Zaparkowałam pod domem i szczerze mówiąc byłam trochę
zaskoczona, widząc na podwórku samochód Dylana. Wracałam właśnie od Maggy i wspominała,
że widzi się z nim zaraz po naszym spotkaniu. Byłam przekonana, że siedzą razem
w garażu, jak zazwyczaj. Wpakowałam leżący na siedzeniu obok telefon do
kieszeni i wysiadłam z auta. Zabrałam wszystkie siatki z tylnego siedzenia i
zamknęłam kolanem drzwi. Spojrzałam w kierunku garażu i zwątpiłam jednak czy
ktokolwiek w nim siedzi. Wydawało się jakoś cicho, żadnych dźwięków obijających
się o siebie kluczy, czy przekleństw, jak to zwykle bywa, gdy siedzą przy
jakimś aucie. Byłam obładowana, ale chciałam jakoś chwycić za klamkę. Ktoś z
drugiej strony jednak mnie wyprzedził. Cofnęłam się szybko o krok, gdy zdałam
sobie sprawę, że to nie dlatego, żeby mi pomóc. Zdenerwowany Dylan wyszedł z
domu otwierając drzwi trochę gwałtownie.
-Dobra. Zapomnij, że o cokolwiek pytałem. Nie potrzebnie
tu w ogóle przy...
Zatrzymał się w połowie kroku, gdy mnie zauważył. Wydawał
się być trochę zaskoczony i speszony. Nie chciał byś chyba przyłapany na kłótni
z Justinem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Złapał mnie szybko za ramię,
upewniając się, że nic mi nie jest. Udało mi się jednak uniknąć bolącego
zapewne zderzenia z drzwiami.
-Chloe, wszystko okej? Nie widziałem cię i..
-Dylan, powinieneś już jechać.
Justin wyszedł za nim, a ten mnie puścił. Nie zdążyłam
nawet otworzyć ust, żeby cokolwiek powiedzieć. Justin był równie zdenerwowany
co jego przyjaciel. Dylan spojrzał się tylko chłodno i ruszył w stronę swojego
samochodu bez żadnego pożegnania. Jedynie uśmiechnął się do mnie przepraszająco.
Założył na głowę kaptur i po chwili odjechał. Justin spojrzał na mnie, a jego
twarz momentalnie złagodniała. Rysy jego twarzy zdały się wydawać na bardziej
przyjazne. Pocałował mnie pośpiesznie w czoło i zabrał zakupy.
-Kochanie, dlaczego mnie nie zawołałaś? Zabrałbym to z
auta, ale ty oczywiście musisz postawić na swoim. Jesteś taka uparta..
Podniósł wyżej siatki z zakupami, żeby im się przyjrzeć.
Zmarszczył brwi i wszedł do środka. Zachowywał się, jakby ugryzła go osa. W
ogóle zastanawiało mnie co się wydarzyło kilka minut temu. Weszłam do środka i
po cichu zamknęłam za sobą drzwi. Justin już dawno zniknął z mojego pola
widzenia. Rozebrałam się w przedpokoju i prawie że na palcach weszłam do
kuchni. Justin rozpakowywał zakupy. To znaczy opróżniał reklamówki stawiając
wszystko na stole. Mimo, że weszłam po cichu nie byłam niewidzialna. A Justin
zachowywał się jakby mnie nie widział.
-Pokłóciliście się?
-Chloe, to sprawa między mną a nim, nie mieszaj się,
proszę.
Odpowiedział bez namysłu, ale zaraz odłożył trzymającą w
ręku reklamówkę z owocami i spojrzał na mnie. Poczułam się trochę dziwnie bo
nie miałam oczywiście zamiaru mieszać się w jego sprawy. Przynajmniej nie w te,
gdzie nie było to nic poważnego. Do kłótni z przyjacielem podchodziłam na razie
z dystansem, miał prawo mieć sprzeczki tak samo jak ja z Maggy. Spuściłam
wzrok, jeżdżąc palcem po oparciu krzesła. I pomyślałam, że nie powinnam się
teraz odzywać wcale. A przynajmniej na razie. To nie był chyba najlepszy
moment. Justin podszedł jednak do mnie i wysilił się na uśmiech. Nie szczery,
ale doceniałam próby.
-Przepraszam, nie powinienem się do ciebie tak odezwać.
Złapał za moje dłonie i przyłożył je sobie do ust.
Pocałował je długo, patrząc mi w oczy. Jego nie były takie same co zawsze. Coś
go dręczyło i byłam tego świadkiem.. Zdałam sobie sprawę, że od jakiegoś czasu
w ogóle się nie odzywam.
-Nie powinienem odreagowywać na tobie, przepraszam.
Objął mnie za szyję i przytulił do swojego torsu. Objęłam
go w pasie i przywarłam policzkiem do
jego szarej, pachnącej koszulki. Serce biło mu w szalenie nierównym tempie, był
zdenerwowany.
-Rozumiem.
Powiedziałam ciszej niż zamierzałam, a Justin pocałował
mnie w głowę.
-Jak spotkanie z Maggy? Udane?
Zapytał niepewnie, a ja pokiwałam twierdząco głową. I
przypomniało mi się nagle jak Justin rozmawiał z kimś przed telefon, zanim
pojechałam do miasta, a nie była to miła rozmowa. Może rozmawiał właśnie z
Dylanem? Przeszkodziłam im w rozmowie, więc może postanowił przyjechać i TO
wyjaśnić.
-Jesteś głodny?
-Nie.
Powiedział, ale otworzył znowu usta, żeby coś powiedzieć.
-To znaczy chętnie coś z tobą zjem. Na co masz ochotę?
Założył kosmyki moich włosów za ucho i odwrócił się, by skończyć
wypakowywanie zakupów.
***
Zakręciłam kran i wytarłam mokre ręce w ściereczkę.
Pomyłam po wczesnej kolacji, i zastanawiałam się gdzie zniknął Justin. Dopiero
co siedział w salonie, ale już go tam nie było. Przez całą kolację widziałam,
że dręczyła go kłótnia z przyjacielem. Chciałam jakoś pomóc, ale nie chciałam
na niego naciskać. Odłożyłam ściereczkę i niepewnie ruszyłam w stronę schodów. W
domu słyszalny był jedynie grający w salonie telewizor. Weszłam do sypialni i
spojrzałam automatycznie na drzwi od łazienki. Były zamknięte, ale jakoś
podświadomie czułam, że Justin tam jest. Zapukałam i od razu usłyszałam głośne
„proszę”. Uśmiechnęłam się. Może mimo wszystko miał ochotę ze mną rozmawiać. Otworzyłam
drzwi, i jeszcze raz uśmiechnęłam się do siebie. Justin kończył się golić z
ogromnym skupieniem na twarzy. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie,
przyglądając się z jaką dokładnością Justin pociąga maszynką. Spowolnił swoje
ruchy spoglądając na mnie w odbiciu lusterka. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam,
gdy zdałam sobie sprawę, że zorientował się, że mu się przyglądam.
-Wyglądasz młodziej.
Na moje słowa Justin się uśmiechnął, nie przerywając
sobie. Naprawdę zarost dodawał mu lat, podobało mi się to nawet.
-Już mi to przeszkadzało, nie mogłem wytrzymać.
-To dobrze, bo ja też.
Uśmiechnęłam się zadziornie a Justin się zaśmiał. Odłożył
maszynkę i przemył wodą twarz. Wytarł ją w mięciutki błękitny ręcznik i
odwrócił się w moją stronę.
-Przeszkadzał ci mój zarost?
Podszedł do mnie i odjął mnie w talii. Jego dłonie szybko
zjechały na mój tyłek.
-Z zarostem wyglądasz na dużo starszego i to
podniecające, ale.. moje wrażliwe miejsca są.. za bardzo wrażliwe.
Przejechałam dłonią po jego gładkim policzku i brodzie. Justin
się zaśmiał a ja przysunęłam się do niego, napierając swoim kroczem na jego. Zaciągnął
się powietrzem, wstrzymując oddech. Przygryzłam wargę, a jego usta szybko
znalazły swoje miejsce na mojej szyi. Przejechał po mojej skórze językiem a
mnie przeszedł dreszcz. Niepewnie dotknęłam dłonią jego policzka jeszcze raz, i
zdziwiłam się jaki jest rozpalony. Odsunęłam się i spojrzałam na jego twarz,
przyglądając się dokładnie. Justin spojrzał co robię, przymrużając przy tym
oczy.
-Dobrze się czujesz?
-Tak, nic mi nie jest.
Przyłożyłam dłoń do jego czoła i byłam pewna, że ma
gorączkę. Miał też szkliste i zaczerwienione oczy. Nie rozumiałam dlaczego
zauważyłam to dopiero teraz.
-Kochanie, masz gorączkę.
-Nic mi nie jest, Skarbie. Przesadzasz.
Justin uśmiechnął się, chcąc wrócić do swoich igraszek,
ale ja odsunęłam się, nadal mu się przyglądając.
Leżałam na łóżku bawiąc się włosami Justina. Tak jak się
tego spodziewałam cały wieczór kichał, smarkał i przecierał oczy. Jak mały pięcioletni
chłopczyk. Teraz leżał przytulony do moich nóg, z głową na wysokości mojego
brzucha, co chwile się wiercąc i poprawiając. Spał tak od dobrej godziny i nie
wiem jakim cudem, ale najwidoczniej było mu tak wygodnie. Co prawda byłam tylko
w za dużej na mnie koszulce Justina i całe nogi miałam nagie, ale nie było mi
zimno. Rozgrzane ciało Justina wystarczająco mnie ogrzewało. Byłam trochę
zaskoczona, że tak nagle go wzięło, ale już przy stole wydawał się być
niewyraźny. Uśmiechałam się do siebie, gdy na niego patrzałam, bo jego pozycja
wyglądała trochę jakby pilnował fasolki. Fasolka nie była już co prawda
fasolką, ale nie docierało do mnie, że czas tak szybko mija. Tak naprawdę nie
docierało do mnie, że noszę w sobie dziecko. Dziecko Justina. Chociaż działo
się to w stu procentach naprawdę, nie wiem dlaczego dla mnie brzmiało to
nierealnie. Spojrzałam na szafkę nocną słysząc wibrację telefonu. Chciałam jak
najszybciej go wziąć, aby Justin się nie obudził. Wstrzymałam jednak oddech,
gdy prawie zwaliłam na podłogę kubek z wypitym tylko do połowy lekarstwem
Justina. Marudził, że więcej nie wypije aż zasnął. Odblokowałam telefon, a
Justin zaczął się wiercić. Zaczęłam z powrotem bawić się jego włosami i
przestał. Zaśmiałam się sama do siebie i otworzyłam smsa od Maggy.
„Pokłóciłam się z Dylanem, jest dziś nie do zniesienia..
Możesz rozmawiać?
Wystukałam pośpiesznie wiadomość, że nie teraz, zanim
sama nie zdecydowałaby się zadzwonić. Nie chciałam obudzić Justina, a nie
miałam jak się ruszyć. Byłam pewna, że gdybym próbowała wydostać się z jego
objęć, rozbudziłby się. Ledwo co zdążyłam odłożyć swój telefon, zauważyłam, że
jego miga na poduszce obok. Numer był nieznany, a ja pomyślałam, że to ta sama
osoba co wcześniej. Zwątpiłam co do tego, czy to Dylan. Przyszło mi na myśl, że
to jednak coś poważniejszego, skoro w ogóle nie chciał ze mną o tym rozmawiać.
Ekran telefonu dalej migał a ja coraz bardziej nie mogłam uleżeć w bezruchu.
Drgnęłam, gdy Justin zaczął kaszleć. Podniósł głowę, żeby spojrzeć na mnie i
uśmiechnął się lekko. Był zaspany i nie otworzył nawet dobrze oczu. Był słodki.
-Długo spałem?
-Nie.
Uśmiechnęłam się a Justin zdezorientowany odwrócił się i
chwycił za ponownie dzwoniący telefon. Bez zastanowienia wcisnął czerwoną słuchawkę
i wyłączył całkowicie telefon. Trochę mnie to zdziwiło, ale otworzyłam jedynie
usta. Nic nie mówiłam. Odwrócił się z powrotem i położył na brzuchu, wtulając policzek
w pościel. Wyciągnął rękę, głaskając mnie po łydce.
-Nie jest ci zimno?
-Nie. Powinieneś iść dalej spać, ciągle jesteś
niewyraźny.
Mruknął niezadowolony pod nosem i wsadził dłoń między
moje uda. Uśmiechnęłam się i jego kąciki także się podniosły. Widziałam, że
jest nadal zmęczony, ale nie chciał iść spać.
-Nie mogę cię zarazić, chyba powinienem spać dziś na
kanapie.. To będzie ciężka noc.
Powiedział niezadowolony i zamknął oczy ściskając
powieki. Spojrzałam na zegarek i zdziwiłam się trochę, że dopiero dziewiętnasta.
Widziałam, że się męczy, Justin nienawidził być chory. Zresztą tak jak ja. I
szczerze nie chciałam spać sama. Zabrałam rękę Justina i podniosłam się.
-Zobaczysz, że jutro będzie lepiej. Ugotuję, ci rosół.
Wstałam z łóżka a Justin uśmiechnął się szeroko. Jak
dziecko na wieść, że dostanie nową zabawkę.
-Jesteś moim aniołem, Chloe, wiesz?
Zaśmiałam się wychodząc z sypialni.
***
Sam
-Chcesz im dzisiaj powiedzieć?
-Tak. Zaraz jak przyjadą, przy kolacji.
-Mama albo zrobi ci wykład na temat tego, że jesteś jeszcze
za młoda i powinnaś się zabezpieczać, a Justin powinien być bardziej
odpowiedzialny, albooo.. popłacze się ze szczęścia i będzie przeżywać, że
niedługo zostanie babcią. Jest nieprzewidywalna.
Chloe latała po całej kuchni, szukając co chwilę czegoś
po szafkach, próbując czy dobrze przyprawiła jedzenie lub i tak je
przyprawiała. Była zdenerwowana i nie wiedziała dokładnie za co ma się w końcu zabrać.
Szczerze to powinienem jej chyba pomóc ale bałem się wchodzić jej w paradę.
-Sam, nie pomagasz mi…
Spojrzałem na Justina wchodzącego do kuchni, wciągającego
do płuc zapach, który roznosił się po całym domu. Byłem już w sumie trochę
głodny. Popijałem sok, przyglądając się obrazkowi przede mną. Justin podszedł
do Chloe i objął ją od tyłu całując w skroń. Przekręcił tylko oczami, gdy Chloe
wydostała się szybko z jego objęć podchodząc do szafki, robiąc przy tym hałas.
Wyciągnęła łyżkę i podała ją Justinowi.
-Nie wiem, czy to w ogóle ma jakikolwiek smak. Czegoś
chyba brakuje.
Justin uśmiechnął się próbując sosu. Odłożył łyżkę do
zlewu i chwycił Chloe za rękę. Chciała go wyminąć, ale Justin zaszedł jej
drogę.
-Ej, Skarbie. Wszystko jest pyszne, spokojnie.
-Przeszkadzasz mi tu.
Chciała ponownie go wyminąć, ale Justin objął jej
policzki, zmuszając ją, by na niego spojrzała. Pocałował ją długo w usta, a
Chloe wyluzowała się. Naprawdę przyjemnie się na nich patrzyło. Aż dziwnie
poczułem się z tym, że na początku byłem przeciwny temu związkowi. Był moim
dobrym kumplem , a teraz miał być także ojcem dziecka Chloe. I jej mężem.
-Nie musisz się denerwować. Mama na pewno dobrze to
przyjmie, myszko.
Chloe uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy. Jego słowa
ją uspokoiły. Pocałował ją w nos, a Chloe wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
Poczułem wibracje w kieszeni i wyciągnąłem telefon. Dzwoniła Ash.
-To Ashley. Pewnie dzwoni, żeby ją już odebrać. Z powrotem
odbiorę rodziców z lotniska i za godzinę powinienem być.
Chloe zrobiła znowu przestraszoną minę a za zaśmiałem się
odbierając telefon. Fajnie było żyć z myślą, że nie długo zostanę wujkiem.
Myślałam że się nie doczekam
OdpowiedzUsuńJustin chory musiał wyglądać słodko
Chloe martwi się przyjazdem rodziców
Musisz szybko napisałaś następny bo chyba umrę z ciekawości co się wydarzy
Kocham i Czekam na więcej
<3<3<3<3<3
Strasznie kocham czytać Wasze komentarze, dziękuję bardzo <333
UsuńJezu w takim momencie się skończyć. Nie wytrzymam do kolejnego rozdziału. Mam nadzieje że rodzice Chloe będą szczęśliwi gdy dowiedzą się o dziecku. Rozdział jest mega świetny :-) czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Skarbie ;*
UsuńJezu w takim momencie!!! 😱😭😭😭😭 Ja nie wytrzymam do następnego! Chcę żeby juz przyjechali i się dowiedzieli, ze ich córka zostanie mamą! 😍😛 AAA... Czekam na next ! 😝😙🙌
OdpowiedzUsuń<333
UsuńŚwietny ❤️😘 Jestem mega ciekawa o co chodzi z dylanem i ta kłótnia i co oni ukrywają... 🤔🤔 mam nadzieje ze to nic złego... aaa już sobie wyobraziłam takiego chorego justina i na krok bym od niego nie odchodziła 😂😂 to ff moze trwać wiecznie ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńTak. Mimo, że chory, taki Justin musi być przesłodki <3 i dziękuje za takie piękne słowa, naprawdę <33
Usuń