31 gru 2016

Rozdzial 37

Justin
Siedziałem, a dokładniej prawie leżałem na sofie pod ścianą i zastanawiałem się nad tym co wydarzyło się dzisiaj. Chloe co chwilę się przebudzała, ale na razie od pól godziny nawet nie zmieniła pozycji. Cieszyło mnie to, bo potrzebowała snu. Jej nastawienie do szpitali nie zmieniło się w najmniejszym nawet stopniu, ale tym razem postanowiła z nikim na ten temat nie dyskutować. Wiedziała, że nie chodzi tutaj tylko o jej zdrowie. Mimo wszystko tak jednak do końca nie było. Miała problem z krwią, co w jakiś sposób i w jakimś stopniu miało utrudnić jej dalszą ciąże. Nie rozumiałem skąd się to u niej wzięło, wcześniej nie miała takich problemów. Zastanawiałem się co mam zrobić, żeby Chloe była w końcu w pełni szczęśliwa. Miałem nadzieję, że nigdy więcej ani ja a tym bardziej Chloe nie będziemy musieli oglądać Susan, ale było to za piękne, żeby było możliwe. I miałem odpowiedź. Taką miałem przynajmniej nadzieję. Chciałem zrobić wszystko, żeby jak najszybciej przeprowadzić się do naszego nowego domu. Spojrzałem w stronę uchylonych drzwi, gdy coś przemknęło mi przez szparę. Wyciągnąłem z kieszeni telefon  i skrzywiłem się lekko rozczarowany, że nie ma nawet północy. Byłem odrobinę śpiący, ale nie chciałem zasypiać, wolałem mieć Chloe na oku, mimo tego, że na dyżurze obok siedział lekarz, który ją przyjmował i rozmawiał ze mną kilkukrotnie. Spojrzałem na nią, gdy usłyszałem jej cichy i spokojny głos.
-Myślałam, że pojechałeś do domu.
Wstałem z sofy i podszedłem do niej po cichu, siadając na krześle przy jej łóżku. Salę oświetlała jedynie lampka na stoliku obok, jej tęczówki odbijały się jasnym jaskrawym kolorem.
-A ja, że śpisz.
Wyciągnąłem do niej dłoń, a Chloe chętnie ujęła ją, splątując nasze palce. Bawiła się nimi, delikatnie się uśmiechając. Widać było po niej, że nadal jest zmęczona. Oddałbym wiele, żeby przytulić się do niej w naszym własnym łóżku. Nie mogłem tego jednak zrobić tutaj, ze względu na kabelek, który miała przyczepiony do lewej ręki. Zaczynało mnie to przerażać chyba jeszcze bardziej niż ją.
-Coś mi się przyśniło, ale już nie pamiętam co.
Skrzywiła się przejeżdżając kciukiem po moich knykciach.
-Ale przez to się obudziłam. Która jest godzina?
-Prawie dwunasta.
Po jej minie można było się domyśleć, że nie jest zadowolona. Pocałowałem ją w dłoń a Chloe spojrzała na mnie uśmiechając się.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Jasne.
Także się do niej uśmiechnąłem  i pogłaskałem ją po policzku. Zamknęła na chwilę oczy i przesunęła się na drugi koniec łóżka.
-Połóż się obok mnie, jest mi zimno.
-Kochanie, lekarz powiedział..
-Proszę. Przy tobie szybciej zasnę.
Przerwała mi spoglądając mi w oczy. Brzmiało to prawdziwie i nie mogłem powiedzieć, że nie. Gdy tylko wstałem z krzesła uśmiechnęła się i odwróciła poprawiając kabelek, żeby jej nie przeszkadzał. Przytuliłem się chętnie do jej pleców i pocałowałem ją w głowę. Objąłem ją, a Chloe chętnie złapała za moją rękę. Czułem jak miarowo oddychała, lubiłem gdy wiedziałem, że jest obok i żadne z nas nie musi nic mówić. Wystarczyła nam swoja obecność.
-Śpij już, aniołku.
Skuliła się bardziej, poprawiając włosy na poduszce. Przejechałem dłonią po jej policzku, miała taką gładką skórę.

***

Dylan
-Stary zdajesz sobie sprawę, że jesteś moim jedynym wsparciem? Sam tego nie zrobię, potrzebuje drugiego kierowcy. A ty jesteś w tym naprawdę dobry.
Pomachał przecząco głową i siadł na kanapę. Przejechał dłońmi po włosach, opierając łokcie o kolana. Widziałem, że zastanawia się, i gdyby nie Chloe, zgodziłby się. Oczywiście rozumiałem go, ale nie mógł odstawiać mnie na drugi tor, gdy tak bardzo go potrzebowałem.
-Dylan, sam się w to gówno wpakowałeś, ja ci nie mogę stary pomóc. Nie będę narażać się w żaden sposób, będę ojcem, chyba tego nie rozumiesz.
Wstał i podszedł do okna, wsadzając ręce do kieszeni. Nie wiedziałem już jakich argumentów mam używać. Podszedłem do okna tak jak on przyglądając się pogodzie za oknem. Padał deszcz. To nie wróży dobrego wyścigu.
-Chloe nie musi o tym przecież wiedzieć, nigdy nie tłumaczyłeś się swoim laskom. One to lubiły.
Spojrzał na mnie gniewnie, a ja miałem ochotę przewrócić oczami. Tak też zrobiłem, gdy znów spojrzał w okno.
-Słyszysz siebie? Tobie jest dobrze z tym, że Maggy nie ma o niczym pojęcia? Ciekawe dlaczego cykasz się jej o tym powiedzieć..
-Bo będzie się martwić, nie wiesz jakie one są?
Powiedziałem bez zastanowienia bo tak właśnie było. Nie chciałem słuchać zbędnego gadania. Gadanie, że coś mi się stanie na torze, to gadanie o niczym.
-Wiem jaka jest Chloe. Nie dam jej kolejnego powodu do zmartwień.
-Jest w domu?
-Tak, śpi na górze, więc mógłbyś przymknąć trochę ryj.
Spojrzał w stronę schodów i wskazał je kiwnięciem głowy.
-Kurwa.. nie powinniśmy tu o tym rozmawiać, nie chcę, żeby Maggy się dowiedziała.
-Chloe wie. O wyścigu.
Dodał szybko tą drugą część, a ja otworzyłem ze zdziwienia usta. Nosiło mnie, miałem ochotę w coś przywalić. A najchętniej to jemu. Usiadłem na kanapie nie wiedząc już jak mam z nim rozmawiać.
-Wkopałeś mnie teraz stary, jak możesz..
-Nie będę okłamywać Chloe..
Przerwał mi i podszedł do mnie. Stanął obok jeszcze bardziej zły niż przed chwilą. Jak miał mi tak matkować, to miałem ochotę po prostu wstać i wyjść. Ale nie mogłem, musiałem go namówić. Jak tylko skończy pierdolić od rzeczy..
-Jeśli chcesz, okej. Kiedy Maggy zapyta, w żywe oczy powiem, że nie mam o niczym pojęcia. Ale nie będę wciskał kitu Chloe, żeby ratować twoją dupę. Stary myślałem, że jesteś mądrzejszy. Patrzyłeś na to, kiedy to ja się w to gówno pakowałem, a później widziałeś jak cierpiałem nie tylko ja, ale też Chloe. A teraz sam się za to zabierasz? Co cię do tego skłoniło?  Myślałem, że już nie bierzesz..
-To był impuls..
Powiedziałem dużo ciszej niż Justin. Miał z jednej strony rację, widziałem jak narkotyki niszczyły jego życie, ale.. to było silniejsze ode mnie. Musiałem teraz wejść w ten układ. Problem w tym był taki, że Justin był ode mnie lepszy. Wiedziałem, że wygra wyścig ze mną lub bez mojej pomocy. A ja musiałem go wygrać dla tego frajera. Nie mogłem się teraz wycofać.
-Jesteś jebnięty, nie wiem jak to możliwe, że Maggy dalej z Tobą jest.. Zależy ci na niej w ogóle? Wycofaj się dopóki jeszcze możesz. To nie jest warte tego wszystkiego, dorośnij. Te czasy się już skończyły.
-Nie mogę, to za dwa dni.
Spojrzał na mnie w taki sposób, że od razu uciekłem wzrokiem.
-Muszę zadbać o Chloe, i dziecko. Nie wchodzę w to Dylan.
Spojrzał w przestrzeń gdzieś za mną, a ja domyślałem się najgorszego. Wstałem i spojrzałem na stojącą na schodach Chloe. W głowie miałem ułożone słowa, którymi się z nią witam, ale odebrało mi chyba mowę, żeby powiedzieć zwykłe cześć. Nie patrzyła na mnie. Tak jakby mnie tu nie było. Patrzyła na Justina, a on spojrzał na mnie przelotnie i zacisnął szczękę. Podszedł do niej, i pocałował ją w czoło. Odwrócił się do mnie i wiedziałem, że powinienem już iść. To miał na myśli. Patrząc na nich zdałem sobie sprawę, że zachowuje się jak egoista. Byłem w kropce.
-Przepraszam. Pójdę już.                                                                                                                                                                         
***

Chloe
Drgnęłam, gdy wyszedł trzaskając za sobą drzwiami, aż przeszedł mnie dreszcz. Był zły, że przerwałam im rozmowę?
-Słyszałaś?
Spojrzałam na Justina. Widziałam, że nie był pewien mojej reakcji. Dokładniej czy jestem zła. Ostatnio za wszelką cenę próbował tego unikać. To było miłe. Uśmiechnęłam się lekko, oczywiście, że nie byłam zła. Przez moment poczułam się nawet trochę winna.
-Że w to nie wchodzisz.
-Bo nie wchodzę.
Dodał szybko, łapiąc w palce moje włosy.
-Nie chcę, żeby to tak wyglądało.
Podniósł na mnie wzrok, mrużąc oczy. Teraz to naprawdę poczułam, że to z mojej winy. Wiedziałam, że nie mogę tak myśleć, ale nie mogłam patrzeć jak się przeze mnie kłócą.
-Wiem, że gdyby nie ja, to nawet nie zastanawiałbyś się. Jest twoim przyjacielem i pomógłbyś mu bez żadnego ale. Teraz non stop się kłócicie. Wiem, że.. Dylan źle mnie teraz odbiera, ale.. ja po prostu nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało. To wszystko. Nie chcę nikomu robić na złość.
-Urocza jesteś.
-Urocza?
Uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za rękę.
-Tak urocza. Ten temat jest zakończony. Co zjesz na kolacje?

Naprawdę już dawno nie jadłam najzwyklejszych kanapek z pomidorem, serem i ketchupem. Zrobione przez Justina smakowały jeszcze lepiej. Pogoda była dzisiaj nie najlepsza, znowu przychodziła jesień i wszystko zaczynało się robić szare, smutne i zimne. Justin postanowił nawet rozpalić w kominku. Siedzieliśmy w salonie na kanapie pod jednym kocem, w tle leciał jakiś film, a my przytuleni do siebie rozmawialiśmy w wyjątkowo dobrych humorach.  Justin bawił się moimi włosami a ja piłam ciepłą, dopiero co zrobioną przez niego herbatę.
-Urosły Ci włosy.
-Serio?
Zaśmiałam się i odstawiłam kubek na stół. Ściągnęłam z nadgarstka gumkę do włosów i wręczyłam ją Justinowi, wstając z kanapy. Poleciałam szybko do łazienki po szczotkę i gdy wróciłam Justin zaśmiał się głośno.
-Mam pobawić się w fryzjera?
Dałam mu szybkiego buziaka i usiadłam po turecku tyłem do niego, odrzucając do tyłu wszystkie włosy. Justin pocałował mnie w ramię i zaczął czesać pojedyncze pasma. Chciało mi się śmiać samej do siebie, bo wyobrażałam sobie jaką ma minę, skupiając się na tym co robi. Odgarnął prawą połowę moich włosów i zdziwiłam się, bo nie wiedziałam za co się zabiera.
-Myślałaś nad imieniem?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. I szczerze.. to naprawdę jeszcze o tym nie myślałam.
-Nie, a Ty?
Chwilę się nie odzywał, ale domyśliłam się, ze to dlatego, że próbuje zrobić prosty przedziałek. Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć dlaczego ta sytuacja mnie śmieszyła.
-Ehm, Zack? Bruce? Brian, Colin, Danny? Może Justin Junior?
Zaśmiałam się.
-Nie wierć się. Dlaczego się śmiejesz? To piękne imię.
-Piękne, ale nie wiem jak bym to zniosła. Dwóch Justinów w moim łóżku?
Złapałam za pierwszego skończonego warkocza, którego Justin związał właśnie gumeczką.
-Masz rację, jeden Justin Ci w zupełności wystarczy. To może Charles?
Charles? Nawet mi się podobało. Nie wiem, czy wcześniej przestudiował jakąś stronkę lub książkę z imionami, czy po prostu mówił co mu się podoba, ale ja byłam za. Charles było ładne.
-Podoba mi się.
-Może ty powinnaś coś wymyślić? Ja tak tylko rzuciłem.
Podał mi do przodu drugiego warkoczyka, a ja wiedząc, że mogę się już ruszyć, odwróciłam się w jego stronę.
-Nieee, Charles mi się podoba. Chciałeś mieć syna, to możesz też wybrać imię.
Justin uśmiechnął się szeroko i usiadł wygodnie.
-Chodź tu.
Złapał mnie za dłoń i zachęcił, bym usiadła na jego kolana. Przygryzł wargę a ja chętnie go pocałowałam.
____________________________
CHYBA NIE ZOSTAŁO MI NIC INNEGO, JAK ŻYCZYĆ WAM SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! OBY TEN BYŁ JESZCZE LEPSZY OD POPRZEDNIEGO <3 DZIĘKUJĘ WAM ZA TEN ROK, BO DLA MNIE BYŁ NAPRAWDĘ FAJNY, ZWŁASZCZA JEŚLI CHODZI O OPOWIADANIE, DZIĘKUJĘ WAM, ZE MNIE WSPIERALIŚCIE, ŻE BYLIŚCIE ZE MNĄ, MAM NADZIEJĘ ŻE ZOSTANIECIE TAKŻE NA TEN ROK <3333
KOCHAM WAS I ŻYCZĘ DZIŚ UDANEGO SYLWESTRA, BUZIAKI MIŚKI ;******

14 komentarzy:

  1. Jejku ale fajny. Tobie też życze SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I OCZYWIŚCIE DUŻO WENNY DO PISANIA KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW

    OdpowiedzUsuń
  2. Tobie również Szczęśliwego Nowego Roku!!! ❤
    Dobrze ze Justin się nie zgodził
    Nie wiem czego Dylan od niego oczekuje Justin ma swoją rodzinę i się o nią troszczy ❤
    Justin bawi się w fryzjera ciekawie się tobi❤
    Wybierają imię dla synka proponuje DREW JUSTIN BIEBER jak po tatusiu❤
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział! ❤
    Kocham Cię Misia❤❤
    P.S
    proszę nie rób nic złego z chloe i ich dzidziuśiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje Ci kochanie <33 ze ja o tym imieniu nie pomyślałam xd

      Usuń
  3. Coś czuję że temat wyścigu się nie zakończył :-) Rozdział jak zwykle cudowny :-* W przyszłym roku życzę Ci dużo weny i najlepszych osiągnięć w nauce, udanego Sylwka :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęśliwego Nowego Roku ✨💘 Rozdział jak zwykle po prostu sztoss 🔥👊❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział--> 💪✌👌💖💖💖💖💖
    Uwielbiam ich😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Halo nie zapomniałaś o rozdziale :-(

    OdpowiedzUsuń