfra.
Poprawiłam pod głową poduszkę i wsadziłam tam splecione dłonie. Justin mruknął
coś pod nosem, jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągając. Uśmiechnęłam się
na myśl, że nawet we śnie chce mnie mieć naprawdę blisko. Zastanowiłam się
chwilę, i ostrożnie odwróciłam się w jego stronę. Pocałowałam go tors i
zamknęłam oczy, wtulając się w niego. Miał ciepłe ciało, które pachniało w
połowie słodkim żelem pod prysznic, i w połowie po prostu Justinem. Ta druga
połowa przeważała nad wszystkim. Kiedyś naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że
można kochać kogoś aż tak bardzo, ale teraz wiem, że można kochać każdą jego
część. Zaczynając od zapachu, przez uśmiech, spojrzenie.. Kochałam gdy się wygłupiał,
gdy żartował, był poważny, romantyczny,
zestresowany, zdziwiony czy arogancki. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na
pytanie czy to czasami nie uzależnienie, od jego osoby. Otworzyłam niechętnie
oczy, gdy przyszedł nagle ból brzucha. Prosiłam w myślach, żeby jak najszybciej
przeszedł, i żebym mogła wrócić do swoich myśli o nim. Otworzyłam jednak tylko
usta, gdy poczułam mocne ukłucie. Ostrożnie odsunęłam rękę Justina i jak
najszybciej wydostałam się z jego uścisku. Przesunął się na środek łóżka, a ja
wstałam i na palcach wyszłam z sypialni. Nie miałam ochoty na żadne wymioty,
ani bóle brzucha czy cokolwiek innego. Nie tutaj. Potrzebowałam tylko szklanki
wody. Oparłam się o zlew kręcąc kółeczka na szklance. Chciało mi się płakać. Mimo, że bardzo pragnęłam
tego dziecka, chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Przez ostatnie kilka
tygodni czułam się beznadziejnie. Nie chciałam być marudna ani sprzeczać się z
Justinem z byle powodu, jak niestety było. Wykazywał się jednak
wyrozumiałością. I znowu na jego myśl się uśmiechałam. Wzięłam kolejny łyk i
zdałam sobie sprawę jak zimno jest mi w stopy od kafelek. Skrzyżowałam na
piersi ręce i po cichu ruszyłam z powrotem na górę. Zakryłam szybko usta i
przestraszona odskoczyłam do tyłu. Justin stał w korytarzu, przecierając dłonią
zaspane oczy. Nie miał pojęcia jak mocno mnie przestraszył. Podeszłam do niego
zastanawiając się w jakim celu wstał z łóżka.
-Co tutaj robisz? Dlaczego nie śpisz?
Mówiłam szeptem, a Justin przyglądał mi się dziwnie.
Wyglądał słodko i nie wiedział za bardzo co się dzieje. Byłam pewna, że obudził
się z jakąś minutę temu.
-Raczej co ty tutaj Kochanie robisz, i dlaczego nie ma
cię w łóżku?
Zignorował moje pytanie zastępując je swoim. To się
dogadaliśmy.
-Potrzebowałam wody.
Wyminęłam go wracając do sypialni. Ściągnęłam z siebie
szlafrok i zawiesiłam na krzesełku obok komody, wracając do łóżka. Zaspany
Justin poszedł w moje ślady, przytulając się do mnie z powrotem i przykrywając
mnie kołdrą. Pocałował mnie w czoło, a ja przyłożyłam policzek do jego klatki
piersiowej, przysłuchując się biciu jego serca.
-Mogłaś mnie obudzić jeśli nie mogłaś spać.
-To nie było konieczne.
-Coś się dzieje?
Zastygł w bezruchu, a ja mocniej się w niego wtuliłam,
żeby przestał się martwić bez powodu.
-Nie. Naprawdę nie. Powinieneś iść dalej spać.
-Przestałem czuć zapach twojego szamponu.
Zaśmiałam się, a Justin pocałował mnie w skroń. Był
kochany.
-Dlaczego mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz?
Podniosłam głowę spoglądając na niego. Nie widziałam jego
twarzy za dobrze, ale jego świecące oczy mi wystarczyły.
-Bo jesteś przewrażliwiony.
-Ja tylko się martwię..
-Wiem.
Odpowiedziałam szybko i podniosłam się, by pocałować go w
usta. Jakby to było lekarstwo od razu się uśmiechnął.
***
Byłam zmęczona i prawie zasypiałam. W samochodzie było
ciepło a ja byłam zmęczona. Przez to, że przegadaliśmy pół nocy. Ale cieszyłam
się, że wracamy już do domu. Przy śniadaniu Justin stanowczo zadecydował, że
nie wracam już do pracy. Że powinnam odpoczywać, i nie zmieni co do tego
zdania. Poza tym jego mocnym argumentem były słowa lekarza, nie miałam żadnych
szans. Nie uśmiechało mi się za bardzo siedzieć w domu i nic nie robić, ale po
ostatniej rozmowie z Nathanem wiedziałam, że to chyba dobry pomysł. Mimo, że
unikanie go nie jest żadnym rozwiązaniem tak będzie lepiej. Nie chciałam
Justinowi opowiadać, że Nathan coś do mnie czuje, wolałam po prostu odpuścić.
Byłam wdzięczna, że zgodził się w ogóle zostać w samochodzie i pozwolił mi to
załatwić samej. Nie chciałam słuchać ich kolejnej kłótni. Szczerze bałam się
jak Nathan zareaguje na to, że na razie rezygnuje ze studia. I w ogóle co
miałam mu powiedzieć? Że dlaczego tak zadecydowałam? Miałam jeszcze z jakieś
pięć minut drogi, żeby się nad tym zastanowić.
-O czym tak myślisz?
Spojrzałam na Justina wyrywając się z myśli.
-O rodzicach.
Minęłam się trochę z prawdą, ale nie do końca. Wcześniej
naprawdę o nich myślałam.
-Przecież rozmawiałaś rano z mamą. Ustalone, że przylecą
jak tylko będą mogli, Skarbie.
Racja, ale.. znając życie nie będzie mogła zostawić pracy
przez przynajmniej miesiąc. Mam czekać aż tyle z informacją o ciąży? Może
powinnam powiedzieć jej o tym przez telefon..
- Tak, wiem.
-Minie szybko, zobaczysz. Mogę ci to obiecać.
Uśmiechnęłam się, a Justin wyciągnął rękę po moją dłoń i
przyłożył ją do ust składając kilka pocałunków. Puścił mnie jednak skręcając na
parking. Rozbolał mnie z nerwów brzuch, nie byłam gotowa na tą rozmowę. Justin
zatrzymał się niedaleko przy wejściu i zgasił silnik. Zamiast wysiąść z auta,
ja nadal siedziałam gapiąc się w szybę. Nic dziwnego, że Justin zwątpił.
-Kochanie, mam iść tam z tobą?
O nie, to nie jest dobry pomysł, i nie tak się
umawialiśmy.
-Nie. Oznajmię Nathanowi, że nie wracam na razie do studia i
po prostu wezmę swoje rzeczy.
-Powiesz mu?
Spojrzałam pytającym wzrokiem, a Justin położył swoją
dłoń na moje kolano. Jasne, chodziło o ciążę.
-Już o tym rozmawialiśmy.
Powiedziałam krótko i wyszłam pośpiesznie z auta. Nie
miał szans dodać żadnego komentarza, lub przekonywać mnie do zmiany decyzji.
Nie chciałam, żeby Nathan wiedział. Nie chciałam się odwracać. Ruszyłam w
kierunku wejścia, biorąc głęboki oddech. Poszło szybciej niż myślałam.
Oczywiście, że musiałam spotkać go na korytarzu.
-Chloe? Jesteś? Myślałem, że już dzisiaj nie przyjdziesz.
Podszedł do mnie, a ja nie wiedząc co mam ze sobą zrobić
wpakowałam ręce do tylnych kieszeni dżinsów.
-W zasadzie przyszłam tu tylko po rzeczy.
Uśmiechnęłam się blado, ale Nathan nie miał zamiaru
odwzajemniać tego uśmiechu. Spoważniałam, tak jak on.
-Jak to zabrać rzeczy? Nie rozumiem..
Skrzyżował ręce na piersi przyglądając mi się z jak
największą uwagą. Od czego miałam zacząć kolejne zdanie?..
-Ehm.. to nie powinno tak wyglądać, powinieneś wiedzieć
wcześniej..
-O czym, Chloe?
Przerwał. Był niecierpliwy. Ewidentnie nie podobał mu się
obrót tej rozmowy.
-Na razie muszę zrezygnować z treningów.
-Słucham?
Bałam się podnieść na niego wzrok, ale jednak spojrzałam mu
w oczy. Były ciemne i jakieś wrogie. Nie wiem skąd to określenie wzięło się w
ogóle w mojej głowie.
-Przepraszam, że nie mówiłam niczego wcześniej.
-Chloe, czy to przez to, co powiedziałem ci ostatnio?
Przestraszyłem cię tym co powiedziałem?
-Nie, to nie tak.
To znaczy nie do końca, ale też.. Chciałam już się po
prostu odwrócić i wyjść. Uśmiechnęłam się nerwowo i podeszłam do swojej szafki,
wyciągając z niej swoją torbę. Nathan szybko pojawił się obok mnie,
przyglądając się mi i czekając aż raczę mu to wyjaśnić.
-A jak? Może to Justinowi się coś nie podoba? A ty jak
zwykle robisz to, czego on chce.
Zawiesiłam torbę na ramieniu i trzasnęłam szafką. To było
nie do zniesienia. Oni obaj pod tym względem byli nie do zniesienia.. ale to
Justin był ojcem mojego dziecka a do chłopaka przede mną nie czułam kompletnie
nic.
-Nie zaczynaj, dobrze? Tu chodzi o mnie a nie o Justina.
I to nie jest twoja sprawa.
Odwróciłam się chcąc ruszyć do wyjścia, ale Nathan złapał
mnie za rękę. Mimo, że się nie go nie bałam, podświadomie byłam wdzięczna, że
Justin jest niedaleko. Nawet gdyby niczego nie usłyszał, przyszedł by sam,
jeśli stwierdziłby, że za długo mnie nie ma. To akurat w tym momencie ceniłam.
-Dlaczego jesteś taka oschła wobec mnie? Dlaczego tak
mocno niedostępna? Nie zauważyłaś przez ten czas jak bardzo się staram?
Otworzyłam jedynie usta, ale po chwili je zamknęłam. Jego
słowa nie mieściły mi się w głowie. Nie rozumiałam tego dlaczego to on nie
potrafił zrozumieć…
-Nathan o czym ty mówisz? Jestem z Justinem, i nigdy nie
dawałam ci żadnych nadziei. Co to w ogóle za rozmowa?
Ruszyłam do drzwi, szybko je popychając by znaleźć się na
zewnątrz. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem.
-Chloe!
Usłyszałam za sobą, ale nie miałam zamiaru reagować.
Chciałam znaleźć się już w samochodzie. Miałam schodzić już po schodach, ale
poczułam szarpnięcie. Pociągnął mnie do siebie tak mocno, że wpadłam na jego
ciało. Byłam pewna, że Justin obserwuje tą sytuację. Nathan ścisnął mocno moje
ramiona a mi zakręciło się w głowie. W jednej sekundzie ścisnął moje policzki i
przywarł swoimi ustami do moich. Chciałam odepchnąć go od siebie, ale był
silniejszy, nie pozwolił mi na to. Zachwiałam się, gdy gwałtownie puścił mnie a
ja ujrzałam obok siebie Justina. Po mocnym i niespodziewanym uderzeniu Justina,
Nathan trzymając się za zapewne złamany nos, osunął się plecami po ścianie.
Zakryłam usta dłonią, widząc jak Nathan przeciera rękawem zakrwawioną twarz.
Justin przyglądał mu się z wściekłością w oczach a ja nie potrafiłam wydusić z
siebie ani jednego słowa. Nathan wstał nagle i rzucił się z pięściami na
Justina. Oberwał, ale cofnął się o krok. Automatycznie stanęłam między nimi.
Oby dwoje odpuścili mając mnie przed oczami.
-Justin!
Nie krzyczałam jego imienia dlatego, bo miałam za złe, że
zaczął tą bójkę, ale dlatego, że nie chciałam, żeby wyszedł z tego z jakimiś
większymi obrażeniami. Pomogło. Z łuku brwiowego ciurkiem leciała mu krew,
zbliżając się w powolnym tempie do policzka. Znowu widziałam go w takiej
sytuacji. Tym razem nastawił się z drugiej strony.
-Proszę cię, idźmy stąd.
Złapałam Justina na kurtkę, chcąc by na mnie spojrzał.
Oddychał przez otwarte usta.
-Jeśli jeszcze raz ją dotkniesz…
Powiedział przez moje ramię w kierunku Nathana, a mi
serce zaczęło walić jak oszalałe.
-Justin!
Przerwałam chcąc jak najszybciej stąd zniknąć. Wiedziałam
doskonale, że takie ich rozmówki jeszcze bardziej nakręcają ich do bójki.
-Jesteś zwykłym palantem. Chloe popełniasz błąd.
Stałam tyłem do niego, ale poczułam ciarki. Wiedziałam, że
patrzy się na mnie. Spojrzałam na Justina widząc jak zaciska szczękę.
Wiedziałam, że oznacza to, że natychmiast powinniśmy się wycofać. Justin
wyminął mnie, a Nathan dostał porządnie w brzuch. Naprawdę porządnie. Zaczęłam
panikować a po moich policzkach ciurkiem zleciały pojedyncze łzy. Patrzył jak
Nathan zwijał się z bólu a ja stanęłam przed nim i położyłam na jego torsie
dłoń. Nie patrzył na mnie.
-Wycofaj się z tego, już dostał to, na co zasłużył.
Słyszysz?
Nadal patrzył na niego. I doskonale wiedziałam co
powiedzieć, by to do niego dotarło.
-Zrób to dla mnie. I dla dziecka..
Tak jak to przewidziałam, jego twarz złagodniała, a oczy
pojaśniały. Spojrzał na mnie. Jeszcze kilka minut temu był taki piękny, a teraz
jego twarz przyozdobiona była czerwonym płynem.
-Że co, kurwa?
-Proszę.
Dodałam szybko zanim przyszło mu do głowy skomentowanie
słów Nathana.
-Proszę.
Powtórzyłam po cichu i pchnęłam go. Zacisnęłam na sekundę
powieki, ściskając w dłoni jego kurtkę. Odwróciłam się, gdy szliśmy w stronę
samochodu. Nathan siedział tam oparty o ścianę, jakby zobaczył ducha. Nie tak
to wszystko miało się skończyć.
***
Justin siedział na skraju kanapy, a ja klęczałam między
jego nogami wycierając w wacik jego rozwaloną brew. Cały czas patrzył mi w
oczy, ale ja skupiałam się na tym co robię. Byłam zła i nie byłam. Nie dziwiłam
mu się, że tak na to zareagował, ale miałam żal, że nie potrafił się
powstrzymać, żeby nie uderzyć go w odpowiedzi na jego zaczepki. To nie było już
akurat potrzebne.
-Chloe..
-Nie mów nic.
Sięgnęłam na stół po plaster i starannie przykleiłam go
nad jego okiem. Skrzywił się lekko, gdy przycisnęłam klejące się końcówki do
jego skóry.
Chciałam wstać, ale Justin dotknął delikatnie mojego
policzka. Jakby upewniał się, że może. Spojrzałam na niego.
-Przepraszam za to.
-Prosiłam cię, a ty nie potrafiłeś odpuścić..
Odpowiedziałam pośpiesznie, a Justin spuścił wzrok. I tak
rozmowa ta wyglądała inaczej niż zawsze. Wcześniej dyskutowałby ze mną jakim to
Nathan jest palantem i, że sobie na to zasłużył. Teraz wiedział, że to wiem, i
dlaczego potoczyło się to tak jak się potoczyło. Denerwowało mnie jednak to, że
nie potrafił się powstrzymać.
-Wiem, po prostu.. Chciałem, żeby wiedział, że nie
powinien cię w ogóle dotykać.
-Nie pozwolę, żeby moje dziecko kiedykolwiek patrzyło na
to jak się bijesz. Nigdy, Justin..
Otworzył tylko usta, a ja wstałam zabierając ze sobą
pudełeczko z lekarstwami i bandażami ze stołu.
-Chloe, zaczekaj.
Złapał mnie pośpiesznie za dłoń wstając z kanapy.
Spojrzałam na jego pełną bólu twarz i przełknęłam ślinę.
-Pójdę wziąć kąpiel.
***
Nabrałam do płuc tyle powietrza ile tylko mogłam i
zsunęłam się, zanurzając całkowicie pod wodą. Żałowałam słów, które mu
powiedziałam. Widziałam, że go to zabolało. Wystarczył mi jedynie jego wzrok,
pełne bólu oczy. Powinnam całkowicie zrozumieć jego zachowanie, w końcu na
własne oczy widział jak Nathan mnie całuje. Wiedziałam też, że gdyby na moim miejscu
znalazł się Justin z Susan, skoczyłabym jej do oczu. Nie zwracając na nic
uwagi. W tym momencie chciałam jak najszybciej wyjść z wanny i porozmawiać z
Justinem. Otworzyłam oczy i sama z siebie jeszcze bardziej pociągnęłam
powietrze. A raczej wodę. Wynurzyłam się natychmiast, wypluwając ją daleko
przed siebie. Nie mogłam złapać oddechu. Zakryłam twarz dłońmi kaszląc, chcąc
zacząć normalnie oddychać. Słyszałam, że drzwi od łazienki otwierają się, ale
nie mogłam spojrzeć w tamtą stronę.
-Chloe, cholera jasna!
Poczułam na plecach jego dłonie i nachyliłam bardziej
głowę. Poczułam lekkie zawroty, gdy mogłam już wciągnąć do płuc powietrze.
Złapałam za wannę i pośpiesznie wstałam, żeby z niej wyjść. Justin sięgnął po
ręcznik i rozłożył go przede mną, owijając mnie nim. Wyszłam z wanny i oparłam
się o pralkę. Justin cały czas mi się przyglądał zdenerwowany.
-Chloe wszystko w porządku? Co ty do cholery wyrabiasz?!
Krzyczał przestraszony, a ja nie miałam mu tego za złe.
Sama się przestraszyłam.
-Zachłysnęłam się wodą.
Serce biło mi chyba ze sto razy szybciej niż normalnie.
Zacisnęłam ręcznik w biuście i przetarłam twarz dłońmi.
-Chcesz, żebym dostał zawału? Nie masz pojęcia jak się
przestraszyłem.
Nie zwracał uwagi na to, że jestem mokra i przytulił mnie
najmocniej jak tylko się dało, całując mnie przy tym w głowę i głaskając moje
włosy. Objęłam go w pasie zamykając oczy. Powoli uspakajał mi się oddech. Jego
serce biło równie szybko co moje.
-Przepraszam za to co powiedziałam, nie myślę tak. Wiem,
że nie dopuściłbyś do tego, nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Będziesz
najlepszym ojcem na świecie, i..
-Chloe, ćśśś.. wiem, wiem.. oby dwoje byliśmy
zdenerwowani.
Pocałował mnie w czoło, a ja poczułam ulgę. Mimo to i tak
miałam ochotę się rozryczeć.
-Od dziś nawet kąpiel bierzesz ze mną, na krok cię nie
zostawię.
Zaśmiałam się, a Justin uśmiechnął się.
-Pocałujesz mnie?
Podniosłam na niego wzrok, a Justin odsunął się odrobinę
przyglądając mi się.
-Pocałuj mnie.
Podałam znowu a Justin pokiwał niedowierzając głową.
-Kocham Cię, Chloe. Kocham ponad życie.
Złapał mnie w pasie i w jednej sekundzie siedziałam na
pralce. Objęłam go za szyję przywierając pośpiesznie do jego ust. Odwzajemnił
pocałunek przysuwając mnie jak najbliżej do siebie.
-Przepraszam.
Powiedziałam między pocałunkami, ale Justin pokręcił
tylko przecząco głową. Brakowało mi oddechu, ale tym razem przez nasze
pocałunki.
_____________________________
DZIĘKUJĘ WAM SKARBY ZA PONAD 100TYŚ ODWIEDZIN TO NIE MIEŚCI SIĘ W GŁOWIE JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA 💜💜💜
Jej świetny rozdział. Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńdziękuję <33
UsuńKocham, kocham, kocham... rozdział cudowny jak całe to ff, codziennie potrze czy aby nic nie dodałas 😂😂❤️❤️❤️😍😍😍
OdpowiedzUsuńto kochane, dziękuję ;**
UsuńDziękuję za taki długi rozdział,kocham twoje ff i czekam na więcej
OdpowiedzUsuń❤️
dziękuje kochanie bardzo <333
UsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńNormalnie ich kocham
Czekam na next
dziękuję miś <3
UsuńNie oceniajcie mnie ale tak długo czekałam aż Justin go walnie XD
OdpowiedzUsuńświetny rozdział Czekam na więcej
hahahahha :D dziękuję skarbie ;*
UsuńJezu kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie! !!!!♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ten dupek się odjebie japoerdole co za głupi kurw. .. nienawidzę go.
jezu ale bym chciała juz to dziecko hahaha
mam nadzieje ze tylko zakończenie nie będzie tandetne w stylu "6 lat później... Justin jest super okiem, jestesmy po slubie zabawa przednia"
wiesz mam nadzieje ze po prostu będzie coś w stylu zwykłego rozdziału który opowie właśnie jak się toczy ich życie po paru latach albo taki wiesz zwykły piękny rozdział♥
Kocham cie kocham cie kocham cie serio. Chce więcej ♥♥
hahahah wchodzę tu i moja reakcja o matko jaki długi komentarz xd haha mam zamiar jak już bedzie dziecko kontynuować kilka rozdziałów opisujących ich życie :)
Usuńale tak sobie myślę i tak trochę trudni mi jest skończyć tą historie naprawdę.. nie wiem co ja później bede robić bez Justina i Chloe :D ale jeszcze trochę popisze zwykłych rozdziałów ( musicie się pomęczyć jeszcze ze mną xd), później kilka z ich życia później :) dziękuję za te komentarze nie macie pojecia jak dają weny i takiego kopa do pisania xd dziękuje <3
Uwielbiam to ff ... nie czekaj ja je kocham 😍 Serio codziennie po kilka razy sprawdzam czy są nowe rozdziały a jak są to od razu czytam i broń boże, żeby ktoś mi przerwał. Uwielbiam też ich relację. Jak się zaczęła, jak się rozwijała i jaka jest teraz. Razem są po prostu czystą perfekcją. Też chciałabym mieć takiego mężczyznę. Ramię do wypłakania się, prywatny miś do przytulania, całowania i innych rzeczy ( ͡° ͜ʖ ͡°), szefa kuchni i prywatny dres od spuszczania wpierdolu natrętnym typom. Życzę ci o wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele więcej wyświetleń i czytelników, niż masz teraz 😊 Życzę też weny na następne rozdziały i pomysłu na kolejne ff równie świetne jak to ☺
OdpowiedzUsuńnajpiękniejsze słowa i komentarz jakie czytałam, dziękuje ci bardzo naprawdę, za to, że mnie wspierasz, bo takie komentarze dają naprawdę dużo dużo weny i radości na sercu, to baaaadzo fajne uczucie. oczywiście kończąc to opowiadanie zacznę następne, ale jakoś nie mogę się tak odciąć od Justina i Chloe, tak racja taki Justin to skarb i tez bym chciała mieć takiego mężczyznę <3 mam nadzieję, że przy następnym fanfiction także ze mna będziesz, to naprawdę miłe dziękuję myszko <33333
UsuńJeju ten rozdział był mega!!! Taki trzymający w napieciu ☺Oby takich więcej XD Naprawdę łał.. 😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńdziękuje miś <333
Usuń