Czułam jak Justin odgarnia moje włosy z twarzy, ale
zamiast otworzyć oczy, wtuliłam się mocniej w poduszkę. Leżałam na brzuchu, z
rękoma pod poduszką, i przytwierdzonym do niej policzkiem. Uśmiechnęłam się
sama do siebie, bo wiedziałam, że Justin już nie śpi, i wydawało mi się, że
czuje na sobie jego przenikliwy wzrok. Odgarnął moje włosy całkowicie na bok, i
przejechał delikatnie palcem w dół mojego kręgosłupa, odsłaniając moje plecy i
zsuwając przy tym narzutę na łóżko, którą byłam przykryta, aż do mojego tyłka.
Otworzyłam oczy, i zauważyłam, że Justin podąża wzrokiem za swoim palcem,
przygryzając przy tym wargę.
-Jak się spało?
Przysunął się do mnie, i złożył delikatny pocałunek na
mojej skroni.
-Wyjątkowo dobrze. A ty od dawna mi się tak przyglądasz?
Jego uśmiech poszerzył się. Tworzył na moich plecach
tylko jemu znane wzorki, powodując u mnie lekkie ciarki.
-Miałem sen. Ale gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem to samo.
Tylko brakuje Ci teraz takich białych skrzydełek.
Zaśmiałam się, przekręcając się na plecy. Przytrzymywałam
pościel na piersiach, a niecierpliwe dłonie Justina powędrowały szybko na moje
udo. Drażnił moją skórę materiałem, przenosząc swoje palce coraz wyżej.
-Jesteś pewien, że były białe?
-Przyznam, że po tej nocy to wątpliwa sprawa. Ale należała
do jednej z moich ulubionych.
Naciągnął na siebie pościel, i położył się na mnie,
wsadzając swoje udo między moje. Wzięłam głębszy oddech, czując na sobie jego
nagie ciało. Zawiesiłam mu ręce na szyi, a Justin pocałował mnie powoli i
naprawdę długo?
-Masz taką listę?
Poczułam na ustach jego uśmiech, i sama się uśmiechnęłam.
-I każda spędzona z Tobą.
Objęłam go jedną ręką w pasie, i przyciągnęłam do siebie.
Gdy mocniej przywarł do mnie swoim ciałem, skrzywiłam się z bólu. Nie
wiedziałam skąd się on wziął, i wcale się go nie spodziewałam. Justin zmarszczył
brwi, tworząc między nimi literę V. Odsunął się ode mnie i zabrał pościel na
bok. Spoważniał, gdy jego wzrok zawisł na moim biodrze. Teraz już doskonale
pamiętam, jak jego palce wbijały się w moją skórę. Ale był to przyjemny ból.
Nie chciałam, żeby odebrał tego w zły sposób, i się nie daj Boże obwiniał.
Podniosłam głowę, i spojrzałam na miejsce, któremu się tak przyglądał. Miałam
siniaki. Wyciągnęłam szybko dłoń, żeby jakoś je zakryć.
-To nic takiego.
Nie zdążyłam przyłożyć dłoni w obolałe miejsce, a Justin
szybko mnie za nią złapał. Delikatnie i ostrożnie, widząc na nich także ciemne
ślady.
-To moja wina, ehm.. ja.. za mocno pociągnęłam rękoma.
Justin puścił mnie i usiadł, podpierając się łokciami o
kolana. Zakrył twarz dłońmi, nie odzywając się nawet słowem.
-Justin, co się stało?
-Chloe..
Usiadłam szybko naprzeciwko niego, i złapałam za jego
dłonie, odsłaniając jego twarz. Uśmiechnęłam się pocieszająco, ale Justin po
prostu mi się uważnie przyglądał. Przestałam się uśmiechać. Wiedziałam, że na
poważnie to wszystko do siebie wziął.
-Nie miałem pojęcia, że robię Ci krzywdę. Chloe,
przepraszam, nie chciałem Ci tego zrobić. Ja.. nie zdawałem sobie sprawy. Jezu,
Chloe, jak ja..
-Ale Justin!
Przerwałam mu podnosząc odrobinę głos, by mnie wysłuchał.
-To nie bolało w taki sposób jakbym tego nie chciała.
-Zrobiłem Ci krzywdę, Chloe.
Podniosłam się i wpakowałam się Justinowi na kolana. Jego
męskość rozpraszała mnie, ale wiedziałam, że to poważna rozmowa. Wyraz jego
twarzy był przerażający. Musiałam to jakoś załagodzić. Z resztą to co mówiłam
było samą prawdą. Złapałam w dłonie jego policzki, i zmusiłam, żeby spojrzał mi
w oczy.
-To była cudowna noc, i nie żałuję kompletnie niczego. To
nie boli, naprawdę. A to..
Wzięłam nadgarstki przed oczy, przyglądając się im.
-.. to moja wina. I powiem Ci, że jeżeli mogłabym,
najchętniej powtórzyłabym to jeszcze raz.
-Chloe, co Ty mówisz?
Nie miałam pojęcia co zrobić, żeby dotarło do niego to,
że mówię prawdę. Pocałowałam go w usta, i popchnęłam delikatnie na łóżko.
Odgarnęłam włosy do tyłu i nachyliłam się, by pocałować jego tors.
-O tym, że jestem naprawdę szczęśliwa, i proszę nie
obwiniaj się o nic. Obiecaj mi to. Oparłam się o poduszki po oby dwóch stronach
jego głowy i spojrzałam mu w oczy. Dało się zauważyć, że kąciki jego ust
minimalnie się uniosły. Uśmiechnęłam się szeroko, i pocałowałam go.
-Obiecaj, Justin.
Zamknął oczy, ale po chwili uniósł z powrotem powieki.
-Obiecuję.
Justin objął mnie w pasie, a ja oparłam się dłońmi o jego
mięśnie. Ruszyłam biodrami do tyłu i do przodu, nie pokazując, że odczuwam
jakikolwiek ból. Wolałam zachować go w sobie. Justin otworzył usta, a ja
poczułam jak jego męskość zaczyna twardnieć pode mną. Wyprostowałam się nagle,
gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Justin podniósł się szybko, a ja zeszłam z
niego, siadając obok i przykrywając prześcieradłem.
-Chloe? Śpisz? Jest już jedenasta godzina, potrzebuję
Cię.
Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafeczce obok i
sprawdziłam godzinę. Rzeczywiście była już za dziesięć jedenasta. Justin
pomachał do mnie przecząco głową, ruszając bezgłośnie ustami. Przyłożył palec
do ust, ale ja nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się, że jeżeli nie odpowiem,
bez zastanowienia wkroczy do pokoju. Założyłam kosmyk włosów za ucho, i
owinęłam się prześcieradłem, wstając z łóżka.
-Chloe.
Zawołał mnie cicho Justin, ale zignorowałam go, ruszając
do drzwi. Maggy zmierzyła mnie od góry do dołu i uśmiechnęła się szeroko.
-Chyba Wam nie przeszkodziłam?
-Nie.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, poprawiając
prześcieradło tak, by nie zauważyła moich odcisków na nadgarstkach. Nie było mi
to teraz potrzebne, a później coś wymyślę.
-Pojedziesz ze mną do miasta? Nie jestem w stanie
prowadzić.
Odwróciłyśmy się obie, gdy usłyszałyśmy czyjeś kroki.
Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam, gdy Tyler przystanął, przyglądając mi
się. Czułam jak moje policzki robią się intensywnie różowe. Zbadał moją
sylwetkę od góry w dół i uśmiechnął się. Poczułam się, jakbym nie miała na
sobie prześcieradła, i była widoczna, cała naga.
-Jasne, daj mi dziesięć minut.
Zwróciłam się do Maggy, spoglądając na Tylera. Dlaczego
tak się na mnie gapił? Otworzyłam pośpiesznie drzwi i wróciłam do sypialni.
Justin siedział oparty o oparcie łóżka, i przyglądał mi się.
-Wracasz do łóżka?
-Jadę z Maggy do miasta dziesięć minut drogi stąd. Ma
totalnego kaca i nie wsiądzie za kierownice.
Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej bieliznę. Nie
miałam zamiaru przechodzić przez korytarz, żeby dojść do łazienki. Nie chciałam
natknąć się na nikogo, a tym bardziej ponownie na Tylera, więc puściłam
prześcieradło, które opadło na ziemię, i pośpiesznie naciągnęłam na tyłek
majtki. Justin wstał z łóżka i podszedł do mnie. Zdążyłam zapiąć stanik, a
Justin objął mnie w pasie i pocałował w czoło. Czułam, że coś jest nie
tak. Spojrzałam na niego, i widziałam
ból w jego oczach.
-Nie chciałem Cię skrzy..
-Nie zrobiłeś tego! Już Ci mówiłam, że wszystko jest
okey.
-Jestem totalnym kretynem. Nie powinnaś tego na sobie
mieć, ja nie wiem co się ze mną wtedy działo, dlaczego tego nie zauważałem..
Stanęłam na palcach i pocałowałam go długo i namiętnie,
żeby przestał już mówić.
-Naprawdę mi się podobało. Justin to była cudowna noc, i
będę Ci to powtarzać jeśli trzeba.
Pokiwał przecząco głową, a ja uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy. Nie mówmy już o
tym, dobrze?
Pocałowałam go w policzek i kucnęłam po sukienkę. Była
najlepszym rozwiązaniem. Nie wiem czy zniosłabym obcierające spodnie, a nie
mogłam dać po sobie nic znać. Kochałam go, i wiedziałam, że nie zrobił mi tego
celowo. Naprawdę mi się podobało, i nie przeszkadzało mi, że jestem tym teraz
przyozdobiona. Ruszyłam do szafki nocnej po szczotkę do włosów.
***
Siedziałyśmy z Maggy z kawiarence i zajadałyśmy się
lodami. Chciało mi się śmiać z przyjaciółki, patrząc jak w przeciągu pół
godziny wypiła prawie całą butelkę wody. Była nie do życia i wyglądała jakby
nie spała z przynajmniej tydzień.
-Tyler się o ciebie pytał.
Odstawiłam moje lody na stół i obie wstałyśmy do wyjścia.
-Nie chcę rozmawiać o Tyler’ze. Powinniśmy wracać, bo
chłopacy umrą z głodu.
Byłyśmy z Maggy na zakupach, z zamiarem ugotowania
obiadu. Lodówka była niestety pusta.
-Nie złość się, tylko mówię.
-Nie jestem zła. Ale dobrze wiesz jaki jest Justin. Nie
chcę, żeby to on był zły. Poza tym nie znam nawet tego Tyler’a.
Szłyśmy w stronę samochodu, ale ja zatrzymałam się nagle,
gdy w oczy rzuciła mi się znajoma dziewczyna. Szła tyłem do nas, ale znałam tą
sylwetkę i rozpoznałam jej chód.
-Co?
Maggy zatrzymała się, próbując wywnioskować, co tak
bardzo mnie zainteresowało. Obie spojrzałyśmy się na siebie, gdy dziewczyna
odwróciła się, i poznałyśmy w niej Susan. Stała przed jakimś hostelem i czekała
aż otworzą się jej drzwi.
-Co do cholery robi tutaj ta żmija?
Spojrzałam na Maggy, i szybko chwyciłam ją za rękę, idąc
w kierunku Susan. Weszła do środka, a drzwi za nią się zamknęły. Chwyciłam za
klamkę, ale było już za późno, nie miałyśmy jak tam wejść.
-Cholera.
-Chloe, jestem pewna, że te wiadomości są od niej. Ta
wariatka was śledzi. Ciebie i Justina.
***
Zaparkowałam samochód Justina, i wyszłam trzaskając
drzwiami. Wypakowałam zakupy z tylnego siedzenia, a Maggy zabrała ode mnie
połowę siatek.
-Chloe.
Spojrzałam w stronę garażu i dostrzegłam tam Justina,
Dylana i Tylera. Uśmiechnęłam się do Justina w odpowiedzi, i ruszyłam do domu.
Postawiłam zakupy na blacie w kuchni i uśmiechnęłam się słabo do przyjaciółki.
-Zaraz wrócę.
Weszłam do sypialni mojej i Justina, i usiadłam na łóżku.
Zakryłam twarz dłońmi, nie wiedząc co mam o tym wszystkim myśleć. Byłam już
pewna, że to Susan jest autorem tych wiadomości, Maggy od początku miała racje.
Ale zastanawiałam się, dlaczego. Przeczuwałam, że coś musiało się wydarzyć
przez ten czas, gdy mnie nie było. Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam, jak
otwierają się drzwi. Wyprostowałam się, gdy Justin zamknął je za sobą i
podszedł do mnie, kucając przede mną.
-Kochanie, wszystko w porządku? Widziałem, że coś nie
tak, gdy tylko wyszłaś z auta.
Wstałam i podeszłam do okna, krzyżując ręce na klatce
piersiowej. Justin szybko znalazł się obok mnie. Chciałam wprost zapytać się o Susan.
Odwróciłam się w jego stronę, a Justin objął mnie ostrożnie w talii,
przyciągając do siebie.
-Co się dzieje?
Zacisnęłam powieki i zaciągnęłam powietrza. Justin złapał
mój podbródek w palce, i podniósł na siebie mój wzrok.
-Widziałam dzisiaj Susan.
-Że co?
Justin spoważniał, wpatrując się we mnie z wielkimi
oczami.
-Justin, Susan tu jest. Śledzi nas. Teraz jestem już
pewna, że to ona wysyłała te smsy. Jaki ma powód?
Justin puścił mnie, i przejechał dłonią po włosach.
-Umawiałeś się z nią, gdy..
-Nie. Już Ci mówiłem, nie umawiałem się z nikim,
rozumiesz?
Przerwał mi, łapiąc mnie za ramiona.
-To dlaczego do cholery nagle chce rozwalić nasz związek
i chce Ciebie dla siebie?
Justin złapał mnie za rękę i ruszył w kierunku łóżka.
Siadł na nim, ciągnąc mnie za sobą. Posadził mnie sobie na kolanach i objął.
-Pamiętasz jak mówiłem, że to podbite oko to przez to, że
stanąłem w obronie dziewczyny w barze?
Niepewnie kiwnęłam głową. To była Susan.
-Poszedłem do tego baru, żeby się napić. Przez ostatni
czas często mi się to zdarzało. Nie wiedziałem, że ją tam spotkam, była
naprawdę pijana. Ten koleś przystawiał się do niej, a ona tego nie chciała. Nie
mogłem być obojętny. Odwiozłem ją do domu.
Przerwał a ja poczułam ukłucie w brzuchu. Chciałam wstać,
ale Justin przytrzymał mnie.
-Chloe, nic się nie wydarzyło. Mówiła mi różne rzeczy, że
tęskni za tym co było kiedyś między nami. Próbowała mnie pocałować. Ale ja
wstałem i wyszedłem.
-Puść mnie.
Wstałam i z powrotem podeszłam do okna. Susan chce wrócić
do Justina..
-Chloe, nic się nie wydarzyło, musisz mi uwierzyć.
-Dlaczego od razu mi tego nie powiedziałeś? Nie rozumiem
dlaczego to ukrywałeś.
Ruszyłam w stronę drzwi, chciałam wyjść. Ale Justin złapał
mnie szybko za rękę, by mnie powstrzymać. Odwróciłam się w jego stronę.
-Chloe, przez ten cały czas myślałem o Tobie. Chciałem,
żebyś wróciła do mnie. Miałem rozpocząć naszą rozmowę od właśnie tego? Nie
sądzę, żeby to był dobry początek. Zależy mi na tobie. I zawsze tak było.
Kochanie, nie chcę się kłócić z Tobą z jej powodu. Nie musimy niczego już
ukrywać, stawię temu czoło.
Miałam ochotę po prostu ją rozszarpać. I najchętniej
zrobiłabym to na środku ulicy, gdyby nie weszła do tego budynku. Oparłam się o
drzwi, a Justin przybliżył się do mnie i chwycił moją twarz w policzki.
-Proszę cię, nie myślmy o tym teraz. Chcę spędzić z Tobą
fajny weekend. Nie chcę, że ona nam to zepsuła.
-Też tego nie chcę.
Justin uśmiechną się, i złożył na moich ustach pocałunek.
Objęłam go w pasie i mocno przytuliłam.
Nie zamierzałam się teraz tym martwić, ale wiedziałam już, że jeśli chce
wojny, to będzie ją miała. Nie zamierzałam dłużej być jej posłuszna.
______________________________________________________
PRZECZYTAŁE/AŚ ? ZOSTAW PROSZĘ KOMENTARZ <3
Cudo,kocham ich razem ♥,czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńBoskie, jak ja to kocham ❤️❤️❤️ Jestem taka ciekawa ci dalej !!!
OdpowiedzUsuńKiciusie♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudowne <3 Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńCudo�� ������
OdpowiedzUsuńCudowny rodział <3 Czekam nn❤
OdpowiedzUsuńJejku...czekam nn <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń