ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY EROTYCZNE
Była może jakoś już po drugiej w nocy a ja leżałam na
łóżku z głową na kolanach Justina, bokiem do niego i popijałam czerwone wino,
zagryzając je owocami. Justin siedział oparty o wysoko ułożoną stertę poduszek
i też pił wino. Zajadałam się truskawkami, a Justin gładził moje udo, coraz
wyżej unosząc prześcieradło i odsłaniając moje nagie ciało. Sam przykryte miał
tylko uda, a ja chętnie podziwiałam jego tors ozdobiony czarnymi malunkami.
-Lubię ten pieprzyk.
-Który?
Spojrzałam na Justina, przyłapując go na tym, że gapi mi
się na dekolt. Zaśmiałam się i naciągnęłam prześcieradło bardziej zasłaniając
biust. Dłoń Justina nadal coraz bardziej odsłaniała moje uda. Uśmiechnął się
szeroko i upił spory łyk wina. Nie chciało mi się spać, i mogłam leżeć tak do
rana, nawet o niczym nie rozmawiając. Wystarczy, że po prostu czułam jego
obecność.
-Masz ochotę zrobić coś szalonego?
Odwróciłam się przodem do Justina, opierając się łokciem
o jego nogi, i odrzucając na bok włosy. Ja także upiłam łyk i odstawiłam
kieliszek z powrotem na drewnianą okrągłą takce.
-Co masz na myśli mówiąc szalonego?
-Nie wiem, na przykład.. wyjechać w takie miejsce, gdzie
moglibyśmy cały czas chodzić nago, nawet po plaży.
Zaśmiałam się, poprawiając prześcieradło. Z jednej strony
trochę mi to do niego pasowało, ale z drugiej potrafił mnie zaskakiwać.
-Pozwoliłbyś na to, żebym chodziła tam bez jakiegokolwiek
ubrania?
-Jasne, jeśli wykupiłbym całą plaże tylko i wyłącznie dla
nas, w promieniu jakichś pięciu kilometrów. Kochalibyśmy się na plaży, pijali dobre
wino.
-Jesteś wariat, wiesz? Do tego zboczony.
Justin zaśmiał się, udając zdziwionego.
-A o czym ma myśleć facet, mając przy sobie taką kobietę
jak ty? Dobrze wiesz, że mógłbym nie wychodzić z Tobą z łóżka.
-To jednak choroba.
Wróciłam do swojej poprzedniej pozycji, śmiejąc się.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz?
Justin zabrał drewnianą tace i odłożył ją na szafkę
nocną.
-W takim razie zobaczymy jak będziesz śmiała się za
chwilę.
Usiadłam szybko, zdając sobie sprawę z tego, że ma zamiar
mnie łaskotać.
-Jeśli to zrobisz, śpisz dzisiaj sam! I jutro i za
tydzień też.
Justin zaśmiał się, i podniósł, powodując że pościel
opadła na łóżko, odkrywając go całego. Złapał mnie w pasie, zmuszając abym się
położyła. Nadal przykryta byłam prześcieradłem, a Justin klęczał między moimi
nogami.
-Okej, wygrałaś, ale.. chciałbym, żebyś coś zrobiła.
-Co takiego?
Złapał za moje ręce i ułożył je po obu dwóch stronach
głowy, delikatnie przyszpilając je do materaca. Otworzyłam lekko usta. Jego
penis ocierał się o wewnętrzną stronę mojego uda. Justin nachylił się nade mną,
i przygryzł lekko płatek mojego ucha. Po chwili składał pocałunki tuż pod
uchem, na linii mojej szczęki, na brodzie, na szyi. Zamknęłam oczy rozkoszując
się tym uczuciem.
-Pozwól mi zobaczyć.
-Zobaczyć co?
Otworzyłam oczy, spoglądając prosto w jego pociemniałe,
duże źrenice. Pokierował moją dłoń do mojego krocza i potarł nią dwa razy.
Następnie zabrał moją rękę i zassał dwa moje palce.
-Justin..
-Zrób to, kochanie.
Justin złapał za prześcieradło i odsłonił moje piersi.
Nachylił się znów i przejechał językiem po moim sutku, który momentalnie
stwardniał. Jęknął, gdy przez przypadek dotknęłam jego członka, a następnie
zaczęłam to o co poprosił. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
-Cholera.
Czułam na sobie wzrok Justina, przeszywający mnie na
wylot. Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina z otwartymi ustami, przyglądającego
się każdemu mojemu ruchowi.
-Spójrz co ty ze mną robisz.
Oparł się rękoma obok mojej głowy, ocierając swoim kroczem
o moje. Dokładnie czułam jego twardą i gotową do działania męskość. Odepchnęłam
go od siebie, podpierając się na rękach by wstać. Popchnęłam Justina na
poduszki i usiadłam na nim okrakiem. Chwyciłam jego penisa w dłoń, i
przejechałam kilka razy po całej jego długości. Chwilę potem opadałam powoli na
niego, czując jak wchodzi we mnie całą swoją długością. Jęknęłam cicho,
zaczynając poruszać się w górę i w dół.
-Cholera, Chloe.
Oparłam dłonie po oby dwóch stronach jego głowy i
zaczęłam całować go namiętnie i długo. Jego dłonie ściskały boleśnie moje
pośladki, a ja cały czas się poruszałam. Justin zamknął oczy a ja zaczęłam jak
najszybciej poruszać tyłkiem. Justin wydawał z siebie ciche jęki, a ja robiłam
się coraz bardziej mokra. Poczułam nagle lekki zawrót głowy. Czułam w środku
ciepło, i wiedziałam, że to od wina. Justin podniósł się nagle, przybierając
pozycje siedzącą, i objął mnie mocno w pasie.
-Jesteś niesamowita wiesz?
Mówił między pocałunkami, a ja uśmiechałam się, cały czas
się poruszając. Przeniosłam usta na jego szyję, delikatnie przejeżdżając po
niej językiem. Justin przycisnął mnie mocno w dół, a ja odchyliłam głowę do
tyłu, wydając z siebie urywany krzyk. Czułam, że zbliżam się ku końcowi, a moje
myśli nie potrafiły zebrać się w jedną całość. Zamknęłam oczy, otwierając
szeroko usta. Justin złapał mnie za szyję, przejeżdżając kciukiem po mojej
dolnej wardze.
-Spójrz na mnie.
Przygryzłam delikatnie opuszka jego palca i spuściłam na
niego wzrok. Zamknęłam usta zasysając jego palca, a Justin jęknął gardłowo
ściskając mój pośladek. Na samą myśl o jego orgazmie, sama odchyliłam głowę do
tyłu, a moje ciało zaczęło drżeć. Uśmiechnęłam się, gdy Justin przygryzł mojego
sutka, lekko na niego dmuchając. Obydwoje oddychaliśmy głośno i nierówno.
-Wow, ciągle mnie zaskakujesz.
***
Wpakowałam zakupy do
bagażnika, i wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodenek dzwoniący telefon. Maggy.
-Hej, Chloe.
Oparłam się o samochód,
przyglądając się moim poobijanym nogom. Skąd to zadrapanie wzięło się na moim
kolanie? Byłam pewna, że rano jeszcze tego nie miałam. Był dziś naprawdę ładny
dzień i mocno świeciło słonce, mimo że wiatr nie wkomponował się w tą całą
harmonie. Miałam w końcu okazję wyciągnąć swoje ulubione dżinsowe spodenki z
kolorowymi kieszeniami, dobierając do tego czerwono- czarną koszulę w kratę
Justina. Była za wielka, ale dzięki temu dodawała charakteru.
-Hej. Dlaczego tak długo się
nie odzywałaś?
Oczywiście mogłam zrobić to
pierwsza, ale pomyślałam, że skoro nic nie powiedziała mi o kłótni z Dylanem,
potrzebowała więcej czasu. Chciałam być wyrozumiała, ale wydawała się być
smutna.
-Przepraszam. Masz może
dzisiaj czas? Wiem, że jest piątek i
pewnie chciałabyś spędzić go z Justinem, ale wyjeżdżam w niedzielę do ojca, i
nie będzie mnie cały tydzień.
-Wyjeżdżasz do taty?
Odepchnęłam się od
samochodu, poprawiając słoneczne okulary. Z tego co wiem, mieli średnie relacje
i naprawdę nie była u niego masę czasu. Czy to miała być ucieczka przed
Dylanem? Nie zdawałam sobie sprawy, że to może być aż tak poważna sprawa. Co
prawda Justin wspominał coś o weekendzie, ale nie mogłam jej zostawić.
-Chcę odpocząć, ale tak
naprawdę. Spotkamy się?
-Jasne, załatwię to. Dam
znać dobrze?
-Dziękuję, kocham Cię.
-Ja ciebie też, Maggy. Do
zobaczenia.
Rozłączyłam się i
przyłożyłam telefon do ust w zamyśleniu. Cholera, mogłam od razu do niej
zadzwonić. Wsiadłam szybko do auta i odpaliłam silnik. Sięgnęłam po pasy, ale w
połowie zamarłam. Zgasiłam szybko samochód i wyskoczyłam z niego jak poparzona.
Tego było za wiele. Miałam dość śledzenia mnie przez tą sukę. Trzasnęłam
drzwiami i podeszłam szybkim krokiem do Susan.
-Dasz mi spokój? Przestań w
końcu za mną łazić.
Dziewczyna wyrwała rękę z
mojego uścisku i poprawiła torebkę na ramię.
-Radzę Ci, żebyś się do mnie
nie zbliżała.
Nie rozumiałam za bardzo o
co jej chodzi, przecież to ja mogłabym jej tak powiedzieć.
-Susan, wiem, że to ty wysyłałaś
wiadomości, widziałam Cię, więc przestań już kłamać!
-Jasne, że wiesz. I nie musisz mi tego powtarzać,
wyraźnie zrozumiałam co powiedział mi Justin. Zresztą bardzo dobitnie.
Co? Justin rozmawiał z nią?
Kiedy? I dlaczego nic mi o tym nie powiedział. Susan spoważniała nagle i podeszła
do mnie bliżej.
-Nic nie wiesz, prawda?
Dziewczyna zdjęła z oczu
okulary przeciwsłoneczne, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. Miała podbite
oko, i dopiero teraz zauważyłam, że lekko rozciętą wargę.
-Co to ma znaczyć?
-Nie zostawię tego tak.
Zapłaci za to co mi zrobił.
Nie mogłam uwierzyć własnym
uszom.
-O czym ty do cholery
mówisz?
Krzyknęłam a Susan
wzdrygnęła się. Założyła kosmyk włosów za ucho i spojrzała mi prosto w oczy.
-Ty naprawdę nic nie wiesz..
-Kto Ci to zrobił?
-Justin. Był u mnie kilka dni
temu. Zapytaj go o to, to ci powie. Kazał mi zostawić cię w spokoju i trzymać
się od ciebie z daleka. Masz racje, to było celowe, ale chciałam mu to wszystko
wyjaśnić. Powiedziałam coś co mu się nie spodobało i złapał mnie za rękę,
zaczęłam się wyrywać, a on popchnął mnie na ziemie. Uderzyłam głową w stół w
kuchni, nie miałam jak się bronić. To on mi to zrobił!
-Nie..
Mówiła tak szybko, że miałam
wrażenie, że przestała oddychać. Pociągnęła nosem, jakby zaraz miała się
rozpłakać.
-Podniosłam się, a Justin
przestraszony zaczął mnie przepraszać, i się do mnie dobierać. Zaproponował mi
seks w zamian za to, że będę milczeć.
Czułam, że brakuje mi
powietrza, a klatka piersiowa ogranicza moje wdechy. O czym ona do cholery
mówiła.. Cofnęłam się i odwróciłam idąc pośpiesznie w stronę samochodu.
-Nie zostawię tego!
Krzyknęła za mną, ale w
głowie cały czas odtwarzał mi się nasz dialog. Nie mogłam skupić się na niczym
innym. Odpaliłam silnik i odjechałam szybko, nie patrząc nawet w jej kierunku.
Czułam, że trzęsą mi się ręce i nogi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w
jego domu i zabrać stamtąd wszystkie swoje rzeczy. Nie wiedziałam co mam
myśleć, po prostu miałam pustą głowę. Czułam, że za chwilę wybuchnę płaczem,
ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu powstrzymywałam się. Gdy dojechałam
zaparkowałam auto przed garażem i wyszłam z niego trzaskając drzwiami. Ruszyłam
do sypialni ściągając z siebie jego koszulę i nakładając swoją bluzkę. Prawie że
wbiegłam do łazienki zabierając wszystkie swoje rzeczy, pakując je do torebki.
-Chloe?
Usłyszałam głos Justina i
wyszłam z powrotem do sypialni. Nie spodziewałam się go, ale stał już obok
łóżka, przyglądając się mojej torbie.
-Co Ty robisz?
-Odsuń się.
Przeszłam obok niego,
trącając go ramieniem. Wpakowałam kosmetyki i zapięłam torbę.
-Chloe, co ty wyprawiasz?
Dlaczego się pakujesz?
Wyprostowałam się i
spojrzałam na niego. Był zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje.
Postanowiłam w takim razie wszystko mu wyjaśnić.
-Byłeś u niej.
Podeszłam do niego jeszcze
bliżej, i z całych sił popchnęłam. Nie mogłam na niego patrzeć.
-O kim Ty mówisz, Chloe?
Pchnęłam go jeszcze raz, i
zaczęłam walić pięściami w jego klatkę piersiową.
-Jesteś zwykłym, totalnym
dupkiem. Jesteś nikim.
Justin złapał mnie za
nadgarstek, i przysunął się do mnie. Robił się zły.
-Co ci odbiło? Nie
rozumiem..
-Chciałeś zaciągnąć ją do
łóżka. Przelecieć, i udawać, że nic się nie stało? Jesteś największym palantem
z jakim miałam kiedykolwiek do czynienia.
Powiedziałam spokojnie,
przerywając mu i cały czas patrząc mu prosto w oczy.
-O kim Ty kurwa mówisz, co?
O czym ty pieprzysz?
-Widziałam co jej zrobiłeś.
Widziałam się z Susan, wiem że u niej byłeś!
Chciałam go wyminąć ale
Justin złapał mnie znowu za rękę i pociągnął do siebie tak, że wpadłam na jego
ciało.
-Puść mnie, to boli!
Poluźnił uścisk i złapał
mnie za drugie ramię tak, żebym na niego spojrzała. Miałam ochotę się rozryczeć
-Byłem u niej, ale tylko po
to, żeby powiedzieć, że ma dać ci spokój! Nic jej nie zrobiłem, rozumiesz?
Jakie przelecieć, jakie zaciągnąć do łóżka, czy ty siebie słyszysz? Ona kłamie,
wierzysz jej?!
-Wszystko mi powiedziała.
Puść mnie, i daj mi spokój, rozumiesz?
-Nie puszcze cię, dopóki nie
dotrze do ciebie, że nic nie zrobiłem.
Spuściłam głowę, czując jak
łzy spływając mi po poliku. Justin przytulił mnie do siebie, ale ja próbowałam
się wyrwać. Na nic.
-Nie ważne, daj mi spokój,
chce wyjść stąd.
-Chodź.
Ścisnął mój nadgarstek i
ruszył do drzwi.
-Puść mnie!
-Zamierzam to wszystko
wyjaśnić. Właśnie teraz. Ty jedziesz ze mną.
-Co? Puść mnie bo zacznę
krzyczeć.
Justin odwrócił się i
podniósł mnie obejmując w pasie.
-Krzycz, proszę bardzo.
Próbowałam się wyrywać, ale
to kompletnie nic nie dawało. Justin wyszedł ze mną z domu i na siłę wsadził
mnie do samochodu.
-Spróbuj tylko wyjść.
Trzasnął drzwiami i obszedł
samochód, szybko do niego wsiadając. Poczułam strach.
***
-Przestań!
Krzyknęłam, gdy zaczął walić
w drzwi tak głośno, że bałam się, że ktoś zaraz wezwie policje. Nie słuchał co
mówię, jakby wcale mnie tam nie było. Drzwi otworzyły się, i ujrzałam
rozczochraną Susan. Jej mina była obojętna, tak jakby się nas spodziewała.
Ruszyła do kanapy i rozłożyła się na niej, śmiejąc się. Justin pociągnął mnie
za sobą, wchodząc do salonu. Na stole stała butelka wypitej do połowy wódki.
Byłam zdziwiona, bo widziałam się z nią zaledwie dwie godziny temu. Była pijana
i nie zwracała uwagi na naszą obecność.
-Masz mi wyjaśnić w co ty
pogrywasz? Zapewniam, nie uda ci się to.
Justin krzyczał do niej, ale
Susan tylko się śmiała. Uspokoiła się nagle i podniosła się do pozycji
siedzącej.
-Jesteś taka naiwna.
Znieruchomiałam, gdy na mnie
spojrzała. Miałam ochotę po prostu do niej podejść i wytargać ją za te chude
włosy. W sekundę dotarło do mnie, że to wszystko co od niej usłyszałam, to
jedno wielkie kłamstwo.
-Jesteś zwykłą zdzirą.
Chciałam ruszyć w jej
kierunku, ale Justin złapał mnie w pasie i szybko odciągnął w swoją stronę.
Susan wstała z kanapy i chwyciła w rękę butelkę. Upiła z niej wielki łyk,
krzywiąc się i zasłaniając ręką usta.
-Powiedz jej, że to wszystko
nie prawda.
Uśmiechała się, a Justin był
coraz bardziej wściekły.
-Gadaj!
Wydarł się, aż się
przestraszyłam. Nadal trzymał mnie kurczowo. Podeszła do komody i otworzyła
górną szufladę. Wyciągnęła z niej jakieś zdjęcie i uśmiechnęła się szeroko.
Spojrzałam na Justina, a potem z powrotem na nią. Miała na sobie szary,
wygnieciony szlafrok i wyglądała jakby była nałogową alkoholiczką. Nie
docierało do mnie jak to było możliwe, skoro dopiero co udawała poszkodowaną na
środku chodnika. Była niezłą aktorką. Rzuciła zdjęciem na stół, a ja ruszyłam
do przodu, wyrywając się z uścisku. Pozwolił mi na to, ale czułam , że i tak
stoi kilka centymetrów za mną. Na zdjęciu byli Susan i Justin, przytuleni do
siebie. Przełknęłam głośno ślinę, gwałtownie cofając się i opierając o tors
Justina. Poczułam ciarki, gdy położył dłoń na moim ramieniu.
-Susan, czego ty ode mnie
chcesz? Co ci takiego zrobiłam, że mnie nienawidzisz?
Staram się mówić spokojnie,
ale jej uśmieszek zaczynał irytować mnie coraz bardziej.
-Zabrałaś mi go, rozumiesz?
-Nigdy nie byłem twój!
Jesteś wariatką!
Justin stanął przede mną,
przysuwając się do niej na centymetry.
-Jesteś nienormalna,
rozumiesz? Nie zepsujesz mojego związku. Jesteś zwykłą..
Przerwał, gdy złapałam go
dłoń. Chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Chciałam cofnąć się do tyłu, ale
Susan zaczęła mówić. Prawie, że krzyczeć.
-Oby dwoje jesteście siebie
warci! Skłamałam. Ale chciałam, żebyś miała nauczkę. Pojawiłaś się tutaj i
wszystko mi zabrałaś!
-Nie zabrałam Ci niczego,
nie rozumiesz? Justin jest dorosły i podejmuje swoje decyzje, a ty jesteś
obrzydliwa! Brzydzę się tobą!
-Jesteś zwykłą dziwką.
Tego było za wiele. Złapałam
za butelkę i rzuciłam nią w kierunku Susan. Miała szczęście, że zdążyła się
odsunąć, a szkło rozbiło się o ścianę.
-Cholera, Chloe co Ty
wyprawiasz?
Pchnęłam ją, ale Justin
podniósł mnie i odwrócił w inną stronę, idąc w kierunku drzwi.
-Justin, puść mnie!
Słyszysz? Zabije ją, przysięgam.
Przy samych drzwiach
odwrócił się, a ja spojrzałam na jej wystraszoną minę. Spoważniałam, gdy
zauważyłam rozbitą na milion kawałeczków butelkę. Łzy zaczęły spływać mi po
policzkach, a Justin trzasnął drzwiami i wyszedł ze mną na zewnątrz. Postawił
mnie dopiero przy samochodzie. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa,
krztusiłam się łzami. Oparłam się o samochód i spojrzałam na wystraszonego
Justina.
-Nie chciałam tego zrobić.
Poczułam jak łza wpada mi za
koszulkę, a Justin podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, głaskając po włosach.
-Nie chciałam zrobić jej
krzywdy.
-Wiem, ciiii.
Zamknęłam oczy, a Justin
pocałował mnie w czoło. Podniosłam na niego wzrok i zaczęłam uderzać w niego
pięściami. Nie wiem dlaczego, ale chciałam, żeby go zabolało.
-Chloe, już spokojnie.
Złapał za moje nadgarstki,
tym razem delikatnie, i przyłożył je do swoich ust. Uspokoiłam się, patrząc mu
w oczy. Dlaczego uwierzyłam na słowo tej wariatce?
-Przepraszam.
-Ciiii.
-Nie. Przepraszam, że jej
uwierzyłam. Jak mogłam być tak głupia?
Justin złapał w dłonie moje policzki,
zmuszając, żebym na niego spojrzała. Uśmiechał się lekko. Wiedziałam, że
próbuje mnie pocieszyć. Jak ja mogłam do cholery jej uwierzyć?
-Wiem jaka to manipulatorka.
Nie musisz się obwiniać, rozumiem Cię. Dlatego nie miałem zamiaru odpuścić, nie
mogłem tak po prostu pozwolić, żebyś się spakowała i wyszła.
Stanęłam na palcach i
pocałowałam go bez namysłu. Nie mogłam
tego zrozumieć, dlaczego miałam takie szczęście mieć go obok siebie.
_____________________________________________
ZAPRASZAM DO SIEBIE <3 ASK.FM
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO I ZOSTAWISZ COŚ PO SOBIE ;*
Jesteś niesamowita 😍😍 To co piszesz jest najlepszym opowiadaniem jakie czytałam 💗 Uwielbiam sposób w jaki piszesz 👑💞
OdpowiedzUsuńJezu tyle emocji w tym rozdziale♥i ile erotyki! O mój Boże ♥
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń