Nie mogłam skupić się na skleceniu jednego porządnego
zdania, w coś co miałoby sens po przeczytaniu tego przez kogoś, kto nie jest
mną, na głos. Naprawdę bardzo chciałam w końcu przeczytać chociaż jedną
linijkę, nie urywając w połowie, i znów zaczynając od pierwszego słowa. Nie
rozumiałam, dlaczego okazywało się to aż tak trudne. Odwróciłam uwagę od
pogryzmolonej kartki papieru, gdy zdałam sobie sprawę, że przegryzłam prawie
gumkę do mazania przy ołówku. Skrzywiłam się, i obłożyłam go obok całej reszty kartek
i notesów.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się do przystojnego kelnera, który właśnie
wręczył mi kolejną szklankę wody z miętą i upiłam chętnie kilka łyków.
Spojrzałam szybko na zegarek, wracając do przeglądania kolejnych papierów. Była
już prawie osiemnasta, a ja siedziałam w tym barze i odwalałam papierkową
robotę.. po pracy. Ale szczerze byłam wdzięczna Nathanowi, że poprosił mnie,
abym wyjątkowo to za niego zrobiła. Nie miałam ochoty wracać do pustego domu, a
rozmowa z Justinem od wczoraj nieszczególnie się kleiła. Przez to, że było mi
głupio przed samą sobą, jak i przez to, że miałam za złe Justinowi kilka
rzeczy. Nadal nie rozumiałam dlaczego trzymał w tajemnicy przede mną spotkanie
z Susan. Oczywiście całkowicie wierzyłam w jego wersje wydarzeń, ale tym
bardziej nie mogłam tego rozgryźć. Po prostu chciałam być teraz sama. Do tego
wszystkiego miałam spotkać się dzisiaj z Maggy. Nie miałam pojęcia dlaczego
przełożyła wyjazd do taty na środę, ale tym samym nie musiałam spotykać dziś
Justina i spędzić wieczór z nią. Nie wiem dlaczego przed nim uciekałam, ale
chciałam chociaż jeden dzień przestrzeni. Wyrwałam się nagle z przemyśleń,
widząc jak przez dopiero co zapisane przeze mnie kartki przesiąka przeźroczysty
płyn. Podniosłam je szybko, ruszając nimi na wszystkie trony, aby jak
najszybciej się tego pozbyć. Wszystko było rozmazane. Skierowałam wzrok na
męskie ręce, które właśnie podnosiły przewróconą szklankę.
-Strasznie panią przepraszam, nie mam pojęcia jak to się
stało!
-Co pan najlepszego zrobił? Wszystko zniszczone.
Wstałam pośpiesznie z krzesła, gdy poczułam jak woda,
która kapała właśnie z baru, przesiąka przez moją bordową sukienkę. Mężczyzna
podał mi garść serwetek, a ja odsunęłam się o krok, próbując ratować jakoś stan
zarówno mojego ubrania, jak i notatek.
-Tak strasznie mi przykro.
Kątem oka widziałam, że mężczyzna z pomocą barmana
próbuje ogarnąć panujący na barze chaos. Założyłam kosmyk włosów za ucho i
podniosłam wzrok na mężczyznę. Zamarłam. Jedyne co mogłam w tej chwili zrobić,
to otworzyć ze zdziwienia usta, a po chwili po prostu je zamknąć.
-Jordan?
-Chloe?
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że właśnie stał przede
mną starszy brat Susan, dokładnie taki jak go zapamiętałam. Przez te kilka lat
nie zmienił się ani trochę. I poczułam ogromny ból brzucha ze stresu, gdy
pomyślałam, że jego wizyta tu wiąże się ze sprawą Susan, moją i.. Justina. Nie
to nie mogło być tak, przecież nie pojawiłby się tutaj tak szybko, prawda?..
-Co ty tutaj robisz?
***
Szłam wolnym krokiem utrzymując rytm, nadeptując na co
drugą kostkę w chodniku. Zawsze robiłam tak, gdy byłam mała i chodziłam do
szkoły. Zawsze za wcześnie kończył mi się czas, i w bramie musiałam biec,
słysząc pierwszy dzwonek na lekcje. Na szczęście w siódmej klasie wyrosłam z
tego. Tym razem nie musiałam się nigdzie spieszyć. Wracałam do domu,
przypominając sobie rozmowę z Jordanem w barze. Był całkiem inny niż Susan i
nawet dało się z nim pośmiać. Był jej przyrodnim bratem, ale wydawało się, że
przychyliłby dla niej nieba. Był starszy od nas o pięć lat i zajmował się
psychologią. Poczułam wielką ulgę, gdy usłyszałam całkiem inny powód jego
przyjazdu, niż moja groźba jej śmiercią. Poprawiłam torbę na ramieniu, gdy
przypomniał mi się widok rozbitej o ścianę butelki.
-Chloe?
Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam głos Justina. Odepchnął
się od maski samochodu i ruszył w moim kierunku. Co on robił pod moim domem?
Wyglądał na zmartwionego.
-Cześć, co tu robisz?
Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona, całując w
czoło. Uśmiechnęłam się, czując jego bliskość. Cieszyłam się, że go widziałam,
miałam już dość tego uciekania przed nim, nie potrzebowałam aż tyle czasu na
bycie samą.
-Jak to co? Jest dwudziesta godzina, a ty nie odbierasz
moich telefonów! Chciałem odebrać cię z pracy, ale ciebie po prostu już tam nie
było. Dowiem się gdzie się podziewałaś?
No tak. Mogłam się tego spodziewać, że tak to się właśnie
skończy. Ale straciłam całkiem poczucie czasu siedząc z Jordanem i słuchając
jego, przyznam ciekawych opowieści.
-Przepraszam, rozładował mi się telefon. Nie chciałam Cię
martwić.
Justin przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w
głowę. Słyszałam jak szybko bije mu serce. To przez to, że się martwił. Do tej
pory nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo..
-Ehm, wejdziesz?
-Jadłaś coś? W ogóle gdzie ty byłaś?
***
-Ciekawi mnie po co on tutaj w ogóle przyjechał.
Uśmiechnęłam się, widząc jak Justin przejęty mówi z pełną
buzią. Wstałam z kanapy, odstawiając miseczkę z sałatką na stół, i udałam się
do kuchni, po zimny sok pomarańczowy z lodówki. Uwielbiałam go, i zawsze
zajmował honorowe miejsce na dolnej półce drzwi lodówki.
-Chcesz soku?
Krzyknęłam do Justina, sięgając do kredensu po szklanki.
-Poproszę. A miałem nadzieję, że dotarło coś do jej
pustej głowy.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się pod nosem. Był dzisiaj wyjątkowo
rozgadany, buzia nie zamykała mu się nawet na dwie minuty. Wróciłam do salonu i
postawiłam szklankę Justina obok niego, a sama siadłam na fotel, zabierając po
drodze pilot od telewizora.
-Hej, kochanie, coś nie tak?
Odwróciłam się w jego stronę i pokiwałam przecząco głową.
-Nie, dlaczego?
-Jesteś jakoś małomówna. Nadal jesteś zła o tą sytuacje
z..
-Nie, już mówiłam. Jestem trochę zmęczona.
Odwróciłam się z powrotem, przełączając bezmyślnie
kanały. Justin milczał przed chwilę, a ja miałam wrażenie, że mi się przygląda.
-Nie musiałaś siedzieć po pracy i odwalać za niego
papierkowej roboty. To jego obowiązek.
Jeśli miał zamiar robić mi teraz rozprawki na temat tego
jaki to nie jest Nathan, co robi źle, i czego nie powinien a co powinien,
wolałam tego nie słuchać. Odłożyłam pilota i zabierając ze sobą miseczkę z
resztką sałatki, wyszłam do kuchni. Justin wstał z kapany i ruszył za mną, a ja
tylko przekręciłam oczami, podchodząc do zlewu. Odkręciłam kran z zamiarem
pomycia naczyń, ale Justin podszedł do mnie i go zakręcił.
-Co robisz?
Złapał mnie za rękę i usiadł przy stole, sadzając mnie
sobie na kolana.
-O co chodzi?
-Nie wszyscy na tym świecie są źli, Justin.
Zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
-Chloe, nie chciałem powiedzieć nic złego, po prostu
uważam, że dajesz mu się wykorzystywać. To nie twój obowiązek siedzieć po
godzinach w papierach.
-Justin chciałam to dla niego zrobić, po prostu mnie
poprosił.
Wstałam z jego kolan i podeszłam z powrotem do zlewu, tym
razem Justin nie miał zamiaru mi w tym przeszkadzać. I dobrze.
-Przepraszam.
Nie odwróciłam się, ale kąciki ust lekko mi się podniosły.
Nie odpowiadałam, więc postanowił kontynuować.
-Przepraszam, że znów się go czepiam. Możemy już o nim
nie rozmawiać?
Poczułam jak delikatnie obejmuje mnie w pasie i całuje w
ramie. Tego tematu naprawdę miałam już po dziurki w nosie, i mało brakowało,
żebym po prostu nim zwymiotowała... Zazdrość Justina powoli zaczynała mnie
dobijać. Naprawdę powinien dać sobie spokój z Nathanem. Kiwnęłam twierdząco
głową.
-Masz ochotę coś porobić? Mogę u ciebie zostać jeśli
chcesz.
Pocałował mnie w skroń, a ja zakręciłam kran, chwytając za
ściereczkę.
-Maggy wyjeżdża jutro na tydzień, chciała się ze mną zobaczyć. Wyjdziemy na
drinka.
Odwróciłam się w jego stronę, a Justin oparł się rękoma o
blat, po moich obydwóch stronach ciała.
-Idziecie same?
-Idziemy z Bo i Samy.
Odłożyłam na bok ściereczkę i odsunęłam rękę Justina.
Chciałam iść do salonu, ale Justin złapał mnie za rękę. Odwróciłam się do niego..
-Chloe, czy między nami jest okej? Mam wrażenie, że nie
wszystko jest w porządku.
Spuściłam wzrok na podłogę, i zdałam sobie sprawę, że
może rzeczywiście jestem dziś dla niego nieco oziębła. Miałam po prostu gorszy
dzień, ale nie mogło się to odbijać na Justinie. Podeszłam do niego i objęłam
go w pasie, przytulając się policzkiem do jego torsu. Justin chętnie objął moje
ramiona i pocałował w głowę.
-Przepraszam. Wszystko jest w porządku, po prostu to
dziwny dzień. Nie chciałam, żebyś tak pomyślał.
Podniosłam na Justina wzrok i uśmiechnęłam się. Widziałam
jak jego kąciki powoli unoszą się w uśmiechu.
-Jeżeli chcesz mogę was podwieźć.
-Nie chcę Cię fatygować, pojedziemy taksówką.
-Doskonale wiesz, że to dla mnie żaden problem.
-Wiem, ale naprawdę dziękuję.
Stanęłam na palcach i pocałowałam go długo.
***
Siedziałam z Samy przy stoliku, popijając drinka i
obserwując jak Maggy i Bo wywijają na parkiecie. Nie miałam dzisiaj nastroju
na.. cokolwiek. Sączyłam drugiego drinka odkąd tu przyszłyśmy, a Maggy dopiero
co wlała w siebie z szóstego, czy siódmego. Chciało mi się z niej śmiać, widząc
jak co chwilę próbuje złapać równowagę, a Bo reaguje w ekspresowym tempie by ta
nie zaliczyła poniżającego upadku. Ja nie miałam zamiaru się upijać, poza tym
dostałam wyraźne wskazówki co do tego, żebym nie piła za dużo i na siebie
uważała. Tak obiecałam, więc nie miałam zamiaru martwić Justina, wracając do
domu ledwo co stąpając po ziemi. Było tu nawet przytulnie. Byłam tutaj pierwszy
raz, ale podobało mi się tu. Lokaj mieścił kilka stolików, parkiet, i dość duży
bar. Przy wejściu, obok posadzonej w doniczce palmy, z ciemnego drewna schody
prowadziły na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się kilka pokoików. Podniosłam
wysoko głowę, gdy zauważyłam znajomą twarz. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy
zdałam sobie sprawę, że to Travis. Stał przy schodach z niższym od siebie
blondynem, oby dwoje z piwem w ręku. Śmiali się, i wydawało się, że są już
lekko podpici. Wstałam i przejechałam dłonią po materiale sukienki, żeby poprawić
jej stan. Skierowałam nagle wzrok na środek parkietu, widząc jak Bo podnosi
Maggy z parkietu. Podbiegłam do nich bez zastanowienia i zaciągnęłam
przyjaciółkę pod ścianę obok baru.
-Maggy co ty robisz? Jesteś prawie nie przytomna, koniec
tego.
Maggy oparła się o ścianę i spojrzała na mnie.
-Sorki, po prostu trochę zakręciło mi się w głowie.
Przygryzła wargę i spuściła wzrok na podłogę. Doskonale
wiedziałam o kim teraz myśli i nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć. Wiedziałam
jedynie, że to przez niego.
-Nie upijaj się tak przez niego, Dylan nie jest tego
warty.
Maggy odbiła się od ściany i stanęła prosto, uśmiechając
się lekko.
-Zaraz wracam, idę do łazienki.
-Idę z Tobą.
-Nie. Naprawdę sobie poradzę, i zaraz do was zejdę.
Powiedziała i ruszyła w stronę schodów. Travis’a, ani blondyna
już tam nie było. Wróciłam do stolika i wygrzebałam z torebki komórkę.
Wystukałam numer Justina i zakryłam dłonią ucho, chcąc coś usłyszeć w tym hałasie.
-Hallo, Chloe?
-Justin, mógłbyś po nas przyjechać? Maggy jest totalnie
nachlana. Nie wiem, czy jest w stanie dojść sama do taksówki.
Odwróciłam głowę, gdy do stolika wróciły Samy i Bo.
-Jasne, tylko nie ruszajcie się stamtąd, Kochanie.
-Dobrze.
Uśmiechnęłam się do słuchawki i rozłączyłam się. Wpakowałam
telefon z powrotem do torebki i zawiesiłam ją sobie na ramię.
-Idę po Maggy, zaraz wracam.
Krzyknęłam do dziewczyn chcąc zagłuszyć muzykę, i
ruszyłam w stronę schodów. Na górze znajdował się długi, ciemny korytarz,
mieszczący po oby dwóch stronach kilka drzwi. Na samym końcu znajdowały się
drzwi do łazienek. Przyspieszyłam, rozglądając się na boki.
-Maggy?
Pchnęłam ciężkie drzwi ostatniej kabiny, ale zawiedziona
szybko wyszłam z powrotem na korytarz. Przystanęłam, gdy usłyszałam czyjś
śmiech. Spojrzałam na drzwi obok mnie i poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, gdy
w moich uszach odbił się dźwięk, którego nie chciałam słyszeć. Otworzyłam usta,
gdy zdałam sobie sprawę, że to Maggy. Podeszłam wolnym krokiem do drzwi, i
złapałam za klamkę. Zacisnęłam powieki i otworzyłam drzwi. Zamarłam, gdy zdałam
sobie sprawę z tego co właśnie zobaczyłam. Siedziała na nim okrakiem, oby dwoje
prawie cali rozebrani, a ja miałam ochotę zwymiotować.
-Maggy? Travis…
__________________________________
PRZECZYTAŁE/AŚ? ZOSTAW PROSZĘ SKARBIE KOMENTARZ <3
Chce więcej ❤️❤️ Kocham 😍😍
OdpowiedzUsuńUlala dzieje się z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały,cudowne ;* ♥
OdpowiedzUsuńBomba!!!! ☺
OdpowiedzUsuńSuper!!! Kiedy następny?
OdpowiedzUsuń