10 gru 2016

Rozdzial 30

Od kilku godzin nie mogłam zasnąć i trochę się wierciłam. Próbowałam znaleźć sobie miejsce i pozycję, w której będzie mi chociaż przez chwile wygodnie, ale w objęciach Justina nie było to do końca takie łatwe. Czułam na włosach jego umiarkowany oddech i zastanawiałam się o czym śni. W sumie myślałam o wszystkim, tylko nie o tym, żeby sama zasnąć. Spojrzałam na stojący na szafce nocnej, mocno świecący na zielono zegarek. Była druga czterdzieści sześć. Wydawało mi się, że odkąd patrzyłam na niego ostatnim razem minęła przynajmniej godzina, ale jedyne co się zmieniło, to ostatnia cyfra. Poprawiłam pod głową poduszkę i wsadziłam tam splecione dłonie. Justin mruknął coś pod nosem, jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągając. Uśmiechnęłam się na myśl, że nawet we śnie chce mnie mieć naprawdę blisko. Zastanowiłam się chwilę, i ostrożnie odwróciłam się w jego stronę. Pocałowałam go tors i zamknęłam oczy, wtulając się w niego. Miał ciepłe ciało, które pachniało w połowie słodkim żelem pod prysznic, i w połowie po prostu Justinem. Ta druga połowa przeważała nad wszystkim. Kiedyś naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że można kochać kogoś aż tak bardzo, ale teraz wiem, że można kochać każdą jego część. Zaczynając od zapachu, przez uśmiech, spojrzenie.. Kochałam gdy się wygłupiał, gdy  żartował, był poważny, romantyczny, zestresowany, zdziwiony czy arogancki. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie czy to czasami nie uzależnienie, od jego osoby. Otworzyłam niechętnie oczy, gdy przyszedł nagle ból brzucha. Prosiłam w myślach, żeby jak najszybciej przeszedł, i żebym mogła wrócić do swoich myśli o nim. Otworzyłam jednak tylko usta, gdy poczułam mocne ukłucie. Ostrożnie odsunęłam rękę Justina i jak najszybciej wydostałam się z jego uścisku. Przesunął się na środek łóżka, a ja wstałam i na palcach wyszłam z sypialni. Nie miałam ochoty na żadne wymioty, ani bóle brzucha czy cokolwiek innego. Nie tutaj. Potrzebowałam tylko szklanki wody. Oparłam się o zlew kręcąc kółeczka na szklance.  Chciało mi się płakać. Mimo, że bardzo pragnęłam tego dziecka, chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Przez ostatnie kilka tygodni czułam się beznadziejnie. Nie chciałam być marudna ani sprzeczać się z Justinem z byle powodu, jak niestety było. Wykazywał się jednak wyrozumiałością. I znowu na jego myśl się uśmiechałam. Wzięłam kolejny łyk i zdałam sobie sprawę jak zimno jest mi w stopy od kafelek. Skrzyżowałam na piersi ręce i po cichu ruszyłam z powrotem na górę. Zakryłam szybko usta i przestraszona odskoczyłam do tyłu. Justin stał w korytarzu, przecierając dłonią zaspane oczy. Nie miał pojęcia jak mocno mnie przestraszył. Podeszłam do niego zastanawiając się w jakim celu wstał z łóżka.
-Co tutaj robisz? Dlaczego nie śpisz?
Mówiłam szeptem, a Justin przyglądał mi się dziwnie. Wyglądał słodko i nie wiedział za bardzo co się dzieje. Byłam pewna, że obudził się z jakąś minutę temu.
-Raczej co ty tutaj Kochanie robisz, i dlaczego nie ma cię w łóżku?
Zignorował moje pytanie zastępując je swoim. To się dogadaliśmy.
-Potrzebowałam wody.
Wyminęłam go wracając do sypialni. Ściągnęłam z siebie szlafrok i zawiesiłam na krzesełku obok komody, wracając do łóżka. Zaspany Justin poszedł w moje ślady, przytulając się do mnie z powrotem i przykrywając mnie kołdrą. Pocałował mnie w czoło, a ja przyłożyłam policzek do jego klatki piersiowej, przysłuchując się biciu jego serca.
-Mogłaś mnie obudzić jeśli nie mogłaś spać.
-To nie było konieczne.
-Coś się dzieje?
Zastygł w bezruchu, a ja mocniej się w niego wtuliłam, żeby przestał się martwić bez powodu.
-Nie. Naprawdę nie. Powinieneś iść dalej spać.
-Przestałem czuć zapach twojego szamponu.
Zaśmiałam się, a Justin pocałował mnie w skroń. Był kochany.
-Dlaczego mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz?
Podniosłam głowę spoglądając na niego. Nie widziałam jego twarzy za dobrze, ale jego świecące oczy mi wystarczyły.
-Bo jesteś przewrażliwiony.
-Ja tylko się martwię..
-Wiem.
Odpowiedziałam szybko i podniosłam się, by pocałować go w usta. Jakby to było lekarstwo od razu się uśmiechnął.

***

Byłam zmęczona i prawie zasypiałam. W samochodzie było ciepło a ja byłam zmęczona. Przez to, że przegadaliśmy pół nocy. Ale cieszyłam się, że wracamy już do domu. Przy śniadaniu Justin stanowczo zadecydował, że nie wracam już do pracy. Że powinnam odpoczywać, i nie zmieni co do tego zdania. Poza tym jego mocnym argumentem były słowa lekarza, nie miałam żadnych szans. Nie uśmiechało mi się za bardzo siedzieć w domu i nic nie robić, ale po ostatniej rozmowie z Nathanem wiedziałam, że to chyba dobry pomysł. Mimo, że unikanie go nie jest żadnym rozwiązaniem tak będzie lepiej. Nie chciałam Justinowi opowiadać, że Nathan coś do mnie czuje, wolałam po prostu odpuścić. Byłam wdzięczna, że zgodził się w ogóle zostać w samochodzie i pozwolił mi to załatwić samej. Nie chciałam słuchać ich kolejnej kłótni. Szczerze bałam się jak Nathan zareaguje na to, że na razie rezygnuje ze studia. I w ogóle co miałam mu powiedzieć? Że dlaczego tak zadecydowałam? Miałam jeszcze z jakieś pięć minut drogi, żeby się nad tym zastanowić.
-O czym tak myślisz?
Spojrzałam na Justina wyrywając się z myśli.
-O rodzicach.
Minęłam się trochę z prawdą, ale nie do końca. Wcześniej naprawdę o nich myślałam.
-Przecież rozmawiałaś rano z mamą. Ustalone, że przylecą jak tylko będą mogli, Skarbie.
Racja, ale.. znając życie nie będzie mogła zostawić pracy przez przynajmniej miesiąc. Mam czekać aż tyle z informacją o ciąży? Może powinnam powiedzieć jej o tym przez telefon..
- Tak, wiem.
-Minie szybko, zobaczysz. Mogę ci to obiecać.
Uśmiechnęłam się, a Justin wyciągnął rękę po moją dłoń i przyłożył ją do ust składając kilka pocałunków. Puścił mnie jednak skręcając na parking. Rozbolał mnie z nerwów brzuch, nie byłam gotowa na tą rozmowę. Justin zatrzymał się niedaleko przy wejściu i zgasił silnik. Zamiast wysiąść z auta, ja nadal siedziałam gapiąc się w szybę. Nic dziwnego, że Justin zwątpił.
-Kochanie, mam iść tam z tobą?
O nie, to nie jest dobry pomysł, i nie tak się umawialiśmy.
-Nie. Oznajmię  Nathanowi, że nie wracam na razie do studia i po prostu wezmę swoje rzeczy.
-Powiesz mu?
Spojrzałam pytającym wzrokiem, a Justin położył swoją dłoń na moje kolano. Jasne, chodziło o ciążę.
-Już o tym rozmawialiśmy.
Powiedziałam krótko i wyszłam pośpiesznie z auta. Nie miał szans dodać żadnego komentarza, lub przekonywać mnie do zmiany decyzji. Nie chciałam, żeby Nathan wiedział. Nie chciałam się odwracać. Ruszyłam w kierunku wejścia, biorąc głęboki oddech. Poszło szybciej niż myślałam. Oczywiście, że musiałam spotkać go na korytarzu.
-Chloe? Jesteś? Myślałem, że już dzisiaj nie przyjdziesz.
Podszedł do mnie, a ja nie wiedząc co mam ze sobą zrobić wpakowałam ręce do tylnych kieszeni dżinsów.
-W zasadzie przyszłam tu tylko po rzeczy.
Uśmiechnęłam się blado, ale Nathan nie miał zamiaru odwzajemniać tego uśmiechu. Spoważniałam, tak jak on.
-Jak to zabrać rzeczy? Nie rozumiem..
Skrzyżował ręce na piersi przyglądając mi się z jak największą uwagą. Od czego miałam zacząć kolejne zdanie?..
-Ehm.. to nie powinno tak wyglądać, powinieneś wiedzieć wcześniej..
-O czym, Chloe?
Przerwał. Był niecierpliwy. Ewidentnie nie podobał mu się obrót tej rozmowy.
-Na razie muszę zrezygnować z treningów.
-Słucham?
Bałam się podnieść na niego wzrok, ale jednak spojrzałam mu w oczy. Były ciemne i jakieś wrogie. Nie wiem skąd to określenie wzięło się w ogóle w mojej głowie.
-Przepraszam, że nie mówiłam niczego wcześniej.
-Chloe, czy to przez to, co powiedziałem ci ostatnio? Przestraszyłem cię tym co powiedziałem?
-Nie, to nie tak.
To znaczy nie do końca, ale też.. Chciałam już się po prostu odwrócić i wyjść. Uśmiechnęłam się nerwowo i podeszłam do swojej szafki, wyciągając z niej swoją torbę. Nathan szybko pojawił się obok mnie, przyglądając się mi i czekając aż raczę mu to wyjaśnić.
-A jak? Może to Justinowi się coś nie podoba? A ty jak zwykle robisz to, czego on chce.
Zawiesiłam torbę na ramieniu i trzasnęłam szafką. To było nie do zniesienia. Oni obaj pod tym względem byli nie do zniesienia.. ale to Justin był ojcem mojego dziecka a do chłopaka przede mną nie czułam kompletnie nic.
-Nie zaczynaj, dobrze? Tu chodzi o mnie a nie o Justina. I to nie jest twoja sprawa.
Odwróciłam się chcąc ruszyć do wyjścia, ale Nathan złapał mnie za rękę. Mimo, że się nie go nie bałam, podświadomie byłam wdzięczna, że Justin jest niedaleko. Nawet gdyby niczego nie usłyszał, przyszedł by sam, jeśli stwierdziłby, że za długo mnie nie ma. To akurat w tym momencie ceniłam.
-Dlaczego jesteś taka oschła wobec mnie? Dlaczego tak mocno niedostępna? Nie zauważyłaś przez ten czas jak bardzo się staram?
Otworzyłam jedynie usta, ale po chwili je zamknęłam. Jego słowa nie mieściły mi się w głowie. Nie rozumiałam tego dlaczego to on nie potrafił zrozumieć…
-Nathan o czym ty mówisz? Jestem z Justinem, i nigdy nie dawałam ci żadnych nadziei. Co to w ogóle za rozmowa?
Ruszyłam do drzwi, szybko je popychając by znaleźć się na zewnątrz. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem.
-Chloe!
Usłyszałam za sobą, ale nie miałam zamiaru reagować. Chciałam znaleźć się już w samochodzie. Miałam schodzić już po schodach, ale poczułam szarpnięcie. Pociągnął mnie do siebie tak mocno, że wpadłam na jego ciało. Byłam pewna, że Justin obserwuje tą sytuację. Nathan ścisnął mocno moje ramiona a mi zakręciło się w głowie. W jednej sekundzie ścisnął moje policzki i przywarł swoimi ustami do moich. Chciałam odepchnąć go od siebie, ale był silniejszy, nie pozwolił mi na to. Zachwiałam się, gdy gwałtownie puścił mnie a ja ujrzałam obok siebie Justina. Po mocnym i niespodziewanym uderzeniu Justina, Nathan trzymając się za zapewne złamany nos, osunął się plecami po ścianie. Zakryłam usta dłonią, widząc jak Nathan przeciera rękawem zakrwawioną twarz. Justin przyglądał mu się z wściekłością w oczach a ja nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Nathan wstał nagle i rzucił się z pięściami na Justina. Oberwał, ale cofnął się o krok. Automatycznie stanęłam między nimi. Oby dwoje odpuścili mając mnie przed oczami.
-Justin!
Nie krzyczałam jego imienia dlatego, bo miałam za złe, że zaczął tą bójkę, ale dlatego, że nie chciałam, żeby wyszedł z tego z jakimiś większymi obrażeniami. Pomogło. Z łuku brwiowego ciurkiem leciała mu krew, zbliżając się w powolnym tempie do policzka. Znowu widziałam go w takiej sytuacji. Tym razem nastawił się z drugiej strony.
-Proszę cię, idźmy stąd.
Złapałam Justina na kurtkę, chcąc by na mnie spojrzał. Oddychał przez otwarte usta.
-Jeśli jeszcze raz ją dotkniesz…
Powiedział przez moje ramię w kierunku Nathana, a mi serce zaczęło walić jak oszalałe.
-Justin!
Przerwałam chcąc jak najszybciej stąd zniknąć. Wiedziałam doskonale, że takie ich rozmówki jeszcze bardziej nakręcają ich do bójki.
-Jesteś zwykłym palantem. Chloe popełniasz błąd.
Stałam tyłem do niego, ale poczułam ciarki. Wiedziałam, że patrzy się na mnie. Spojrzałam na Justina widząc jak zaciska szczękę. Wiedziałam, że oznacza to, że natychmiast powinniśmy się wycofać. Justin wyminął mnie, a Nathan dostał porządnie w brzuch. Naprawdę porządnie. Zaczęłam panikować a po moich policzkach ciurkiem zleciały pojedyncze łzy. Patrzył jak Nathan zwijał się z bólu a ja stanęłam przed nim i położyłam na jego torsie dłoń. Nie patrzył na mnie.
-Wycofaj się z tego, już dostał to, na co zasłużył. Słyszysz?
Nadal patrzył na niego. I doskonale wiedziałam co powiedzieć, by to do niego dotarło.
-Zrób to dla mnie. I dla dziecka..
Tak jak to przewidziałam, jego twarz złagodniała, a oczy pojaśniały. Spojrzał na mnie. Jeszcze kilka minut temu był taki piękny, a teraz jego twarz przyozdobiona była czerwonym płynem.
-Że co, kurwa?
-Proszę.
Dodałam szybko zanim przyszło mu do głowy skomentowanie słów Nathana.
-Proszę.
Powtórzyłam po cichu i pchnęłam go. Zacisnęłam na sekundę powieki, ściskając w dłoni jego kurtkę. Odwróciłam się, gdy szliśmy w stronę samochodu. Nathan siedział tam oparty o ścianę, jakby zobaczył ducha. Nie tak to wszystko miało się skończyć.

***

Justin siedział na skraju kanapy, a ja klęczałam między jego nogami wycierając w wacik jego rozwaloną brew. Cały czas patrzył mi w oczy, ale ja skupiałam się na tym co robię. Byłam zła i nie byłam. Nie dziwiłam mu się, że tak na to zareagował, ale miałam żal, że nie potrafił się powstrzymać, żeby nie uderzyć go w odpowiedzi na jego zaczepki. To nie było już akurat potrzebne.
-Chloe..
-Nie mów nic.
Sięgnęłam na stół po plaster i starannie przykleiłam go nad jego okiem. Skrzywił się lekko, gdy przycisnęłam klejące się końcówki do jego skóry.
Chciałam wstać, ale Justin dotknął delikatnie mojego policzka. Jakby upewniał się, że może. Spojrzałam na niego.
-Przepraszam za to.
-Prosiłam cię, a ty nie potrafiłeś odpuścić..
Odpowiedziałam pośpiesznie, a Justin spuścił wzrok. I tak rozmowa ta wyglądała inaczej niż zawsze. Wcześniej dyskutowałby ze mną jakim to Nathan jest palantem i, że sobie na to zasłużył. Teraz wiedział, że to wiem, i dlaczego potoczyło się to tak jak się potoczyło. Denerwowało mnie jednak to, że nie potrafił się powstrzymać.
-Wiem, po prostu.. Chciałem, żeby wiedział, że nie powinien cię w ogóle dotykać.
-Nie pozwolę, żeby moje dziecko kiedykolwiek patrzyło na to jak się bijesz. Nigdy, Justin..
Otworzył tylko usta, a ja wstałam zabierając ze sobą pudełeczko z lekarstwami i bandażami ze stołu.
-Chloe, zaczekaj.
Złapał mnie pośpiesznie za dłoń wstając z kanapy. Spojrzałam na jego pełną bólu twarz i przełknęłam ślinę.
-Pójdę wziąć kąpiel.

***

Nabrałam do płuc tyle powietrza ile tylko mogłam i zsunęłam się, zanurzając całkowicie pod wodą. Żałowałam słów, które mu powiedziałam. Widziałam, że go to zabolało. Wystarczył mi jedynie jego wzrok, pełne bólu oczy. Powinnam całkowicie zrozumieć jego zachowanie, w końcu na własne oczy widział jak Nathan mnie całuje. Wiedziałam też, że gdyby na moim miejscu znalazł się Justin z Susan, skoczyłabym jej do oczu. Nie zwracając na nic uwagi. W tym momencie chciałam jak najszybciej wyjść z wanny i porozmawiać z Justinem. Otworzyłam oczy i sama z siebie jeszcze bardziej pociągnęłam powietrze. A raczej wodę. Wynurzyłam się natychmiast, wypluwając ją daleko przed siebie. Nie mogłam złapać oddechu. Zakryłam twarz dłońmi kaszląc, chcąc zacząć normalnie oddychać. Słyszałam, że drzwi od łazienki otwierają się, ale nie mogłam spojrzeć w tamtą stronę.
-Chloe, cholera jasna!
Poczułam na plecach jego dłonie i nachyliłam bardziej głowę. Poczułam lekkie zawroty, gdy mogłam już wciągnąć do płuc powietrze. Złapałam za wannę i pośpiesznie wstałam, żeby z niej wyjść. Justin sięgnął po ręcznik i rozłożył go przede mną, owijając mnie nim. Wyszłam z wanny i oparłam się o pralkę. Justin cały czas mi się przyglądał zdenerwowany.
-Chloe wszystko w porządku? Co ty do cholery wyrabiasz?!
Krzyczał przestraszony, a ja nie miałam mu tego za złe. Sama się przestraszyłam.
-Zachłysnęłam się wodą.
Serce biło mi chyba ze sto razy szybciej niż normalnie. Zacisnęłam ręcznik w biuście i przetarłam twarz dłońmi.
-Chcesz, żebym dostał zawału? Nie masz pojęcia jak się przestraszyłem.
Nie zwracał uwagi na to, że jestem mokra i przytulił mnie najmocniej jak tylko się dało, całując mnie przy tym w głowę i głaskając moje włosy. Objęłam go w pasie zamykając oczy. Powoli uspakajał mi się oddech. Jego serce biło równie szybko co moje.
-Przepraszam za to co powiedziałam, nie myślę tak. Wiem, że nie dopuściłbyś do tego, nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Będziesz najlepszym ojcem na świecie, i..
-Chloe, ćśśś.. wiem, wiem.. oby dwoje byliśmy zdenerwowani.
Pocałował mnie w czoło, a ja poczułam ulgę. Mimo to i tak miałam ochotę się rozryczeć.
-Od dziś nawet kąpiel bierzesz ze mną, na krok cię nie zostawię.
Zaśmiałam się, a Justin uśmiechnął się.
-Pocałujesz mnie?
Podniosłam na niego wzrok, a Justin odsunął się odrobinę przyglądając mi się.
-Pocałuj mnie.
Podałam znowu a Justin pokiwał niedowierzając głową.
-Kocham Cię, Chloe. Kocham ponad życie.
Złapał mnie w pasie i w jednej sekundzie siedziałam na pralce. Objęłam go za szyję przywierając pośpiesznie do jego ust. Odwzajemnił pocałunek przysuwając mnie jak najbliżej do siebie.
-Przepraszam.
Powiedziałam między pocałunkami, ale Justin pokręcił tylko przecząco głową. Brakowało mi oddechu, ale tym razem przez nasze pocałunki.
_____________________________

DZIĘKUJĘ WAM SKARBY ZA PONAD 100TYŚ ODWIEDZIN TO NIE MIEŚCI SIĘ W GŁOWIE JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA 💜💜💜

16 komentarzy:

  1. Jej świetny rozdział. Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham... rozdział cudowny jak całe to ff, codziennie potrze czy aby nic nie dodałas 😂😂❤️❤️❤️😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za taki długi rozdział,kocham twoje ff i czekam na więcej
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział
    Normalnie ich kocham
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oceniajcie mnie ale tak długo czekałam aż Justin go walnie XD
    świetny rozdział Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie kocham cie! !!!!♥♥♥♥♥
    No wreszcie ten dupek się odjebie japoerdole co za głupi kurw. .. nienawidzę go.
    jezu ale bym chciała juz to dziecko hahaha
    mam nadzieje ze tylko zakończenie nie będzie tandetne w stylu "6 lat później... Justin jest super okiem, jestesmy po slubie zabawa przednia"
    wiesz mam nadzieje ze po prostu będzie coś w stylu zwykłego rozdziału który opowie właśnie jak się toczy ich życie po paru latach albo taki wiesz zwykły piękny rozdział♥
    Kocham cie kocham cie kocham cie serio. Chce więcej ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah wchodzę tu i moja reakcja o matko jaki długi komentarz xd haha mam zamiar jak już bedzie dziecko kontynuować kilka rozdziałów opisujących ich życie :)
      ale tak sobie myślę i tak trochę trudni mi jest skończyć tą historie naprawdę.. nie wiem co ja później bede robić bez Justina i Chloe :D ale jeszcze trochę popisze zwykłych rozdziałów ( musicie się pomęczyć jeszcze ze mną xd), później kilka z ich życia później :) dziękuję za te komentarze nie macie pojecia jak dają weny i takiego kopa do pisania xd dziękuje <3

      Usuń
  7. Uwielbiam to ff ... nie czekaj ja je kocham 😍 Serio codziennie po kilka razy sprawdzam czy są nowe rozdziały a jak są to od razu czytam i broń boże, żeby ktoś mi przerwał. Uwielbiam też ich relację. Jak się zaczęła, jak się rozwijała i jaka jest teraz. Razem są po prostu czystą perfekcją. Też chciałabym mieć takiego mężczyznę. Ramię do wypłakania się, prywatny miś do przytulania, całowania i innych rzeczy ( ͡° ͜ʖ ͡°), szefa kuchni i prywatny dres od spuszczania wpierdolu natrętnym typom. Życzę ci o wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele wiele więcej wyświetleń i czytelników, niż masz teraz 😊 Życzę też weny na następne rozdziały i pomysłu na kolejne ff równie świetne jak to ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najpiękniejsze słowa i komentarz jakie czytałam, dziękuje ci bardzo naprawdę, za to, że mnie wspierasz, bo takie komentarze dają naprawdę dużo dużo weny i radości na sercu, to baaaadzo fajne uczucie. oczywiście kończąc to opowiadanie zacznę następne, ale jakoś nie mogę się tak odciąć od Justina i Chloe, tak racja taki Justin to skarb i tez bym chciała mieć takiego mężczyznę <3 mam nadzieję, że przy następnym fanfiction także ze mna będziesz, to naprawdę miłe dziękuję myszko <33333

      Usuń
  8. Jeju ten rozdział był mega!!! Taki trzymający w napieciu ☺Oby takich więcej XD Naprawdę łał.. 😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń