26 lis 2016

Rozdzial 28

Oparłam się o łokieć naciągając na siebie bardziej pościel. Miałam ochotę pogłaskać go po policzku, ale bałam się, że go obudzę. Wyglądał uroczo, a ja po prostu się uśmiechałam. Na jego widok. Słońce padało na jego pięknie wymodelowaną twarz. Wystające kości policzkowe, idealnie wykrojony nos, pełne zaróżowione usta, długie, ciemne opadające na policzki rzęsy. Włosy w naturalnym świetle wydawały się odrobinę rozjaśnione, przez co wpadały w odcień złota, komponującego się idealnie z jego ciemną i miękką skórą. Jego umięśniona klatka piersiowa unosiła się miarowo i opadała nieco wolniej. Zacisnęłam usta w cienką linię przyglądając się jego tatuażom. Biała pościel zakrywała jego ciało do połowy nadając temu jakiś zagadkowy wyraz. Ta biel wyrażała niewinność, a on sam.. tajemnice, w szerokim tego słowa znaczeniu, dobre serce i mocny charakter. Mieszanka cudowna, coś na podobieństwo anioła. Tak, to dobre określenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie po raz kolejny i wtuliłam policzek w poduszkę. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, ale chciałam wpatrywać się w niego dopóki nie otworzy oczu. Chyba, że w ostateczności zmuszona zostanę wstać do pracy. Justin poruszył się, marudząc coś pod nosem a ja wstrzymałam oddech. Justin odwrócił się jednak bardziej w moją stronę, a jego kąciki ust odrobinę się podniosły. Oczy miał nadal zamknięte, ale sen odszedł w zapomnienie. Teraz idealnie mogłam wpatrywać się w jego piękną twarz. Otworzył usta.
-Długo już nie śpisz? Czuję się obserwowany.
-Zbyt krótko, żeby się tym znudzić.
-Wpatrywaniem się we mnie?
Uśmiechnęłam się, a Justin otworzył oczy. Wyglądał jeszcze lepiej. Czy to możliwe? Pokiwałam potwierdzająco głową, a Justin wyszczerzył swoje białe i równe zęby. Wyciągnęłam dłoń, by delikatnie przejechać po policzku Justina knykciami. Jego dłoń szybko objęła moją, całując jej zewnętrzną stronę. Długimi i mokrymi pocałunkami.
-Chodź tu, słoneczko.
Justin objął mnie chętnie i wtulił twarz w mój dekolt. Pocałował moją chłodną skórę i znów zamknął oczy. Zaczęłam bawić się jego włosami, a Justin mocniej się we mnie wtulił.
-Która godzina?
-Przed ósmą, musze zaraz wstawać.
Justin mruknął niezadowolony pod nosem i podniósł na mnie wzrok. Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach pocałunek. Odrzuciłam na bok pościel, a Justin nie chętnie wypuścił mnie z objęć, wyglądał jak małe, kochane dziecko.
-O której się zobaczymy? Mam po ciebie przyjechać?
Owinęłam w pasie paseczek od szlafroku i pokiwałam przecząco głową. Miałam dziś trochę zawalony dzień i na samą myśl wróciłabym z powrotem do łóżka.
-Po pracy mam spotkać się z Maggy, a później z Samem. Muszę także przeprosić za twoje naganne zachowanie w galerii.
Justin oparł się o łokieć a ja ruszyłam do łazienki.
-Możesz dać sobie z tym spokój, nie mam zamiaru przepraszać tego palanta.
Krzyknął, a ja przekręciłam jedynie oczami. Szczerze to bałam się spotkania z Nathanem odkąd wyszliśmy z galerii po ich ostrej wymianie zdań.

***

Czułam jak z każdym kolejnym ruchem brakowało mi tchu. Skracał mi się oddech i kręciło mi się w głowie. Nie byłam pewna, czy uda mi się powtórzyć jeszcze raz ten układ. Rano udało mi się jakimś cudem uniknąć śniadania, żeby nie zwymiotować na środku sali. Wtedy Nathan miałby dopiero do myślenia, a Justin kategorycznie zabroniłby mi dalszego trenowania. Dobro dziecka było teraz jego łatwym argumentem, co niestety sprawdzało się. Cofnęłam się o kilka kroków i usiadłam na ławce, podparłam się o nią i zamknęłam oczy by powstrzymać zawroty. Było jednak gorzej, więc szybko z powrotem je otworzyłam. Spojrzałam szybko w bok, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali. Oczywiście był to Nathan, nikogo innego nawet bym się tutaj nie spodziewała. Wyprostowałam się i wsadziłam splecione dłonie między uda, wcześniej zakładając za ucho włosy.
-Hej. Zobaczyłem, że już nie trenujesz i pomyślałem, że sprawdzę czy wszystko w porządku.
Uśmiechnął się nieśmiało i zajął miejsce obok mnie. Jednak nie tak blisko jak zawsze, wręcz dziwnie daleko. Utrzymywał dystans. Nie chciałam komentować jego zachowania, bo znałam bardzo dobrze jego powody. Uśmiechnęłam się uciekając wzrokiem.
-Tak, w porządku. To tylko chwilowe zawroty głowy. Nic wielkiego.
Przez chwilę panowała cisza, i wiedziałam doskonale, że to ja muszę ją przerwać.
-Nathan, przepraszam za tą sobotnią sytuacje, gdybym mogła to przewidzieć to..
-To co? Co byś zrobiła?
Przerwał mi, spoglądając w moją stronę. Zaschło mi odrobinę w gardle, chciałam także zniknąć.
-Justin miał swoje powody, co oczywiście nie usprawiedliwia go, ale..  nie chciał być nie miły.
Jego powodem była troska o mnie i nasze dziecko. Nie mogłam mu tego tak przedstawić. W ogóle wydawało mi się, że Nathan nie powinien tego na razie wiedzieć. Nie wiem dlaczego. Może to to spięcie gdzieś nad nimi dwoma. Wzajemna nienawiść do siebie, choć nie mam pojęcia skąd i kiedy się ona wzięła.
-Wydaje mi się, że cię ogranicza. Powinnaś się nad tym zastanowić.
-Słucham?
Wyrwało mi się szybko, bo to stwierdzenie wydawało mi się nie na miejscu. Nathan oparł się łokciami o kolana i spuścił wzrok na swoje buty.
-Myślę po prostu, że on na ciebie nie zasługuje, ale ty tego nie widzisz. Ten facet to same problemy. Słyszałem kiedyś nieco i..
-Nic a nic o nim nie wiesz. Nie znasz Justina. I nie masz prawa go oceniać, nie rozumiem w ogóle skąd ta rozmowa.
Naprawdę niczego o nim nie wiedział, ani o naszej relacji, zwłaszcza w ostatnich tygodniach. Poza tym co to w ogóle za uwaga. Nie podobała mi się ta rozmowa, i jakoś przeszło mi poczucie winy. Miał na myśli nie legalne wyścigi, czy bójki? Wstałam, a Nathan poszedł w moje ślady, stanął przede mną chcąc mnie zatrzymać przed wyjściem.
-Poczekaj. Rzeczywiście, to nie zabrzmiało za fajnie.
Podniosłam na niego wzrok, z chęcią słuchając jak ma zamiar się z tego wybronić. Byłam na niego zła. Denerwowały mnie jego uwagi.
-A kto na mnie zasługuje? Kogo masz na myśli?
Milczał, patrząc mi tylko w oczy. Ja spuściłam jednak szybko wzrok, gdy jego oczy powędrował na moje usta. Było tego stanowczo za wiele.
-Powinnam iść.
Wyminęłam go, ale Nathan złapał mnie za rękę, chcąc mnie zatrzymać. Spojrzałam najpierw na jego ściśniętą na moim ramieniu dłoń, później dopiero na jego twarz. Spotkaliśmy się wzrokiem i puścił mnie.
-Przepraszam. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że bardzo chcę, abyś przyjęła moją propozycję. Nie stało się to dlatego, że bardzo ale to bardzo cię lubię, ale.. zasłużyłaś sobie na to.
Złapałam za torebkę, która leżała obok ławki i nawet na niego nie patrząc ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Do widzenia.
Nie odpowiedział a ja zatrzasnęłam za sobą masywne drzwi. Oparłam się o ścianę obok, chcąc poukładać sobie to jakoś w głowie. Nie miałam pojęcia co ja mam teraz ze sobą w ogóle zrobić lub jak poprawnie interpretować jego słowa. Doszłam do tego, że Justin nie był bezpodstawnie zazdrosny o Nathana. Wcześniej tego nie dostrzegałam aż tak bardzo.. ale teraz wiem. Nathan nie lubił Justina, ale lubił mnie.. dużo bardziej niż powinien, a to nie wchodziło pod żadnym pozorem w grę. Musiałam się z tego jak najszybciej wycofać. Musiałam jedynie dobrze to rozpracować. Potrzebowałam rozmowy z Maggy. Odepchnęłam się od zimnej ściany i ruszyłam do drzwi wyjściowych.

***

-Pokłócili się o ciebie?
Słowa te wypowiedziane zostały powoli, dokładnie i głośno. Maggy jak zawsze wyolbrzymiała, a mi tak strasznie zależało, żeby podeszła do tego w stu procentach poważnie. I tak liczyłam się z tym, że palnie za chwilę coś dobitnie, i będzie to bardzo bliskie prawdy. Odłożyłam kubek na stół w salonie i usiadłam na kanapie obok przyjaciółki.
-Nie pokłócili się o mnie, ale.. pokłócili się w ogóle… I do tego wszystkiego niepotrzebnie złościłam się o to na Justina. Miał racje, a ja byłam taka ślepa…
Podciągnęłam kolana pod brodę i zamknęłam oczy.
-Oby dwoje są o ciebie zazdrośni. Tyle, że ty jesteś w ciąży z Justinem, będziesz matką jego dziecka.
-Maggy mówisz, jakbym czuła coś do Nathana. Po prostu nie wiem co mam robić. Chyba powinnam go unikać.
Przyjaciółka wstała i poszła do kuchni, znikając w niej na jakieś dwie minuty. Wróciła po chwili z butelką wina i kieliszkiem. Jednym. Usiadła na swoje poprzednie miejsce i z łatwością otworzyła wino, nalewając je do kieliszka.
-Zaproponowałabym ci, ale..
Uśmiechnęła się, a ja się zaśmiałam, łapiąc odruchowo za brzuch. Przygryzłam wargę i pomyślałam o fasolce, którą nosiłam w brzuchu. Spojrzałam także na pierścionek zaręczynowy od Justina, i przypomniały mi się słowa Nathana. On naprawdę nie miał o nim żadnego pojęcia. Nikt nie miał, tak jak miałam ja.
-Może powinnaś zrezygnować z tych treningów. I tak za jakiś czas będziesz musiała przestać tam chodzić. Dla zdrowia waszego dziecka.
Miała jak najbardziej racje, ale nie byłam pewna czy to już czas. Jest zdecydowanie za wcześnie na takie rzeczy. Inne kobiety pracują nawet do ostatniej chwili.
-Nie potrafię siedzieć bezczynnie w domu, i nic nie robić.
-Będziesz sprzątała, prała i gotowała, jak normalna matka i żona. Taki nasz los.
Zaśmiałam się, ale przyznam, że zabrzmiało to dziwnie. I strasznie nudno, i tak.. przewidywalnie. Co prawda wiedziałam, że nuda z Justinem jest nie możliwa, ale nawet gdyby, to nie przeszkadzałaby mi. Ani gotowanie dla niego, czy pranie lub sprzątanie. Lubiłam dla niego gotować, a uwielbiałam gdy on to robił dla mnie. I przyszło mi znowu na myśl, że wkrótce przestane mu się podobać..
-A kiedy brzuszek zacznie ci rosnąć, i te wszystkie huśtawki humoru..
-Maggy, nie kończ.
Przerwałam jej i obie się zaśmiałyśmy .
-A tak poważnie, to.. myślę, że na serio powinnaś skończyć znajomość z Nathanem. Chyba nie chcesz, żeby zepsuł wasz związek. Justin to wielki skarb, wskoczyłby za Tobą w ogień. Musisz to przemyśleć.
Maggy miała całkowitą racje. Sięgnęłam po herbatę i upiłam mały łyk. Nie wiedziałam tylko jak mam powiedzieć o tym Justinowi i jak on na to zareaguje.

***

Weszłam do domu, i od razu nabrałam podejrzeń, gdy zobaczyłam, że wszędzie są pogaszone światła. Nie było jednak do końca ciemno. Zdjęłam szybko płaszczyk i buty i weszłam niepewnie dalej. Otworzyłam jedynie lekko usta, gdy weszłam do kuchni. Justin odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko. Podszedł do mnie szybkim krokiem i złożył na moich ustach pocałunek. Miał na sobie zielony fartuszek, przewiązany w pasie, i lekko ubrudzony od przygotowywania tego, co właśnie ujrzałam na stole. W kilku miejscach porozstawiane po kuchni były czerwone i białe świeczki, a na środku stołu stał  w wazonie ogromny bukiet czerwonych róż.
-Cześć kochanie. Przygotowałem nam kolacje.
Sięgnął szybko i wyciągnął z wazonu jedną różyczkę, wręczając mi ją, i jeszcze raz całując. Tym razem nieco dłużej i namiętniej, wplątując w moje włosy palce i lekko pociągając je w dół, jeżdżąc przy tym delikatnie kciukami po moich policzkach. Biło od niego ciepło i przecudowny zapach perfum. Musiał brać nie dawno prysznic, jego skóra i włosy były lekko wilgotne.
-Mamy okazję, żeby świętować?
-Tak.
Odpowiedział szeroko się uśmiechając i odsunął mi krzesełko.
-Zapomniałam o czymś?
Spojrzałam na niego niepewnie. Czułabym się okropnie, gdybym o czymś zapomniała, a naprawdę nie miałam pojęcia co takie mogłoby to być. Justin zdjął z siebie fartuszek, i usiadł obok mnie. Złapał moją dłoń i przyciągnął ją do swoich ust. Składał na niej pocałunki, mówiąc między nimi.
-Nie. Po prostu Cię kocham, i.. stwierdziłem, że.. ostatnio nie byłem zbyt romantyczny.
-To jest romantyczne.
Powiedziałam szybko, i oby dwoje zaśmialiśmy się. Justin bardziej się do mnie przysunął a ja przygryzłam lekko wargę.
-Jeśli chcesz, po kolacji możemy obejrzeć jakiś film, chętnie przygotuje nam kąpiel, mamy wystarczająco płatków.
Spojrzał na bukiet, a ja się zaśmiałam. Położyłam dłoń na jego policzku, a on zamknął na moment oczy.
-Chyba brałeś już prysznic.
-Ale byłem sam.
Uśmiechnął się szeroko, a ja trochę spoważniałam. Na pewno o niczym nie zapomniałam? Dlaczego był taki wyjątkowo miły?
-Więc o wszystkim pamiętam? To znaczy nie zapomniałam o niczym?
-Nie, Skarbie. Absolutnie o niczym.
Justin złapał mnie za rękę, a ja wstałam i usiadłam mu na kolana. Justin chętnie mnie objął, a jedna jego dłoń powędrowała od razu na moje udo.
-Kocham Cię, Justin.
-Wiem, kochanie. Ja ciebie też.
Objęłam jego policzki i pocałowałam. Długo

______________________________________




4 komentarze: