16 paź 2016

Rozdzial 20 * oczami Justina

Zapukałem delikatnie w drzwi, ale nie musiałem czekać na odpowiedź zbyt długo. Wszedłem do środka i ujrzałem siedzącego nad biurkiem ojca, z okularami na nosie, grzebiącego coś w papierach. Siedział w nich tak od wczoraj, a przerwy robił sobie tylko na posiłki i leki. Odsunął na bok notatnik i oparł się o biurko, przyglądając mi się z uśmiechem. Usiadłem naprzeciwko niego i oparłem się wygodnie w fotelu.
-Nie sądzisz, że wystarczy ci tej pracy? Jeszcze zdążysz to nadrobić.
Ojciec zdjął okular i złożył je, odkładając ostrożnie obok notatnika.
-Po prostu nie wiem co mam ze sobą zrobić. A firma mimo wszystko mnie potrzebuje.
-A ty czegoś potrzebujesz?
Dodałem szybko, a on uśmiechnął się lekko. Wstał z krzesła i przesiadł się na kanapę przy stoliku. Obserwowałem każdy jego ruch, i mogłem z zadowoleniem stwierdzić, że naprawdę było z nim już dobrze. Co nie oznaczało, że miał się przepracowywać.
-Jest coś takiego. Chciałbym z Tobą porozmawiać. Chodź tu synu.
Spojrzałem na niego przez chwilę, i domyślałem się o czym znowu chce rozmawiać. Nie zamierzałem jednak wyprzedzać faktów, więc wstałem i zająłem miejsce obok niego.
-Przemyślałeś już moją propozycję?
No i bingo. Miałem ochotę przewrócić oczami jak szczeniak, ale wziąłem po prostu głębszy oddech.
-Tato, nie jestem prawnikiem.
To był naprawdę kiepski pomysł. Nie chciałem tego. Nie chciałem firmy. Oczywiście chciałem wyprowadzić się gdzieś z Chloe, zacząć nowe życie, ale nie jako prawnik. Mimo że kiedyś chciałem robić coś w tym kierunku, wszystko zniknęło. Jakby nie patrząc, przez niego. Gdy na dobre zniknął z mojego życia, te plany także zniknęły. Nie zamierzałem wracać do tego w rozmowie z nim, ale to nie było do końca takie życie jakiego bym pragnął.
-Ale jesteś mądry, poradzisz sobie.
-Kocham samochody. Mogę siedzieć cały dzień w warsztacie, ale nie w.. kancelarii. Nigdy tego nie robiłem, i nie jestem w tym dobry. Wolę zostać przy swoim.
Tata mimo wszystko i tak nie miał zamiaru dać mi w tym temacie spokoju. Z jednej strony nie było to nie do przyjęcia, ale z drugiej podświadomie nic od niego nie chciałem. Może to w większości blokowało mnie od przyjęcia tej propozycji. Rozmowa zmieniała się powoli w charakter sprzeczki, a nie miałem zamiaru się z nim kłócić.
-Chcę, żebyś po prostu zarządzał moją firmą, gdy mnie już nie będzie. Nie musisz być prawnikiem, ale rządź dobrze. Możesz założyć do tego dziesięć warsztatów, jeśli to jest to co chcesz robić, ale zaopiekuj się tym. Nie dałem ci za dużo w życiu, co było ogromnym błędem, ale chcę dać ci coś teraz. Wiem, że jesteś niezwykłym, dorosłym facetem, ale nie musisz osądzać mnie tak do końca życia. Porozmawiaj o tym z Chloe. Ona na pewno mądrze ci doradzi.
Uśmiechnąłem się odruchowo w reakcji na jej imię. Nie miałem szczerze pojęcia, jaka może być na to jej reakcja, ale.. miał rację. Przez tą sytuacje zdałem sobie sprawę, że nie chcę mieć do niego więcej żalu. W dużej mierze była to zasługa. Chloe. Wchodząc do mojego życia, wniosła tak wiele dobrego.
-Obiecaj, że to przemyślicie, razem.
Spojrzałem w jego oczy i ujrzałem przez sekundę jakąś cząstkę mnie. Spuściłem szybko wzrok, i pokiwałem twierdząco głową.
-Porozmawiam z Chloe.

***

-Wujku, przyjdziesz zaraz na kolację?
Odwróciłem się do Mellanie, głaszcząc ją po włosach. W słuchawce słyszałem już pierwszy sygnał.
-Oczywiście księżniczko, porozmawiam tylko z ciocią, dobrze?
Mellanie uśmiechnęła się szeroko, pokazując swoje ząbki, i pobiegła do kuchni. Odwróciłem się do okna, przejeżdżając dłonią po włosach. Uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem głos Chloe.
-Justin?
Wydawała się być jakaś zaniepokojona. Uśmiech zszedł mi lekko z twarzy.
-Cześć, Skarbie, oczywiście, że ja.
W słuchawce panowała chwileczkę cisza. Odwróciłem się, i ruszyłem do swojej sypialni.
-Tak, jasne, że tak. Po prostu czekałam aż zadzwonisz.
Usłyszałem w słuchawce dźwięk telewizora i zamknąłem za sobą drzwi, siadając na łóżku.
-Zajmowałem się cały dzień Mellanie, ale w niedzielę wracam. Strasznie za tobą tęsknie.
Naprawdę mocno tęskniłem. Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo. Wyciągnąłem z kieszeni bransoletkę, którą Chloe zostawiła w mojej torbie i uśmiechnąłem się sam do siebie.
-W takim razie Mellania miała dzisiaj szczęście.
Zaśmiałem się w reakcji na jej ton. Zdawała się być trochę smutna, albo czymś zmartwiona. Chciałem zacząć rozmowę o propozycji ojca, ale nagle stwierdziłem, że nie chcę zaczynać tego tematu przez telefon.
-Ja też za tobą tęsknie. Jak się czuje tata?
Chloe zaczęła znowu mówić, a ja wsadziłem bransoletkę z powrotem do kieszeni.
-Jakby miał trzydzieści lat. Zaskakująco dobrze. Jakoś się dogadujemy.
W miarę. Z każdym spotkaniem coraz lepiej, ale był tak uparty..
-Jeszcze nie będą chcieli cię puścić z powrotem.
Chloe zaśmiała się, a w mojej głowie pojawiła się myśl, że trochę ma racji. Ojciec chce, żebym przeprowadził się właśnie tutaj. Żebyśmy oboje się tutaj przeprowadzili. Ale chciałem ubrać to w inne słowa.
-Mellanie chyba za bardzo przyzwyczaiła się do mojej obecności. Jest taka kochana. Nadszedł dzień, w którym musiałem bawić się lalkami. Nie miałem wyjścia.
Chloe znów się zaśmiała, a ja uśmiechnąłem się. Lubiłem słuchać gdy się śmieje, i z każdą jedną sekundą naprawdę coraz bardziej chciałem być już w domu.
-Nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę.
Spoważniałem trochę, i nie wiedziałem co mam zrobić. Tak jak mi się wydawało od początku rozmowy była za cicha. Może powinienem skrócić pobyt tutaj. I tak moja obecność tutaj nic już nie zmienia.
-Kochanie, nie wiesz jak bardzo ja bym teraz tego chciał.. ale, wszystko w porządku tak?
Musiałem się upewnić, i usłyszeć to od niej. Zapanowała chwila ciszy.
-Tak, po prostu bardzo bym chciała, żebyś tu był.
Otworzyłem usta, ale szybko je z powrotem zamknąłem. Te słowa upewniły mnie, że powinienem wracać. I tak strasznie za nią tęskniłem. Uśmiechnąłem się szeroko. Spojrzałem na Mellanie, która właśnie weszła do mojego pokoju i usiadła obok mnie, wpatrując się we mnie, i słuchając o czym rozmawiam.
-Przyjdziesz na kolacje?
Pokiwałem twierdząco głową i odezwałem się z powrotem do Chloe.
-Obiecuje ci, że nie zorientujesz się kiedy, a już się zobaczymy. Musze kończyć, mała, Mellanie woła na kolacje.
-Ucałuj ją ode mnie.
-Tak zrobię. Kocham cię .
-Ja Ciebie też.
Odłożyłem telefon od policzka, gdy Chloe rozłączyła się. Zastanawiało mnie, co ją dręczy. Rzuciłem telefon na łóżko, i podniosłem Mellanie na ręce. Zaczęła śmiać się i piszczeć. Zacząłem całować ją po policzkach, a ona objęła mnie za szyję.
-To co idziemy do kuchni?
-Tak, mama czeka na nas.

***

Położyłem torbę przed drzwiami, grzebiąc w kieszeniach, w poszukiwaniu kluczy. Uśmiechnąłem się szeroko na myśl, że zobaczę zaraz Chloe. Domyślałem się, że jeszcze śpi, więc po cichu wszedłem do środka. Zdjąłem buty w przedpokoju i ruszyłem w stronę schodów. Po cichu jak najbardziej umiałem wszedłem do sypialni,, i od razu na moich ustach pojawił się uśmiech. Postawiłem torbę przy drzwiach do łazienki, i usiadłem na łóżku obok Chloe. Spała na mojej połowie łóżka, co zapewne robiła przez całe pięć dni. Mogłem tak przyglądać się jej cały dzień. Włosy rozrzucone miała po całej poduszce, a ona sama skulona była w kłębek. Spojrzałem na zegarek. Było już w pół do dziesiątej, więc do głowy przyszło mi, że powinienem zrobić nam śniadanie. Nie mogłem oprzeć się, żeby nie pocałować jej w czoło. Chloe ruszyła się, a ja bez zastanowienia wstałem z łóżka. Wyszedłem po cichu z sypialni. Czułem się jakoś swobodnie, krzątając się po kuchni, i wiedząc, że Chloe śpi spokojnie w moim łóżku wiedziałem, że jestem w domu. Ściągnąłem kurtkę, i zabrałem się za śniadanie. Otwierając lodówkę stwierdziłem, że nie była ona zbyt pusta. Przekręciłem oczami na myśl, że Chloe albo najadała się lodami albo czekoladą, lub po prostu nie jadła. Wyciągnąłem kartonik z jajkami i pokręciłem niedowierzając głową. Byłem pewien, że to bardziej ta druga opcja. Lub pół na pół. Postawiłem patelnie na gaz, i wyciągnąłem z szafki dwie miseczki. Zaśmiałem się na myśl, że pierwsze co to musze pokroić jakieś owoce. Bez tego Chloe śniadania nie zje. Szczerze ja sam byłem już trochę głodny. Roztrzepując jajka ruszyłem do salonu, i włączyłem telewizor. Naprawdę cieszyłem się, że jestem już w domu. Nie mogłem się doczekać, kiedy moja piękna kobieta wstanie z łóżka. Rzadko co spała do tej godziny, więc pewien byłem, że zaraz wstanie. Wlałem jajka na patelnie i odwróciłem się, słysząc coś za sobą. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy zobaczyłem na schodach Chloe. Stała zaspana i z rozczochranymi włosami. Nie sposób było się nie uśmiechać. Miała na sobie krótką szarą koszulkę i białe seksowne majtki. Uśmiechnęła się szeroko i szybko do mnie podbiegła. Podskoczyła a ja złapałem ją w pasie. Przytuliła mnie mocno za szyję i owinęła nogami w biodrach. Zaśmiałem się w reakcji na jej zachowanie. Przytuliłem ją mocniej do siebie, a Chloe objęła dłońmi moje policzki, złączając nasze usta w długim i namiętnym, pełnym tęsknoty pocałunku. Posadziłem ją na blacie, a Chloe przygryzła wargę.
-Co za miłe powitanie.
Uśmiechnąłem się szeroko, a Chloe jeszcze raz mnie pocałowała. Była taka kochana, i uśmiechnięta. Zupełnie odwrotnie niż wczoraj przez telefon.
-Co tutaj robisz?
Przysunąłem się do niej bliżej i pocałowałem o czoło, mocniej obejmując ją w pasie. Była zaspana i wyglądała uroczo. Uśmiech nie schodził nam oby dwóm z twarzy.
-Powiedziałaś wczoraj, że chciałabyś abym tu był. A więc jestem.
-Nie o to mi chodziło.. to znaczy.. o to, ale..
Chloe była trochę zaskoczona, ale cieszyła się. Odwróciliśmy się nagle w stronę kuchenki, gdy coś pomału zaczynało się przypalać. Na szczęście udało mi się odratować nasze śniadanie. Spojrzałem kątem oka na Chloe i widziałem jak uśmiecha się, machając w powietrzu nogami.
-Masz ochotę na coś konkretnego?
Otworzyłem lodówkę, zastanawiając się, czego brakuje. Wyciągnąłem ulubiony sok Chloe i postawiłem go na kredensie obok.
-Na ciebie.
Przeniosłem wzrok na przygryzającą wargę Chloe, i uśmiechnąłem się, podchodząc do niej wolnym krokiem
-Rozumiem w takim razie, że jesteś najedzona.
-Głodna, i to bardzo.
Kąciki jej ust podniosły się wysoko, a ja oparłem się o blat, po oby dwóch stronach jej ciała. Pocałowałem ją delikatnie w szyję, a Chloe z ochotą przechyliła głowę, dając mi większy dostęp. Uwielbiała być całowana po szyi. Poczułem na tyłku jak obejmuje mnie nogami, i przyciąga stanowczo do siebie.
-Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że już jesteś. Już miałam zamiar cały dzień przespać.
Po raz setny dziś zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek. Przyznam, że byłem za. Chętnie spędziłbym z nią cały dzień w łóżku.
-Jeszcze nic straconego, pisze się na to.
Z trudem wydostałem się z jej objęć, sięgając do szafki po talerze. Chloe zeskoczyła z blatu, i siadła przy stole. Nałożyłem jajecznice i postawiłem wszystko na stole. Nie zapominając o owocach i soku. Usiadłem naprzeciwko Chloe i chętnie przyglądałem się jak bierze się za jedzenie.
-Jak z tatą?
Jak z tatą.. pomijając jego pomysł, było całkiem dobrze. Przyszło mi do głowy, że mógłbym jej teraz o tym powiedzieć, ale szybko odrzuciłem tę myśl. Nie miałem pojęcia jak może na nią zareagować, a mieliśmy piękny poranek. Piękny pod każdym względem.
-Ehm.. dobrze. Naprawdę dobrze. Jest już nawet chętny wrócić do pracy.
-Tak szybko?
-Nie potrafił usiedzieć w domu, i tak siedział w papierach. A ty? Co robiłaś przez te dni?
Chloe sięgnęła po szklankę, zerkając na mnie w czasie picia. Miałem wrażenie, że ma mi coś do powiedzenia, ale po chwili odstawiła szklankę, i odsunęła talerz. To wszystko? Nie była głodna?
-Siedziałam w domu, spotykałam się Maggy.. A w przyszły tydzień ja i Ty wybieramy się do galerii na pokaz.
Uśmiechnąłem się , nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi. Chloe zaśmiała się i postanowiła mi to wytłumaczyć.
-W następny weekend w galerii będzie jakaś podobno bardzo ciekawa wystawa, a do tego nasze studio przygotowało jakiś pokaz. Małe baletnice.
Uśmiechnąłem się, widząc proszącą minę Chloe. Ale jasne, chciałem z nią iść, jeśli tego właśnie chciała.
-Zgadzasz się?
-Jasne.. ale chyba nie skończyłaś tego jeść?
Wskazałem na jej talerz z lekko poważną miną, a Chloe przyciągnęła miseczkę z owocami.
-Mam tydzień, żeby wbić się w starą czerwoną sukienkę. A z moim wielkim tyłkiem.. muszę sobie odpuścić twoje pyszne śniadanie.
Przykucnęła na krześle i nachyliła się nad stołem, jedząc nabitego na widelec arbuza. Mój wzrok od razu powędrował na jej biust. Sutki odbijały się od jej szarej koszulki, a ja poczułem w kroczu reakcje. Starałem się jednak normalnie zjeść dalej śniadanie. Chloe wyprostowała się, a ja chcąc nie chcąc znów na nią spojrzałem.
-Uwielbiam twój tyłek. Nie wolno ci z nim niczego robić, rozumiesz?

Chloe zaśmiała się i przejechała powoli językiem po górnej wardze. Wiedziałem, co próbuje zrobić i udawało się jej to. Poprawiłem się na krześle, a Chloe wstała od stołu. Odłożyłem widelec, widząc jak kręci tyłkiem idąc na górę. Była prowokująca, i taki właśnie był jej zamiar. Wstałem z krzesła i ruszyłem za nią do sypialni. Stanąłem w progu i zdjąłem z siebie koszulkę. Chloe leżała na łóżku i zaczęła się śmiać, gdy zacząłem iść w jej kierunku. Podniosła nogi do góry, a ja poczułem jak zawartość moich bokserek zwiększa się. 
__________________________________
PRZYCHODZĘ DO WAS Z BONUSOWYM ROZDZIAŁEM <3 PO TYCH PRZEMIŁYCH KOMENTARZACH DOSTAŁAM WENY I POMYŚLAŁAM, ŻE NAPISZE COŚ INNEGO :) MIMO, ŻE W SUMIE MAŁO NOWEJ TREŚCI, TO SIĘ WAM PODOBAŁO :* 
A TYM CZASEM ŻYCZĘ WAM UDANEJ NIEDZIELI I DO KOLEJNEGO ROZDZIAŁU :***

12 komentarzy: