-Maggy? Travis..
Nabrałam gwałtownie powietrza, i wstrzymałam oddech
gapiąc się na nich jak idiotka. Zamknęłam oczy i poczułam jak niespodziewanie
zakręciło mi się w głowie. Ale nie był to w żadnym stopniu alkohol. Nie
chodziło nawet o Travis’a, ale.. jak Maggy mogła to zrobić. Oparłam się ręką o
próg i ścisnęłam mocniej ramiączko torebki.
-Chloe..
Pokiwałam przecząco głową, że nie chcę jej słuchać, i
cofnęłam się o krok. Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam szybko wzdłuż korytarza.
Cały czas miałam ich przed oczami, a gniew wzrastał we mnie coraz bardziej. Nie
sądziłam, że po zwykłej, choć trochę pikantniejszej kłótni z Dylanem, będzie w
stanie upić się, i bez żadnego „ale” pójść do łóżka z innym facetem. Do tego
wszystkiego to musiał być on.. Oparłam się dłonią o ścianę, zbiegając po
schodach. Wypatrywałam w międzyczasie pozostałe dziewczyny, i byłam wdzięczna,
że nadal były tam, gdzie je zostawiłam. Co prawda z małym towarzystwem, ale nie
przeszkadzało mi to. Chciałam tylko pożegnać się z nimi i jak najszybciej
opuścić to okropne miejsce.
-Maggy jest w łazience, pilnujcie jej i wezwijcie później
taksówkę. Ja musze iść.
Mężczyzna siedzący obok Bo wstał i uhahany wyciągnął w
moim kierunku dłoń, paplając coś pod nosem. Prawdopodobnie chciał mi się
przedstawić, ale nie za bardzo słyszałam, żeby w ogóle cokolwiek mówił, przez
dudniącą w uszach muzykę. Niegrzecznie zignorowałam go, uśmiechając się tylko
niechętnie.
-Chloe, coś się stało?
-Nie, po prostu jestem zmęczona, do zobaczenia.
Założyłam kosmyk włosów za ucho i odwróciłam się szybko w
stronę wyjścia, zanim ktokolwiek próbowałby mnie zatrzymywać. Sięgnęłam do
torebki, wygrzebując z niej komórkę, przeciskając się przy tym przez tłum ludzi
tańczących, lub stojących na środku i gapiących się obleśnie z dziwnym
spojrzeniem. Nagle wszystko zaczęło mi się wydawać tutaj okropne i drażniące.
Pchnęłam ciężkie drzwi, i stanęłam jak wryta na świeżym powietrzu. Wzdrygnęłam
tylko, gdy drzwi za mną zamknęły się z wielkim hukiem. Chciałam jak najszybciej
stąd zniknąć, i zobaczyć Justina. Byłam głupia, że nie zgodziłam się spędzić
tego wieczoru z nim. Gdybym wiedziała co ma się wydarzyć.. nie chciałabym być
tego naocznym świadkiem. Z drugiej strony w takie opowieści na bank bym nie
uwierzyła. Nie spodziewanie po policzku
spłynęła mi pojedyncza łza. Nawet nie wiedziałam z jakiej to przyczyny.
Wytarłam szybko policzek i spojrzałam na telefon. Żadnego połączenia. Czułam w
sobie ogromny gniew, a te łzy to chyba z bezsilności. Maggy była moją najlepszą
przyjaciółką, i po prostu nie mogłam uwierzyć w to co zrobiła. Byłam na nią
jeszcze bardziej wściekła z tego powodu, że naprawdę lubiłam Dylana. Odwróciłam
głowę przymrużając oczy, gdy światła nadjeżdżającego samochodu całkowicie mnie
oślepiły. Co ja mam powiedzieć Justinowi? Powinnam kryć Maggy? Powinnam kryć ją
przed tak obleśnym zachowaniem? Musiałam coś wymyśleć, ale nic w głowie nie
chciało mi się ułożyć w cokolwiek sensownego. Nawet to zdanie było go
pozbawione. Położyłam dłoń na czole odgarniając włosy, i uśmiechnęłam się
blado, gdy Justin zatrzymał się tuż obok mnie. Wysiadł pośpiesznie z samochodu
i podszedł do mnie, łapiąc moje ramiona.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
-Cieszę się, że Cię widzę.
Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Justin
niepewnie pogłaskał mnie po włosach.
-Może wsiądziemy do samochodu.
-Przepraszam, że byłam dzisiaj taka nie miła. Nie
powinnam wylewać na ciebie swojej złości, to był po prostu zły dzień, i… nie
chciałam z żadnym razie powiedzieć niż złego, wiesz że cię kocham i nigdy nie
zrobiłabym nic głupiego..
Justin złapał dłonią mój policzek i zmarszczył brwi.
Cholera, gadam jakbym była.. w takim stanie jak Maggy. Po prostu chciałam, żeby
to wiedział. I miałam nadzieję, że tak jest..
-Chyba za dużo wypiłaś, Skarbie.
-Justin, nie jestem pijana.. Jestem poważna.
Puściłam go i ruszyłam do auta, ze strony pasażera.
Wsiadłam i od razu zapięłam pasy, rozsiadając się wygodnie na fotelu. Justin
także wsiadł do auta, ale nie miał zamiaru jeszcze odpalać silnika. Przyglądał
mi się.
-Wiem, i ja też Cię kocham. Nie jestem zły o to, że
miałaś gorszy dzień, rozumiem.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szczerze.
-Możemy już stąd jechać?
-A Maggy?
Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę w stronę szyby. Nie
mogłam kłamać, patrząc mu w oczy. Nienawidziłam jej, że musiałam dla niej
kłamać..
-Postanowiła zostać jeszcze z dziewczynami, nie chciałam
jej matkować. Chcę już być w domu.
-Mogę zabrać cię do siebie? Stęskniłem się.
Justin położył dłoń na moim kolanie, a ja uśmiechnęłam
się, kiwając twierdząco głową. Spojrzałam na wibrujący na moich kolanach
telefon, i gdy zorientowałam się, że to Maggy, pośpiesznie go wyłączyłam, tak
żeby nie zwracać tym na siebie uwagi. Nie chciałam patrzeć nawet na jej imię
migające na ekranie.
***
Justin
Leżałem na łóżku z pilotem w ręku i czekałem, aż Chloe
skończy brać prysznic. W sumie nie zwracałem za bardzo uwagi, na to co leci w
telewizji, zastanawiałem się bardziej nad tym dlaczego Chloe jest taka cicha i
zamyślona. Coś mi nie pasowało, ale nie chciałem naciskać i wypytywać. Miałem
nadzieje, że sama mi powie, jeśli coś się dzieje. Spojrzałem w stronę drzwi,
gdy Chloe wyszła z łazienki. Uśmiechnąłem się na jej widok, rozczesującej włosy
i topiącej się prawie w moim za wielkim na nią szlafroku. Krzywiła się,
próbując rozczesać kołtun we włosach, powoli kierując się w stronę łóżka.
Podniosłem się na rękach, siadając rozkraczony, rzucając pilota na bok.
-Prawie cię w tym nie widać.
Uśmiechnąłem się, a Chloe spuściła wzrok, przyglądając
się szaremu szlafrokowi.
-Spojrzałam się na niego, i pomyślałam jaki jest miękki.
Poza tym pachniał twoim żelem pod prysznic. Swoją drogą, jego też użyłam. No i
szamponu, nie masz nic przeciwko?
Uśmiechnęła się uroczo, a ja chętnie wyciągnąłem do niej
rękę.
-Oczywiście, że nie.
Wyglądała teraz jak mała dziewczynka i chętnie odpowiedziała
na mój gest.
-Daj, pomogę ci z tym.
Zabrałem jej szczotkę, a Chloe usiadła po turecku między
moimi nogami i odchyliła głowę do tyłu.
-Jesteś kochany.
Przejechała dłonią kilka razy po mojej łydce, a ja
uśmiechnąłem się pod nosem. Wyglądała na zmęczoną, i cieszyłem się, że rano
mogę obudzić się obok niej, a ona nie będzie się nigdzie spieszyć. Nie musiała
iść jutro do pracy, a ja umówiłem się z Dylanem dopiero na dwunastą. Odłożyłem
szczotkę na łóżko i przytuliłem Chloe, całując ją w skroń.
***
Cały czas zastanawiało mnie, co przez ostatnie kilka dni
dzieje się z Chloe. Nie mogłem przez to skupić się na robocie, a marudzenie
Dylana obok, wlatywało mi jednym uchem, a drugim wylatywało. Do dzisiaj rano,
myślałem że to może wiązać się z Susan, a może i z przyjazdem Jordana, ale
teraz nie mogłem odgonić od siebie myśli, że chodziło o Maggy.
-Stary, podasz mi klucz? Dziesiątkę i trzynastkę.
Przypomniałem sobie widok siedzącej przy oknie na fotelu
Chloe, gdy się obudziłem, i czułem jak roznosiło mnie w środku z bezsilności.
Nie jednokrotnie próbowałem wypytać się o cokolwiek, ale nie chciała nic mówić.
Nie ufała mi? Odgoniłem od siebie tę myśl, próbując wyszukać innego
rozwiązania.
-Justin, potrzebuje klucza dziesiątkę.
Chciałem zabrać ją gdzieś, gdzie nic nie będzie jej się
kojarzyło z tym miejscem, gdziekolwiek miałoby to być. I wpadł mi nagle do
głowy pomysł, na który i tak wiedziałem, że się nie zgodzi. Musiałem więc wziąć
sprawy w swoje miejsce i sam o wszystko zadbać. Poczułem nagle ogromne ukłucie
w żołądku, gdy na myśl przyszła mi całkiem inna, dużo poważniejsza myśl. Chcąc
nie chcąc, w mojej głowie pojawiło się pytanie czy ją kocham. Uśmiechnąłem się
sam do siebie i wiedziałem, że jestem gotowy to zrobić. Pójść o krok dalej.
Przecież tak, jasne że ją kocham.
-Dzięki, Stary. Jesteś tu w ogóle?
Ocknąłem się, spoglądając na Dylana, który właśnie do
mnie podszedł. Odepchnąłem się od maski auta i przejechałem dłonią po czole i
włosach.
-Sorki.
Chciałem dodać coś jeszcze, ale Dylan pokiwał tylko
głową, i z powrotem położył się na matę i wsunął pod samochód.
-Możesz włączyć zapłon?
Wsiadłem do auta i ruszyłem kluczykiem. Dylan chwilę
jeszcze pogrzebał i wysunął się, wstając i chwytając leżącą obok szmatkę.
Wytarł w nią ręce i oparł się o tylne drzwi samochodu. Wstałem i dołączyłem do
niego.
-Co ty dzisiaj taki rozkojarzony. Coś z Chloe?
Spojrzałem na niego i mrugnąłem kilka razy powiekami.
-Nie, nie.. Z nami wszystko w porządku. A ty? Co z Maggy?
Dylan podszedł do stołu i sięgnął z niego dwie butelki
piwa, pokręciłem głową, że nie mam ochoty, ale on za to zaciągnął się kilkoma
głębszymi łykami. Siadł na oponie obok rozwalonych na betonie kluczy i oparł
się łokciami o kolana.
-Nadal nie rozmawiamy. Ale wiem, że dzisiaj rano miała
pociąg. Pojechała na tydzień do ojca.
-Co dalej?
-Nie wiem, czy to ma sens. Mam po dziurki w nosie tych
ciągłych kłótni, ona sama nie wie czego chce. Jest..
Przerwał, i obydwoje spojrzeliśmy w stronę drzwi. Chloe
wychyliła się i po cichu weszła do środka. Uśmiechnęła się blado i oparła o
ścianę obok wejścia.
-Jesteście głodni? Zrobiłam obiad.
-Kurna, czytasz mi w myślach.
Zaśmialiśmy się z Chloe, a Dylan wysłał jej buziaka w
powietrzu. Przymrużyłem oczy, ale wiedziałem, że nie muszę się o nic martwić.
Chloe podeszła do mnie a ja chętnie objąłem ją w pasie i przytuliłem się do jej
pleców. Pocałowałem ją w głowę, zaciągając się jej perfumami. Uśmiechnąłem się
szeroko, gdy przypomniała mi się myśl z przed kilkunastu minut. Byłem pewien.
Wiedziałem, że chcę to zrobić.
***
Zamknąłem laptopa, zerkając w stronę Chloe. Robiła coś w
kuchni, i nie zwracała uwagi na dzwoniący na stole telefon. Wibrował chyba z
dziesiąty raz, a Chloe jak widać nie miała zamiaru na niego reagować.
Wyciągnąłem pendrive z laptopa i wstałem, wsadzając go do kieszeni. Wziąłem
głębszy oddech na myśl, co jest w nim zawarte. Musiałem jak najszybciej wyjść,
i miałem nadzieję, że Nathan będzie chętny do rozmowy. Spojrzałem na Chloe, gdy
odwróciła się w moją stronę.
-Nie masz zamiaru odebrać? Kogo unikasz?
Podeszła do stołu i wcisnęła czerwoną słuchawkę. Wsadziła
komórkę do tylnej kieszeni opinających jej zgrabny tyłek dżinsów i uśmiechnęła
się.
-To nic takiego. Powinnam się zbierać.
Na jej słowa podszedłem szybko i złapałem ją za dłonie.
Musiałem ją tutaj zatrzymać.
-Zostań u mnie na noc.
-Justin, jutro mam prace.
-Wiem. Wiem, Kochanie. Zawiozę cię. Bardzo mi zależy.
Spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja przytuliłem ją do
siebie i pocałowałem w czoło. Błagam zostań, nie możesz popsuć mi planów,
Chloe.
-No dobrze.
-To świetnie. Musze jechać tylko do miasta..
Pogadać z Nathanem.
-… muszę kupić kilka części do auta. Żeby skończyć jutro.
Zostaniesz tak?
Chloe pokiwała nie pewnie głową i przymrużyła oczy.
Musiałem jak najszybciej wyjść, bo czułem, że robię z siebie idiotę, i wręcz
oczywiste jest, że coś kombinuje. Dlaczego się tak denerwuję? Złapałem jej
policzki w dłonie i złożyłem długi i namiętny pocałunek na jej ustach.
Uśmiechnąłem się, i szybko wybiegłem z domu.
***
Chloe
Była już dwudziesta godzina a Justina nadal nie było. Co
on do cholery mógł kupować trzy godziny.. Nie odbierał telefonów, ani nie
odpisywał na wiadomości. Odstawiłam szklankę do zlewu i ruszyłam do salonu.
Sięgnęłam po pilota, ale poczułam wibracje i sięgnęłam go kieszeni. Miałam
nadzieję, że to Justin, ale w sumie nie zdziwiło mnie, gdy na ekranie pojawiło
się imię przyjaciółki.
„Nie unikaj mnie proszę, i tak będziemy musiały
porozmawiać. To, co zrobiłam było straszne, wiem.. ale nie skreślaj mnie.
Potrzebuję Cię.”
Pokiwałam przecząco głową i rzuciłam komórką na stół. Byłam
jak „między młotem a kowadłem”. Zdawałam sobie sprawę, że Maggy stanęłaby za
mną nawet w sprawie morderstwa, ale mi jakoś nie mogło przejść to przez myśl.
Do tego wszystkiego, gdy zobaczyłam dziś Dylana.. powiedziałam sobie, że na
razie nie chcę mieć z nią żadnego kontaktu. Miałam do niej żal, że okłamują
przez nią Justina. Nie miałam pojęcia jak ona wyobrażała sobie dalsze życie, po
powrocie od taty. Spojrzałam nagle gwałtownie w stronę drzwi, gdy usłyszałam
jak zamykają się z hukiem. Justin podszedł do mnie szybkim krokiem, ucieszony
od ucha do ucha i usiadł obok, chwytając moje policzki i całując mnie długo.
Byłam trochę zdezorientowana i nie wiedziałam o co mu chodzi, dlaczego się tak
cieszył. Odsunęłam się od niego i spojrzałam, uważnie się przyglądając. Sięgnął
do tylnej kieszeni i wyjął z niej coś, po czym szybko mi to wręczył. Zamarłam,
gdy zobaczyłam, że trzymam w dłoni dwa bilety.
-Co to?
-Nie cieszysz się?
-Raczej jestem w szoku.
Paryż. Miałam wrażenie, że literki mieszają mi się przed
oczami. Podniosłam się z kanapy i siadłam Justinowi na kolanach, całując go
długo.
-Z jakiej to okazji?
Justin objął mnie w pasie i założył kosmyk moich włosów
za ucho. Uśmiechnął się szeroko, a ja wpatrywałam się w bilety, jakbym
niedowidziała.
-Z takiej, że cię kocham, i chcę cię stąd zabrać.
Spoważniałam, gdy zobaczyłam, na bilecie datę. To już w
ten weekend?
-Justin, mam teraz pracę, nie mogę zniknąć.
-Możesz. Rozmawiałem z Nathanem.
Co? Kiedy? Nathan nic nie wspominał. Spojrzałam na niego,
i wydawał się być jak najbardziej poważny.
-Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś? Nie musiałeś do
niego iść. Sama bym z nim to załatwiła.
-Nie zgodziłabyś się, wiem to. Już po wszystkim. Weźmie
zajęcia za ciebie. Wyjedziemy, chociaż na tydzień. Oby dwoje powinniśmy
odpocząć od tego miejsca. Od tych wszystkich popapranych ludzi, i sytuacji.
Zobaczysz, spodoba ci się, obiecuję.
Spojrzałam jeszcze raz na bilety, i zdałam sobie, że ma
rację. Chciałam odpocząć od wszystkiego i wszystkich, z wyjątkiem jego. No i
Paryż. Zawsze o tym marzyłam. Dobrze o tym wiedział. Uśmiechnęłam się szeroko i
objęłam go za szyję.
-Dziękuję.
___________________________________________________
O boże ale słodziaki♥ oby się mu przyznała cóż ta Maggy:)
OdpowiedzUsuńSłodziaki♥♥ Zapraszam do siebie♥
OdpowiedzUsuńCudo!!
OdpowiedzUsuńŚliczności <333
OdpowiedzUsuńCudowny,romantyczny,najlepszy kocham twoje opowiadanie i czekam na następne super rozdziały kochana ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny!!
OdpowiedzUsuń