ROZDZIAŁ WRĘCZ PRZECIEKA EROTYZMEM XD TYLKO DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA
Śniłam o słońcu, ciepłej wodzie, ochładzającym wietrze i
kolorowych napojach. Ale wszystko po prostu zniknęło w jednej sekundzie, gdy
usłyszałam ten strasznie denerwujący dźwięk budzika. Była już pewnie ósma
godzina. Nie miałam siły podnieść powiek, i miałam przeogromną nadzieję, że
Justin sięgnie po ten wkurzający telefon i go wyłączy. Albo rzuci nim o ścianę.
Czułam przy uchu jak miarowo bije Justowi serce, a klatka piersiowa lekko się
unosi. Nie chętnie przesunęłam jego dłoń z mojego ramienia i odsunęłam się,
sięgając po telefon na szafce nocnej. Ledwo co otworzyłam jedno oko, i rozczarowałam
się, gdy okazało się, że to jednak nie mój budzik. Spojrzałam na szafkę obok
Justina i miałam ochotę przeklnąć, że jeszcze go nie wyłączył.
-Kochanie, wyłącz to.
Szturchnęłam go, ale Justin tylko mruknął coś pod nosem.
Niestety to, że wyciągnę rękę nie wystarczyło. Podniosłam się, i przełożyłam
nogę przez ciało Justina. Usiadłam na nim okrakiem i sięgnęłam po telefon.
Poczułam ulgę w uszach, gdy powtarzająca się bez końca i w kółko melodia
ucichała. Spojrzałam na Justina i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że
przeciera oczy. Byłam mega zmęczona, ale cieszyłam się. To miał być mój trzeci
dzień w pracy i w sumie nie mogłam się doczekać kolejnych zajęć. Ale o wiele
lepsze było to, że od kilku dni Justin zasypiał i budził się obok mnie.
-Wstawaj śpiochu.
Nadal siedząc na Justinie okrakiem, włożyłam mu dłonie
pod koszulkę, i przejechałam nimi po jego ciepłym torsie. Uśmiechnął się
ożywiony, kładąc swoje dłonie na moje uda.
-Nie możemy zostać w łóżku?
-Nie, nie możemy. Ja idę na zajęcia, a Ty umówiłeś się z
Gregiem, w warsztacie.
Jego palce zaczęły powoli wędrować ku górze mojego uda.
Dotknął materiału moich mocno wyciętych majtek i zatrzymał się.
-Mogę?
Naprawdę zaskakujące było to, jak bardzo był delikatny
wobec mnie i nie chciał dotykać mnie, gdy sobie tego nie życzyłam. To na
szczęście był koniec moich bolesnych dni. Uśmiechnęłam się, a Justin wsunął
swoje palce pod materiał bielizny, ściskając mocno moje pośladki. Doskonale
zrozumiał moją nie werbalną odpowiedź. Przycisnął mnie do swojego ciała,
dodatkowo uniósł swoje biodra.
-Nie chcę się spóźnić.
-Mam ochotę cię przelecieć.
Otworzyłam lekko usta w odpowiedzi jednocześnie na jego
nagły wulgarny język, jak i na zaskakująco szybką reakcje jego krocza pode mną.
-To nie bywałe jak z bezkonkurencyjnego romantyka w
sekundę potrafisz zmienić się w wulgarnego łobuza.
Justin zaśmiał się, jeszcze raz mnie do siebie
przyciskając.
-Otwieram oczy, a moja kobieta siedzi na mnie w seksownych
majtkach, ocierając się bezlitośnie o mojego wrażliwego.. przyjaciela. Cóż mogę
więcej powiedzieć. Jestem tylko facetem, a Ty..
Zaciągnął się powietrzem przez zaciśnięte zęby, i
przejechał językiem po wargach. Zaśmiałam się, przejeżdżając delikatnie
paznokciami po jego umięśnionym brzuchu.
-Panie Bieber, jest pan po prostu nie wyżytym seksualnie
obiektem, którego trzeba sprowadzić do parteru. Jeżeli zostanę w tej pozycji
jeszcze pięć minut, spóźnię się na sto
procent.
Justin podniósł się, przyjmując pozycje siedzącą i objął
mnie mocno w pasie. Łobuzerski uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Pani Benson, oboje doskonale wiemy, że na pewno jest już
pani mokra, co doprowadza mnie do szaleństwa. Marzę o tym by się w Pani
zanurzyć.
Wsadził swoje zniecierpliwione ręce po moją koszulkę,
muskając palcami moje ciało, od brzucha coraz wyżej. Zatrzymałam jego dłonie,
odsuwając się.
-Skarbie muszę wstać, nie chcę, żeby .. ktokolwiek był na
mnie zły, że się spóźniłam. Albo zawiedziony.
Justin ciaśniej mnie objął i przyciągnął do siebie
najmocniej jak tylko się da.
-Nathan zrozumie. Nie możesz zadzwonić, że będziesz
godzinę później?
-Nie. I puść mnie proszę.
Justin spuścił wzrok i uśmiechnął się szeroko. Przycisnął
mnie ponownie do swojego krocza i przejechał nosem po moim sutku, odbijającym
się od szarej koszulki. Otworzyłam usta, gdy poczułam, jak przez materiał
przygryza go i pociąga lekko do siebie. W jednej sekundzie stwardniał, a ja
poczułam dreszcze tam na dole. Ruszyłam się, chcąc wydostać się z jego uścisku,
a Justin otworzył usta, wydając z siebie gardłowy jęk.
-Zrób tak jeszcze raz.
Zdałam sobie sprawę, że otarłam się mocno o jego krocze.
Czułam jak jego objętość zwiększa się pode mną. Pewne było to, że nic nie mogło
się wydarzyć, i tak za daleko to wszystko zaszło. Nie teraz. Musiałam to
zakończyć.
-Justin proszę cię. Jest już dwadzieścia po.
-Ale Chloe..
Zabrałam jego ręce od mojego tyłka i wstałam szybko,
nachylając się by podnieść z dywanu moje spodnie.
-Nie wiem, czy mój kutas to wytrzyma.
Odwróciłam się w jego stronę, patrząc jak pociera dłonią
o swoje krocze. Rzuciłam w niego spodniami, i pokazałam, żeby puknął się w
czoło.
-Jesteś cholernie zboczony. Nie wiem czy to da się
jeszcze wyleczyć.
Justin zaśmiał się i wstał szybko z łóżka. Ruszyłam
biegiem do łazienki, zanim wpadnie mu do głowy pomysł, żeby znowu mnie
zatrzymywać.
***
-Widzisz? Nie spóźniłaś się.
Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dwie minuty,
świetny czas. Zachowywał się dzisiaj gorzej niż dziecko, chciało mi się śmiać.
Ale miał dobry humor, przez co i ja się śmiałam. Zwłaszcza z jego durnych
tekstów.
-Dziękuję.
Pocałowałam go pośpiesznie w policzek, i odwróciłam się,
łapiąc za klamkę.
-Hej, czekaj. To tyle?
Spojrzałam na niego i już wiedziałam, że chodzi mu o
pożegnanie. Nachyliłam się, a Justin złapał moje policzki w dłoń i pocałował
mnie mocno. Chciałam się już od niego oderwać, ale poczułam jak przejeżdża po
mojej wardze językiem. Objęłam jego szyję i wplątałam palce w jego włosy. Nasz
pocałunek zrobił się trochę brutalny, jakby naprawdę miał mnie za chwilę
przelecieć. I szczerze miałam na to ogromną ochotę. Odepchnęłam go pospiesznie
od siebie i zaciągnęłam powietrza.
-Muszę iść.
-Ale obiecaj mi coś.
-Co?
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin poprawił się na
siedzeniu.
-Widzimy się wieczorem u mnie. Ugotuje coś pysznego.
Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Nachyliłam
się, opierając rękę o otwartą szybę.
-Jak sobie życzysz.
-Załóż na siebie tą białą bieliznę. Tą z koronki.
Wyprostowałam się, słysząc czyjeś kroki. Spoważniałam,
widząc Nathana. Modliłam się w duchu, żeby nie słyszał naszej rozmowy. Czułam,
jak na moje policzki wkrada się róż.
-Hej Chloe, idziesz?
Spojrzał na zegarek na nadgarstku, a ja nachyliłam się
szybko z powrotem do szyby.
-Pa.
Uśmiechnęłam się, ale Justin już nie był już taki wesoły.
-Lepiej mu powiedz.
Wyprostowałam się, a Justin odjechał. Oczywiście musiał
wszystko psuć. Gdy zostaliśmy już sami, Nathan uśmiechnął się i ruszył.
-To chyba nie są damskie perfumy.
Podniosłam na niego wzrok, czując lekkie zakłopotanie. Co
go to obchodziło, i dlaczego stawiał mnie w takiej niezręcznej sytuacji?!
-Jeśli Cię to obchodzi, to nie.
Zatrzymał się, i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
-Ej, przepraszam, jeśli powiedziałem coś nie tak. To nie
moja sprawa.
-Właśnie, nie twoja.
Ruszyłam zostawiając go w tyle, ale po chwili zatrzymałam
się, i odwróciłam do niego.
-Ehm, to ja przepraszam, nie chciałam na ciebie tak
naskoczyć.
Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi.
***
-To widzimy się dopiero w poniedziałek?
-Na to wygląda.
Uśmiechnęłam się do Nathana i wyszłam z sali. Zamknęłam
za sobą drzwi, i gdy się odwróciłam ujrzałam Travis’a. Uśmiechnął się szeroko,
a ja podeszła do niego pośpiesznie. Nadal był tak przystojny jak w sklepowym
uniformie, tak jak go zapamiętałam.
-Chloe? Co Ty tutaj robisz?
-Prowadzę zajęcia. Ale raczej co Ty tutaj robisz?
Pokazał gestem skinienia głowy korytarz po prawo i
przejechał dłonią po włosach.
-Odbieram siostrę z zajęć baletu. To jednorazowa sprawa,
mama została dzisiaj dłużej w pacy.
Oboje spojrzeliśmy w stronę korytarza, na którym znalazł
się właśnie tłum małych dziewczynek w blado różowych strojach baletnic.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy niska blondyneczka podbiegła do chłopaka i
przytuliła się do niego. Miała przepiękny uśmiech i chowała się na jego nogą.
Przykucnęłam i wyciągnęłam w jej kierunku dłoń.
-Cześć, księżniczko. Jestem Chloe.
Dziewczynka odpowiedziała na mój gest, i tylko się
uśmiechnęła.
-Przedstaw się, no dalej.
Odsunął się lekko, a dziewczynka podeszła bliżej do mnie
i jeszcze raz podała mi rękę.
-Marie.
-Jak pięknie.
Odbiegła z powrotem do brata, a ja zaśmiałam się i
wstałam.
-Miło było Cię widzieć, może wpadniesz tu jeszcze kiedyś.
-Teraz już na pewno tak.
Spojrzał się prosto w moje oczy i przedłużył spojrzenie.
Matko, dlaczego za każdym razem czułam się aż tak nie zręcznie. Ludzie mam
chłopaka. Chyba powinnam mieć to napisane na czole. Albo na koszulce, to byłoby
dobre wyjście.
-Muszę już lecieć. Do zobaczenia.
-Pa, Chloe.
Wyszłam pośpiesznie, i wyciągnęłam z tylnej kieszeni
spodni wibrujący telefon. Wiadomość od Justina. Nawet nie zdążyłam jej
otworzyć, a już uśmiechałam się tak szeroko jak tylko potrafiłam. Musiałam
załatwić jeszcze dwie rzeczy. Chciałam zaskoczyć Justina, więc musiałam znaleźć
sklep z bielizną, a później coś ważniejszego.
***
-Wpadł do mnie jak poparzony, myślałem, że coś się
dzieje. Dobrze, że Greg odsunął podnośnik, bo opuściłem klucz i śrubka się
poluzowała.
Maggy nic mi nie mówiła. Nie zadzwoniła, ani nie napisała
żadnej wiadomości. O co mogli się tak ostro pokłócić? Wstałam z krzesła i
podeszłam do Justina, siadając mu bokiem na kolana. Objęłam go za szyję i
przejechałam knykciami po jego policzku.
-Dobrze, że nic Ci nie jest.
-Nie skończyłaś jeść.
Nie odpowiedział, zmieniając temat.
-Nie jestem już głodna.
-Zjedz to co masz na talerzu.
Sięgnęłam po brukselkę, która leżała na moim talerzu, a
Justin tylko przekręcił oczami. Pewnie nie chodziło mu o to, ale naprawdę nie
byłam głodna. Wsadziłam ją do buzi, a Justin złapał za moją dłoń. Uśmiechnęłam
się, gdy wsadził sobie do ust mojego palca i zassał go lekko. Po chwili
drugiego i trzeciego. Przy tym ostatnim spojrzał mi w oczy i jęknął cicho.
Poprawił się na krześle, a ja uśmiechnęłam się.
-Czy to ma być jakiś podtekst, proszę pana?
-Podoba mi się to, wiesz?
-Co takiego?
-To „proszę pana”.
Położył dłoń na moim udzie i wsunął palce pod moją
spódniczkę. Zdziwił się jednak, gdy zabrałam jego dłoń i wstałam z jego kolan.
-Możemy iść na górę?
Wstał i podszedł do mnie, łapiąc w biodrach.
-Wolałbym salon.
-Kanapa?
-Stół.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin zassał moją dolną
wargę, wkładając do moich ust swój język. Pchnęłam go, a Justin szczerząc się
splątał nasze palce, i ruszył do salonu. Zrzucił ze stołu jakieś papiery i
usiadł, łapiąc mnie za tyłek, i ciągnąc do siebie. Zsunęłam z nóg buty i
usiadłam na nim okrakiem, także zwalając pilota. Zaśmiałam się, a Justin
podciągnął wysoko moją spódniczkę. Spojrzał w dół, żeby przekonać się, czy
spełniłam jego życzenie. Uśmiechnął się a ja wyprostowałam się i zdjęłam z
siebie ubranie, przeciągając je przez głowę. Po chwili byłam już w samej
bieliźnie.
-Cholera, Chloe.. wyglądasz pięknie.
Objęłam go za szyję i zaczęłam namiętnie całować.
Poruszałam się w przód i tył, ocierając się o jego kroczę, a Justin wypuszczał
z siebie głośno powietrze. Złapał mnie nagle i wstał, obracając się i kładąc
mnie na stole. Objęłam go w pasie nogami, a Justin ściągnął z siebie swoją
koszulkę.
-Masz jakieś życzenia? Chcesz się pobawić? Masz ochotę na
coś nowego? Jakieś pozycje?
Otworzyłam tylko usta, ale zamknęłam je po chwili nie
wiedząc co odpowiedzieć, chociaż wiedziałam, czego chce. Pokiwałam twierdząco
głową.
-Podnieś swój cudowny tyłek
do góry, kochanie.
Uniosłam chętnie biodra, a Justin nachylił się i
pocałował mnie przez materiał majtek. Zaciągnął się ich zapachem i uśmiechnął.
Złapał za cienkie paseczki bielizny i powoli zsunął mi je z tyłka, ud, łydek.
Położyłam się z powrotem, a Justin przyłożył moje majtki do nosa i jeszcze raz
się zaciągnął. Wsunął je sobie do tylnej kieszeni a z moich ust wymsknął się
cichy jęk. To było podniecające.
-Pachniesz tak pięknie.
-Masz zamiar po prostu mnie przelecieć?
Klęknął między moimi nogami i spojrzał na mnie.
-Nie, nie chcę tego teraz. Chcę się Tobą rozkoszować.
Przejechał językiem po moim brzuchu, a ja wypchnęłam w
jego stronę biodra.
-Zmieniłeś zdanie.
Czułam jego uśmiech na swojej skórze. Tworzył kółeczka i
różne wzorki, zmierzając ku dołowi. Byłam niecierpliwa.
-Nie po to tyle czekałem, żeby po prostu szybko to
załatwić. Ale to mógł być cudowny poranny numerek.
-W takim razie już nie mogę się go doczekać.
Justin wyprostował się i spojrzał na mnie szczerząc się
szeroko. Wstał, jakby nagle postanowił zmienić plany i pociągnął mnie na brzeg
stołu. Miałam nadzieje poczuć jego ciepły język, ale Justin przybliżył się naprawdę
blisko, i złapał za moje kostki rozsuwając moje nogi. Zaczął ocierać się
spodniami o moje krocze.
-Justin.
Jeszcze nigdy tak nie robił, a ja poczułam jak szybko
robię się mokra. I jak szybko rośnie zawartość jego spodni.
-Powiedziałaś Nathanowi?
Odsunął się o centymetry i wsunął we mnie powoli dwa
swoje palce, poruszał nimi powoli.
-Nie rozmawialiśmy o Tobie.
Oczywiście jeżeli nie licząc tej wymiany zdań co do
perfum. Nathan postanowił nie wypowiadać jego imienia, ale oby dwoje doskonale
wiedzieliśmy, że chodzi o niego.
-Ja mam mu to wyjaśnić?
-Nie.
Odpowiedziałam szybko, a Justin wsadził swoje palce do
końca i zgiął je. Jęknęłam głośno.
-To żaden problem.
-Przestań, proszę.
Przestał poruszać ręką, a ja szybko za nią złapałam.
-Nie chodziło mi o to. Nie mów teraz o nim, to dziwne.
Pokiwał głową, ale zamiast kontynuować przesłodkie
tortury wyciągnął ze mnie palce. Pochylił się nade mną i pocałował delikatnie.
-Przepraszam, nie chciałem tego zepsuć.
-Nie zepsułeś. Po prostu idźmy do sypialni.
Justin uśmiechnął się i wziął mnie na ręce, ciasno
obejmując. Ruszył ze mną w stronę schodów.
-Wyglądasz cudownie.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się, całując go po szyi. Otworzył drzwi od
sypialni, a ja kopnęłam je nogą by się zamknęły.
-Wiesz, że jestem najszczęśliwszą osobą na tej planecie?
Justin przystanął i spojrzał na mnie lekko się
uśmiechając.
-Wiesz, że kocham Cię jak nikt inny na tej planecie?
Spoważniałam i spojrzałam prosto w jego brązowe tęczówki.
Ja też strasznie go kochałam.
-Kochaj się ze mną.
Justin spojrzał na mnie i pocałował mnie delikatnie.
Podszedł do łóżka i powoli mnie na nim położył. Zdjął z siebie dolną garderobę
i klęknął między moimi nogami. Sięgnął do szafki i wyciągnął z niej
prezerwatywę. Miał już rozrywać paczuszkę, ale odruchowo wyciągnęłam rękę, żeby
tego nie robił.
-Czekaj.
-O co chodzi?
Nachylił się nade mną, odgarniając z mojej twarzy kosmyki
włosów. Przygryzłam wargę i spojrzałam na niego. Objęłam jego ramiona.
-Byłam dzisiaj u ginekologa.
Milczał przez moment, ale po chwili spoważniał i
przestraszony objął moją twarz, przejeżdżając kciukiem po moim policzku.
-Chloe, coś się stało?
-Nie.
Odparłam szybko, widząc jego wyraz twarzy.
-To o co chodzi?
-Nic takiego. Po prostu zwykła wizyta, ale..
Podparłam się rękoma o poduszki i podniosłam do pozycji
siedzącej. Justin przyglądał mi się przestraszony, nie chciałam, żeby dłużej
myślał, że coś się stało.
-Ale?
-Postanowiłam brać tabletki. Lekarz stwierdził, że to
dobry pomysł. Po prostu samo wyszło.
-O co cię wypytywał?
Zaczął głaskać mnie po łydce, uśmiechnęłam się do niego.
-O nic takiego.
-Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś. Mogłem przecież
iść z Tobą, jeśli byś tego oczywiście chciała.
Klęknęłam i objęłam go za szyję.
-Spojrzałam dzisiaj i zobaczyłam, że zbliża się kolejna
wizyta. Uznałam, że to dobry pomysł. Nie jesteś zły, że nie ustaliłam tego z
tobą?
-Nie kochanie, nie jestem. Ale jesteś pewna? Brałaś już
te tabletki?
-Tak, dziś już brałam. Ale lekarz stwierdził, że
najlepiej odczekać przynajmniej dwa dni. W przypadku tych akurat tabletek.
-Nie chcę czekać.
Justin wstał, kładąc mnie z powrotem. Nachylił się i
pocałował mnie, a ja odepchnęłam go lekko.
-Mogą nie zadziałaś, to..
Spojrzałam na niego, był poważny, i wydawało się, że
wiedział co mówi.
-Chcę się z Tobą teraz kochać. Bez tej folii. I doskonale
wiem co mówię.
-Ale..
-Powiedz „nie” i.. nie będę nalegał.
Poczułam ukłucie w brzuchu. Przecież to mogło nieść ze
sobą konsekwencje. Duże konsekwencje.
-Kocham Cię, Chloe.
Uśmiechnęłam się lekko i zdałam sobie sprawę, że jeśli
trzeba będzie, ja także chcę ponieść te konsekwencje. Kochałam go całym sobą.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, całując zachłannie. Justin uśmiechnął się szeroko,
kładąc się na mnie całym swoim ciężarem. Wsunął dłoń pod moje plecy i uniósł
mnie lekko, odpinając mi stanik. Wyplątałam się szybko z ramiączek, a Justin
rzucił moją bieliznę na bok.
-Jesteś pewna?
Otarł się główką o moje krocze a ja otworzyłam lekko
usta. Oddech sam zaczął mi przyspieszać.
-Tak.
-Powiedz to, Chloe.
-Tak Justin. Jestem tego pewna.
Zamknęłam oczy, gdy poczułam jak we mnie wchodzi.
Poruszał się powoli, opierając dłonie po oby dwóch stronach mojej głowy.
Objęłam go w pasie, a Justin zaczął całować mnie po szyi. Złapał po chwili za moje kostki i ułożył moje
łydki na swoich ramionach. Jęknęłam, gdy wszedł we mnie głębiej. Doznałam
jakiegoś innego uczucia, jakby silniejszego. Poruszał się szybciej, utrzymując
tempo.
-Seks z Tobą to najcudowniejsze co może być.
Uśmiechnęłam się, po chwili zdejmując nogi z jego ramion,
Justin wbił się we mnie mocno kilka razy, a ja wygięłam się do tyłu odchylając
głowę. Justin nachylił się nade mną, szepcząc coś do ucha.
-Pozwól mi obserwować twój cudowny tyłek.
Poruszał się teraz naprawdę powoli, patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się lekko, przygryzając wargę. Wyszedł ze mnie całkiem i jednym
ruchem obrócił mnie na brzuch. Oparłam się o łokcie, czując na plechach jego
ciepły i mokry język. Zjeżdżał nim powoli w dół.
-Nie wierć się.
Jęknęłam cicho, gdy poczułam jak składa pocałunek na moim
lewym pośladku. Zassał moją skórę, a ja otworzyłam szeroko usta. Złapał mnie
nagle w biodrach i pociągnął do siebie. Uniosłam tyłek, opierając się rękoma o
poduszki. Justin rozstawił moje nogi lekko i poczułam, jak celowo ociera
penisem o moje krocze.
-Justin..
-Och, Skarbie..
Poczułam jak we mnie wchodzi. Ruszał się stopniowo coraz
szybciej, a ja wydobywałam z siebie urywane jęki. Wbił się we mnie nagle
nieoczekiwanie mocno, a ja krzyknęłam.
-Lubię gdy krzyczysz. I masz taki jędrny tyłek.
Nasze ciała obijały się o siebie naprawdę szybko,
powodując tym lekkie kołysanie łóżka. Odczucia były tak intensywne, że naprawdę
miałam ochotę krzyczeć. Usłyszałam klaśnięcie, a dopiero po chwili poczułam
pieczenie na pośladkach. Uśmiechnęłam się, podobało mi się to. Takiego Justina
też lubiłam. Kochałam go nawet w kłótniach.
-Aaa!
Justin wszedł we mnie do końca i został w takiej pozycji
kilka chwil. Wycofał się, ale zaraz powtórzył to jeszcze dwa razy. Usłyszałam
jego ciche jęki i odrzuciłam do tyłu włosy. Justin wyszedł ze mnie powoli, a ja
odwróciłam się i pchnęłam go, po czym upadł na pościel. Nachyliłam się, całując
go po szyi, ssąc jego skórę. Przygryzłam ją lekko, jednocześnie łapiąc za jego
przyrodzenie. Jęknął głośno przez zęby, a ja zaczęłam poruszać ręką.
-Kurwa.
Wysyczał, gdy wsadziłam go do buzi. Jego palce szybko
powędrowały do moich włosów, wplątując się w nie.
-Chloe.
Przygryzłam lekko jego główkę, a Justin odchylił głowę i
ścisnął mocno moje włosy. Zaczął poruszać ręką, nadając szybsze tempo moim
poczynaniom. Miał nade mną kontrole i podobało mu się to. Przestał a ja wzięłam
go do ust najgłębiej jak tylko mogłam. Oddychał nie równo.
-Chcę wejść w Ciebie.
Pchnął mnie na łóżko i z powrotem szybko we mnie wszedł.
Złapał za moje dłonie i przycisnął je go poduszki, po oby dwóch stronach mojej
głowy. Jęknęłam, lekko pociągając rękoma, a Justin puścił mnie od razu,
poważniejąc.
-Przepraszam, nie chciałem znów…
-Justin proszę cię nie mów tego. To nie boli. Wręcz
przeciwnie, proszę.
Zignorował moją prośbę, nachylając się i całując mnie po
szyi i dekolcie. Nie rozumiałam dlaczego myślał, że zrobił mi krzywdę, ale
rozumiałam dlaczego przestał.. Nie zniósłby znowu widoku siniaków. Tak bardzo
chciałam, żeby się nie powstrzymywał, wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy.
Zacisnęłam powieki, obejmując go w pasie.
-Chloe.
Poczułam na policzku jego dłoń i otworzyłam oczy. Nie
chciałam tego, ale łza szybko spłynęła mi po skroni. Justin zamarł w bezruchu.
-Proszę Cię Justin.
Objęłam go w biodrach nogami, napierając na jego ciało.
-Boli Cię?
-Nie, po prostu jestem szczęśliwa. Cholernie mocno. Nie
przestawaj.
Pocałował mnie w skroń, gdzie przed chwilą zleciała
swobodnie łza, i znów zaczął się poruszać. Czułam, że moje ukłucia stają się
częstsze a oddech szybko traci rytm. Wygięłam się niespodziewanie w łuk,
krzycząc z rozkoszy. Moje ciało drżało pod wpływem orgazmu. Justin poruszał się
szybko i po chwili on także doszedł. Tak dokładnie czułam jego ciepło. Justin
uśmiechnął się szeroko i opadł na mnie swoim ciałem. Oboje uspakajaliśmy
oddechy. Zaśmiałam się, gdy usłyszałam jak szepcze mi do ucha.
-Masz ochotę na wino?
________________________
MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO I ZOSTAWICIE PO SOBIE JAKIŚ KOMENTARZ <3
Japierdole co za pornos! Kocham to o boże ahahh ♥♥♥ chce więcej takich scen ahahah
OdpowiedzUsuńo nie hahahha :'D kocham twoje komentarze serio xd <333
UsuńJeju to było ekstra, Kocham ich, są tacy słodcy 😍 Masz taki talent dziewczyno, Podziwiam
OdpowiedzUsuńdziekuję bardzo xd <333
UsuńMyślalaś nad zawodem pisarki bo to jest extra
OdpowiedzUsuńWow to było naprawde mocne. Jak ja was kocham ❤️😍 ten rozdział jest najlepszy ze wszystkich +18 jakie czytałam
OdpowiedzUsuńKochana na takie rozdziały w twoim wykonaniu czekałam,dodałaś taki cudowny w moje 18-ste urodziny Dziękuje ♥ :*
OdpowiedzUsuńw takim razie spóźnione wszystkiego najlepszego <333333
UsuńUwielbiam ich <3 naprawdę świetne opowiadanie :D <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
O jezu ten rozdział to cudo 😍😍😍
OdpowiedzUsuńChcę już następny ❤