15 sie 2016

Rozdzial 11

ROZDZIAŁ WRĘCZ PRZECIEKA EROTYZMEM XD TYLKO DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA 

Śniłam o słońcu, ciepłej wodzie, ochładzającym wietrze i kolorowych napojach. Ale wszystko po prostu zniknęło w jednej sekundzie, gdy usłyszałam ten strasznie denerwujący dźwięk budzika. Była już pewnie ósma godzina. Nie miałam siły podnieść powiek, i miałam przeogromną nadzieję, że Justin sięgnie po ten wkurzający telefon i go wyłączy. Albo rzuci nim o ścianę. Czułam przy uchu jak miarowo bije Justowi serce, a klatka piersiowa lekko się unosi. Nie chętnie przesunęłam jego dłoń z mojego ramienia i odsunęłam się, sięgając po telefon na szafce nocnej. Ledwo co otworzyłam jedno oko, i rozczarowałam się, gdy okazało się, że to jednak nie mój budzik. Spojrzałam na szafkę obok Justina i miałam ochotę przeklnąć, że jeszcze go nie wyłączył.
-Kochanie, wyłącz to.
Szturchnęłam go, ale Justin tylko mruknął coś pod nosem. Niestety to, że wyciągnę rękę nie wystarczyło. Podniosłam się, i przełożyłam nogę przez ciało Justina. Usiadłam na nim okrakiem i sięgnęłam po telefon. Poczułam ulgę w uszach, gdy powtarzająca się bez końca i w kółko melodia ucichała. Spojrzałam na Justina i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że przeciera oczy. Byłam mega zmęczona, ale cieszyłam się. To miał być mój trzeci dzień w pracy i w sumie nie mogłam się doczekać kolejnych zajęć. Ale o wiele lepsze było to, że od kilku dni Justin zasypiał i budził się obok mnie.
-Wstawaj śpiochu.
Nadal siedząc na Justinie okrakiem, włożyłam mu dłonie pod koszulkę, i przejechałam nimi po jego ciepłym torsie. Uśmiechnął się ożywiony, kładąc swoje dłonie na moje uda.
-Nie możemy zostać w łóżku?
-Nie, nie możemy. Ja idę na zajęcia, a Ty umówiłeś się z Gregiem, w warsztacie.
Jego palce zaczęły powoli wędrować ku górze mojego uda. Dotknął materiału moich mocno wyciętych majtek i zatrzymał się.
-Mogę?
Naprawdę zaskakujące było to, jak bardzo był delikatny wobec mnie i nie chciał dotykać mnie, gdy sobie tego nie życzyłam. To na szczęście był koniec moich bolesnych dni. Uśmiechnęłam się, a Justin wsunął swoje palce pod materiał bielizny, ściskając mocno moje pośladki. Doskonale zrozumiał moją nie werbalną odpowiedź. Przycisnął mnie do swojego ciała, dodatkowo uniósł swoje biodra.
-Nie chcę się spóźnić.
-Mam ochotę cię przelecieć.
Otworzyłam lekko usta w odpowiedzi jednocześnie na jego nagły wulgarny język, jak i na zaskakująco szybką reakcje jego krocza pode mną.
-To nie bywałe jak z bezkonkurencyjnego romantyka w sekundę potrafisz zmienić się w wulgarnego łobuza.
Justin zaśmiał się, jeszcze raz mnie do siebie przyciskając.
-Otwieram oczy, a moja kobieta siedzi na mnie w seksownych majtkach, ocierając się bezlitośnie o mojego wrażliwego.. przyjaciela. Cóż mogę więcej powiedzieć. Jestem tylko facetem, a Ty..
Zaciągnął się powietrzem przez zaciśnięte zęby, i przejechał językiem po wargach. Zaśmiałam się, przejeżdżając delikatnie paznokciami po jego umięśnionym brzuchu.
-Panie Bieber, jest pan po prostu nie wyżytym seksualnie obiektem, którego trzeba sprowadzić do parteru. Jeżeli zostanę w tej pozycji jeszcze pięć minut,  spóźnię się na sto procent.
Justin podniósł się, przyjmując pozycje siedzącą i objął mnie mocno w pasie. Łobuzerski uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Pani Benson, oboje doskonale wiemy, że na pewno jest już pani mokra, co doprowadza mnie do szaleństwa. Marzę o tym by się w Pani zanurzyć.
Wsadził swoje zniecierpliwione ręce po moją koszulkę, muskając palcami moje ciało, od brzucha coraz wyżej. Zatrzymałam jego dłonie, odsuwając się.
-Skarbie muszę wstać, nie chcę, żeby .. ktokolwiek był na mnie zły, że się spóźniłam. Albo zawiedziony.
Justin ciaśniej mnie objął i przyciągnął do siebie najmocniej jak tylko się da.
-Nathan zrozumie. Nie możesz zadzwonić, że będziesz godzinę później?
-Nie. I puść mnie proszę.
Justin spuścił wzrok i uśmiechnął się szeroko. Przycisnął mnie ponownie do swojego krocza i przejechał nosem po moim sutku, odbijającym się od szarej koszulki. Otworzyłam usta, gdy poczułam, jak przez materiał przygryza go i pociąga lekko do siebie. W jednej sekundzie stwardniał, a ja poczułam dreszcze tam na dole. Ruszyłam się, chcąc wydostać się z jego uścisku, a Justin otworzył usta, wydając z siebie gardłowy jęk.
-Zrób tak jeszcze raz.
Zdałam sobie sprawę, że otarłam się mocno o jego krocze. Czułam jak jego objętość zwiększa się pode mną. Pewne było to, że nic nie mogło się wydarzyć, i tak za daleko to wszystko zaszło. Nie teraz. Musiałam to zakończyć.
-Justin proszę cię. Jest już dwadzieścia po.
-Ale Chloe..
Zabrałam jego ręce od mojego tyłka i wstałam szybko, nachylając się by podnieść z dywanu moje spodnie.
-Nie wiem, czy mój kutas to wytrzyma.
Odwróciłam się w jego stronę, patrząc jak pociera dłonią o swoje krocze. Rzuciłam w niego spodniami, i pokazałam, żeby puknął się w czoło.
-Jesteś cholernie zboczony. Nie wiem czy to da się jeszcze wyleczyć.
Justin zaśmiał się i wstał szybko z łóżka. Ruszyłam biegiem do łazienki, zanim wpadnie mu do głowy pomysł, żeby znowu mnie zatrzymywać.

***

-Widzisz? Nie spóźniłaś się.
Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dwie minuty, świetny czas. Zachowywał się dzisiaj gorzej niż dziecko, chciało mi się śmiać. Ale miał dobry humor, przez co i ja się śmiałam. Zwłaszcza z jego durnych tekstów.
-Dziękuję.
Pocałowałam go pośpiesznie w policzek, i odwróciłam się, łapiąc za klamkę.
-Hej, czekaj. To tyle?
Spojrzałam na niego i już wiedziałam, że chodzi mu o pożegnanie. Nachyliłam się, a Justin złapał moje policzki w dłoń i pocałował mnie mocno. Chciałam się już od niego oderwać, ale poczułam jak przejeżdża po mojej wardze językiem. Objęłam jego szyję i wplątałam palce w jego włosy. Nasz pocałunek zrobił się trochę brutalny, jakby naprawdę miał mnie za chwilę przelecieć. I szczerze miałam na to ogromną ochotę. Odepchnęłam go pospiesznie od siebie i zaciągnęłam powietrza.
-Muszę iść.
-Ale obiecaj mi coś.
-Co?
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin poprawił się na siedzeniu.
-Widzimy się wieczorem u mnie. Ugotuje coś pysznego.
Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Nachyliłam się, opierając rękę o otwartą szybę.
-Jak sobie życzysz.
-Załóż na siebie tą białą bieliznę. Tą z koronki.
Wyprostowałam się, słysząc czyjeś kroki. Spoważniałam, widząc Nathana. Modliłam się w duchu, żeby nie słyszał naszej rozmowy. Czułam, jak na moje policzki wkrada się róż.
-Hej Chloe, idziesz?
Spojrzał na zegarek na nadgarstku, a ja nachyliłam się szybko z powrotem do szyby.
-Pa.
Uśmiechnęłam się, ale Justin już nie był już taki wesoły.
-Lepiej mu powiedz.
Wyprostowałam się, a Justin odjechał. Oczywiście musiał wszystko psuć. Gdy zostaliśmy już sami, Nathan uśmiechnął się i ruszył.
-To chyba nie są damskie perfumy.
Podniosłam na niego wzrok, czując lekkie zakłopotanie. Co go to obchodziło, i dlaczego stawiał mnie w takiej niezręcznej sytuacji?!
-Jeśli Cię to obchodzi, to nie.
Zatrzymał się, i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
-Ej, przepraszam, jeśli powiedziałem coś nie tak. To nie moja sprawa.
-Właśnie, nie twoja.
Ruszyłam zostawiając go w tyle, ale po chwili zatrzymałam się, i odwróciłam do niego.
-Ehm, to ja przepraszam, nie chciałam na ciebie tak naskoczyć.
Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi.

***

-To widzimy się dopiero w poniedziałek?
-Na to wygląda.
Uśmiechnęłam się do Nathana i wyszłam z sali. Zamknęłam za sobą drzwi, i gdy się odwróciłam ujrzałam Travis’a. Uśmiechnął się szeroko, a ja podeszła do niego pośpiesznie. Nadal był tak przystojny jak w sklepowym uniformie, tak jak go zapamiętałam.
-Chloe? Co Ty tutaj robisz?
-Prowadzę zajęcia. Ale raczej co Ty tutaj robisz?
Pokazał gestem skinienia głowy korytarz po prawo i przejechał dłonią po włosach.
-Odbieram siostrę z zajęć baletu. To jednorazowa sprawa, mama została dzisiaj dłużej w pacy.
Oboje spojrzeliśmy w stronę korytarza, na którym znalazł się właśnie tłum małych dziewczynek w blado różowych strojach baletnic. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy niska blondyneczka podbiegła do chłopaka i przytuliła się do niego. Miała przepiękny uśmiech i chowała się na jego nogą. Przykucnęłam i wyciągnęłam w jej kierunku dłoń.
-Cześć, księżniczko. Jestem Chloe.
Dziewczynka odpowiedziała na mój gest, i tylko się uśmiechnęła.
-Przedstaw się, no dalej.
Odsunął się lekko, a dziewczynka podeszła bliżej do mnie i jeszcze raz podała mi rękę.
-Marie.
-Jak pięknie.
Odbiegła z powrotem do brata, a ja zaśmiałam się i wstałam.
-Miło było Cię widzieć, może wpadniesz tu jeszcze kiedyś.
-Teraz już na pewno tak.
Spojrzał się prosto w moje oczy i przedłużył spojrzenie. Matko, dlaczego za każdym razem czułam się aż tak nie zręcznie. Ludzie mam chłopaka. Chyba powinnam mieć to napisane na czole. Albo na koszulce, to byłoby dobre wyjście.
-Muszę już lecieć. Do zobaczenia.
-Pa, Chloe.
Wyszłam pośpiesznie, i wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni wibrujący telefon. Wiadomość od Justina. Nawet nie zdążyłam jej otworzyć, a już uśmiechałam się tak szeroko jak tylko potrafiłam. Musiałam załatwić jeszcze dwie rzeczy. Chciałam zaskoczyć Justina, więc musiałam znaleźć sklep z bielizną, a później coś ważniejszego.

***

-Wpadł do mnie jak poparzony, myślałem, że coś się dzieje. Dobrze, że Greg odsunął podnośnik, bo opuściłem klucz i śrubka się poluzowała.
Maggy nic mi nie mówiła. Nie zadzwoniła, ani nie napisała żadnej wiadomości. O co mogli się tak ostro pokłócić? Wstałam z krzesła i podeszłam do Justina, siadając mu bokiem na kolana. Objęłam go za szyję i przejechałam knykciami po jego policzku.
-Dobrze, że nic Ci nie jest.
-Nie skończyłaś jeść.
Nie odpowiedział, zmieniając temat.
-Nie jestem już głodna.
-Zjedz to co masz na talerzu.
Sięgnęłam po brukselkę, która leżała na moim talerzu, a Justin tylko przekręcił oczami. Pewnie nie chodziło mu o to, ale naprawdę nie byłam głodna. Wsadziłam ją do buzi, a Justin złapał za moją dłoń. Uśmiechnęłam się, gdy wsadził sobie do ust mojego palca i zassał go lekko. Po chwili drugiego i trzeciego. Przy tym ostatnim spojrzał mi w oczy i jęknął cicho. Poprawił się na krześle, a ja uśmiechnęłam się.
-Czy to ma być jakiś podtekst, proszę pana?
-Podoba mi się to, wiesz?
-Co takiego?
-To „proszę pana”.
Położył dłoń na moim udzie i wsunął palce pod moją spódniczkę. Zdziwił się jednak, gdy zabrałam jego dłoń i wstałam z jego kolan.
-Możemy iść na górę?
Wstał i podszedł do mnie, łapiąc w biodrach.
-Wolałbym salon.
-Kanapa?
-Stół.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin zassał moją dolną wargę, wkładając do moich ust swój język. Pchnęłam go, a Justin szczerząc się splątał nasze palce, i ruszył do salonu. Zrzucił ze stołu jakieś papiery i usiadł, łapiąc mnie za tyłek, i ciągnąc do siebie. Zsunęłam z nóg buty i usiadłam na nim okrakiem, także zwalając pilota. Zaśmiałam się, a Justin podciągnął wysoko moją spódniczkę. Spojrzał w dół, żeby przekonać się, czy spełniłam jego życzenie. Uśmiechnął się a ja wyprostowałam się i zdjęłam z siebie ubranie, przeciągając je przez głowę. Po chwili byłam już w samej bieliźnie.
-Cholera, Chloe.. wyglądasz pięknie.
Objęłam go za szyję i zaczęłam namiętnie całować. Poruszałam się w przód i tył, ocierając się o jego kroczę, a Justin wypuszczał z siebie głośno powietrze. Złapał mnie nagle i wstał, obracając się i kładąc mnie na stole. Objęłam go w pasie nogami, a Justin ściągnął z siebie swoją koszulkę.
-Masz jakieś życzenia? Chcesz się pobawić? Masz ochotę na coś nowego? Jakieś pozycje?
Otworzyłam tylko usta, ale zamknęłam je po chwili nie wiedząc co odpowiedzieć, chociaż wiedziałam, czego chce. Pokiwałam twierdząco głową.
-Podnieś swój cudowny tyłek do góry, kochanie.       
Uniosłam chętnie biodra, a Justin nachylił się i pocałował mnie przez materiał majtek. Zaciągnął się ich zapachem i uśmiechnął. Złapał za cienkie paseczki bielizny i powoli zsunął mi je z tyłka, ud, łydek. Położyłam się z powrotem, a Justin przyłożył moje majtki do nosa i jeszcze raz się zaciągnął. Wsunął je sobie do tylnej kieszeni a z moich ust wymsknął się cichy jęk. To było podniecające.
-Pachniesz tak pięknie.
-Masz zamiar po prostu mnie przelecieć?
Klęknął między moimi nogami i spojrzał na mnie.
-Nie, nie chcę tego teraz. Chcę się Tobą rozkoszować.
Przejechał językiem po moim brzuchu, a ja wypchnęłam w jego stronę biodra.
-Zmieniłeś zdanie.
Czułam jego uśmiech na swojej skórze. Tworzył kółeczka i różne wzorki, zmierzając ku dołowi. Byłam niecierpliwa.
-Nie po to tyle czekałem, żeby po prostu szybko to załatwić. Ale to mógł być cudowny poranny numerek.
-W takim razie już nie mogę się go doczekać.
Justin wyprostował się i spojrzał na mnie szczerząc się szeroko. Wstał, jakby nagle postanowił zmienić plany i pociągnął mnie na brzeg stołu. Miałam nadzieje poczuć jego ciepły język, ale Justin przybliżył się naprawdę blisko, i złapał za moje kostki rozsuwając moje nogi. Zaczął ocierać się spodniami o moje krocze.
-Justin.
Jeszcze nigdy tak nie robił, a ja poczułam jak szybko robię się mokra. I jak szybko rośnie zawartość jego spodni.
-Powiedziałaś Nathanowi?
Odsunął się o centymetry i wsunął we mnie powoli dwa swoje palce, poruszał nimi powoli.
-Nie rozmawialiśmy o Tobie.
Oczywiście jeżeli nie licząc tej wymiany zdań co do perfum. Nathan postanowił nie wypowiadać jego imienia, ale oby dwoje doskonale wiedzieliśmy, że chodzi o niego.
-Ja mam mu to wyjaśnić?
-Nie.
Odpowiedziałam szybko, a Justin wsadził swoje palce do końca i zgiął je. Jęknęłam głośno.
-To żaden problem.
-Przestań, proszę.
Przestał poruszać ręką, a ja szybko za nią złapałam.
-Nie chodziło mi o to. Nie mów teraz o nim, to dziwne.
Pokiwał głową, ale zamiast kontynuować przesłodkie tortury wyciągnął ze mnie palce. Pochylił się nade mną i pocałował delikatnie.
-Przepraszam, nie chciałem tego zepsuć.
-Nie zepsułeś. Po prostu idźmy do sypialni.
Justin uśmiechnął się i wziął mnie na ręce, ciasno obejmując. Ruszył ze mną w stronę schodów.
-Wyglądasz cudownie.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się, całując go po szyi. Otworzył drzwi od sypialni, a ja kopnęłam je nogą by się zamknęły.
-Wiesz, że jestem najszczęśliwszą osobą na tej planecie?
Justin przystanął i spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
-Wiesz, że kocham Cię jak nikt inny na tej planecie?
Spoważniałam i spojrzałam prosto w jego brązowe tęczówki. Ja też strasznie go kochałam.
-Kochaj się ze mną.
Justin spojrzał na mnie i pocałował mnie delikatnie. Podszedł do łóżka i powoli mnie na nim położył. Zdjął z siebie dolną garderobę i klęknął między moimi nogami. Sięgnął do szafki i wyciągnął z niej prezerwatywę. Miał już rozrywać paczuszkę, ale odruchowo wyciągnęłam rękę, żeby tego nie robił.
-Czekaj.
-O co chodzi?
Nachylił się nade mną, odgarniając z mojej twarzy kosmyki włosów. Przygryzłam wargę i spojrzałam na niego. Objęłam jego ramiona.
-Byłam dzisiaj u ginekologa.
Milczał przez moment, ale po chwili spoważniał i przestraszony objął moją twarz, przejeżdżając kciukiem po moim policzku.
-Chloe, coś się stało?
-Nie.
Odparłam szybko, widząc jego wyraz twarzy.
-To o co chodzi?
-Nic takiego. Po prostu zwykła wizyta, ale..
Podparłam się rękoma o poduszki i podniosłam do pozycji siedzącej. Justin przyglądał mi się przestraszony, nie chciałam, żeby dłużej myślał, że coś się stało.
-Ale?
-Postanowiłam brać tabletki. Lekarz stwierdził, że to dobry pomysł. Po prostu samo wyszło.
-O co cię wypytywał?
Zaczął głaskać mnie po łydce, uśmiechnęłam się do niego.
-O nic takiego.
-Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś. Mogłem przecież iść z Tobą, jeśli byś tego oczywiście chciała.
Klęknęłam i objęłam go za szyję.
-Spojrzałam dzisiaj i zobaczyłam, że zbliża się kolejna wizyta. Uznałam, że to dobry pomysł. Nie jesteś zły, że nie ustaliłam tego z tobą?
-Nie kochanie, nie jestem. Ale jesteś pewna? Brałaś już te tabletki?
-Tak, dziś już brałam. Ale lekarz stwierdził, że najlepiej odczekać przynajmniej dwa dni. W przypadku tych akurat tabletek.
-Nie chcę czekać.
Justin wstał, kładąc mnie z powrotem. Nachylił się i pocałował mnie, a ja odepchnęłam go lekko.
-Mogą nie zadziałaś, to..
Spojrzałam na niego, był poważny, i wydawało się, że wiedział co mówi.
-Chcę się z Tobą teraz kochać. Bez tej folii. I doskonale wiem co mówię.
-Ale..
-Powiedz „nie” i.. nie będę nalegał.
Poczułam ukłucie w brzuchu. Przecież to mogło nieść ze sobą konsekwencje. Duże konsekwencje.
-Kocham Cię, Chloe.
Uśmiechnęłam się lekko i zdałam sobie sprawę, że jeśli trzeba będzie, ja także chcę ponieść te konsekwencje. Kochałam go całym sobą. Zarzuciłam mu ręce na szyję, całując zachłannie. Justin uśmiechnął się szeroko, kładąc się na mnie całym swoim ciężarem. Wsunął dłoń pod moje plecy i uniósł mnie lekko, odpinając mi stanik. Wyplątałam się szybko z ramiączek, a Justin rzucił moją bieliznę na bok.
-Jesteś pewna?
Otarł się główką o moje krocze a ja otworzyłam lekko usta. Oddech sam zaczął mi przyspieszać.
-Tak.
-Powiedz to, Chloe.
-Tak Justin. Jestem tego pewna.
Zamknęłam oczy, gdy poczułam jak we mnie wchodzi. Poruszał się powoli, opierając dłonie po oby dwóch stronach mojej głowy. Objęłam go w pasie, a Justin zaczął całować mnie po szyi.  Złapał po chwili za moje kostki i ułożył moje łydki na swoich ramionach. Jęknęłam, gdy wszedł we mnie głębiej. Doznałam jakiegoś innego uczucia, jakby silniejszego. Poruszał się szybciej, utrzymując tempo.
-Seks z Tobą to najcudowniejsze co może być.
Uśmiechnęłam się, po chwili zdejmując nogi z jego ramion, Justin wbił się we mnie mocno kilka razy, a ja wygięłam się do tyłu odchylając głowę. Justin nachylił się nade mną, szepcząc coś do ucha.
-Pozwól mi obserwować twój cudowny tyłek.
Poruszał się teraz naprawdę powoli, patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko, przygryzając wargę. Wyszedł ze mnie całkiem i jednym ruchem obrócił mnie na brzuch. Oparłam się o łokcie, czując na plechach jego ciepły i mokry język. Zjeżdżał nim powoli w dół.
-Nie wierć się.
Jęknęłam cicho, gdy poczułam jak składa pocałunek na moim lewym pośladku. Zassał moją skórę, a ja otworzyłam szeroko usta. Złapał mnie nagle w biodrach i pociągnął do siebie. Uniosłam tyłek, opierając się rękoma o poduszki. Justin rozstawił moje nogi lekko i poczułam, jak celowo ociera penisem o moje krocze.
-Justin..
-Och, Skarbie..
Poczułam jak we mnie wchodzi. Ruszał się stopniowo coraz szybciej, a ja wydobywałam z siebie urywane jęki. Wbił się we mnie nagle nieoczekiwanie mocno, a ja krzyknęłam.
-Lubię gdy krzyczysz. I masz taki jędrny tyłek.
Nasze ciała obijały się o siebie naprawdę szybko, powodując tym lekkie kołysanie łóżka. Odczucia były tak intensywne, że naprawdę miałam ochotę krzyczeć. Usłyszałam klaśnięcie, a dopiero po chwili poczułam pieczenie na pośladkach. Uśmiechnęłam się, podobało mi się to. Takiego Justina też lubiłam. Kochałam go nawet w kłótniach.
-Aaa!
Justin wszedł we mnie do końca i został w takiej pozycji kilka chwil. Wycofał się, ale zaraz powtórzył to jeszcze dwa razy. Usłyszałam jego ciche jęki i odrzuciłam do tyłu włosy. Justin wyszedł ze mnie powoli, a ja odwróciłam się i pchnęłam go, po czym upadł na pościel. Nachyliłam się, całując go po szyi, ssąc jego skórę. Przygryzłam ją lekko, jednocześnie łapiąc za jego przyrodzenie. Jęknął głośno przez zęby, a ja zaczęłam poruszać ręką.
-Kurwa.
Wysyczał, gdy wsadziłam go do buzi. Jego palce szybko powędrowały do moich włosów, wplątując się w nie.
-Chloe.
Przygryzłam lekko jego główkę, a Justin odchylił głowę i ścisnął mocno moje włosy. Zaczął poruszać ręką, nadając szybsze tempo moim poczynaniom. Miał nade mną kontrole i podobało mu się to. Przestał a ja wzięłam go do ust najgłębiej jak tylko mogłam. Oddychał nie równo.
-Chcę wejść w Ciebie.
Pchnął mnie na łóżko i z powrotem szybko we mnie wszedł. Złapał za moje dłonie i przycisnął je go poduszki, po oby dwóch stronach mojej głowy. Jęknęłam, lekko pociągając rękoma, a Justin puścił mnie od razu, poważniejąc.
-Przepraszam, nie chciałem znów…
-Justin proszę cię nie mów tego. To nie boli. Wręcz przeciwnie, proszę.
Zignorował moją prośbę, nachylając się i całując mnie po szyi i dekolcie. Nie rozumiałam dlaczego myślał, że zrobił mi krzywdę, ale rozumiałam dlaczego przestał.. Nie zniósłby znowu widoku siniaków. Tak bardzo chciałam, żeby się nie powstrzymywał, wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Zacisnęłam powieki, obejmując go w pasie.
-Chloe.
Poczułam na policzku jego dłoń i otworzyłam oczy. Nie chciałam tego, ale łza szybko spłynęła mi po skroni. Justin zamarł w bezruchu.
-Proszę Cię Justin.
Objęłam go w biodrach nogami, napierając na jego ciało.
-Boli Cię?
-Nie, po prostu jestem szczęśliwa. Cholernie mocno. Nie przestawaj.
Pocałował mnie w skroń, gdzie przed chwilą zleciała swobodnie łza, i znów zaczął się poruszać. Czułam, że moje ukłucia stają się częstsze a oddech szybko traci rytm. Wygięłam się niespodziewanie w łuk, krzycząc z rozkoszy. Moje ciało drżało pod wpływem orgazmu. Justin poruszał się szybko i po chwili on także doszedł. Tak dokładnie czułam jego ciepło. Justin uśmiechnął się szeroko i opadł na mnie swoim ciałem. Oboje uspakajaliśmy oddechy. Zaśmiałam się, gdy usłyszałam jak szepcze mi do ucha.
-Masz ochotę na wino?
________________________
MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO I ZOSTAWICIE PO SOBIE JAKIŚ KOMENTARZ <3 

11 komentarzy:

  1. Japierdole co za pornos! Kocham to o boże ahahh ♥♥♥ chce więcej takich scen ahahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju to było ekstra, Kocham ich, są tacy słodcy 😍 Masz taki talent dziewczyno, Podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślalaś nad zawodem pisarki bo to jest extra

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow to było naprawde mocne. Jak ja was kocham ❤️😍 ten rozdział jest najlepszy ze wszystkich +18 jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana na takie rozdziały w twoim wykonaniu czekałam,dodałaś taki cudowny w moje 18-ste urodziny Dziękuje ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w takim razie spóźnione wszystkiego najlepszego <333333

      Usuń
  6. Uwielbiam ich <3 naprawdę świetne opowiadanie :D <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny rozdzial ;)
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O jezu ten rozdział to cudo 😍😍😍
    Chcę już następny ❤

    OdpowiedzUsuń