11 wrz 2016

Rozdzial 16

Był dziś naprawdę niezwykły dzień, choć dopiero co się zaczął, a słońce świeciło tak mocno, że na parę ciemnych okularów przeciwsłonecznych, potrzebowałabym założyć jeszcze kolejne dwie. Wiatr rozwiewał mi włosy bezlitośnie we wszystkie strony, a Justin stukał palcami na kierownicy, w rytm jakiejś francuskiej piosenki lecącej właśnie z radia. Uśmiechał się cały czas, przygryzając co chwilę wargę i ruszając przy tym do rytmu głową. Oparłam głowę wygodnie o siedzenie i tak obserwowałam go przez większość czasu. Miał znakomity humor, ale i mnie się taki udzielał. W końcu od wczoraj byłam jego narzeczoną. NARZECZONĄ. To w ogóle do mnie nie docierało, a nawet w myślach brzmiało w dużej mierze bardzo abstrakcyjnie. Jak o tym pomyślę, to nadal czuje jak brakowało mi powietrza, żeby w ogóle coś powiedzieć. W głowie pojawiło się nagle miliony pytań, ale na każde odpowiadałam sobie „Tak, kocham go.” Wiedziałam, że to poważna decyzja, ale z pełną świadomością postanowiłam stawić temu czoła. Teraz już na pewno wiedziałam, że muszę dać sobie radę z wszystkimi przeciwnościami losu, jakie stanęły nam na drodze do tej pory i jakie zapewne staną za chwilę. Muszę zrobić to dla Justina, i dla siebie. Te słowa, które usłyszałam od niego wczorajszego wieczoru ciągle kręciły kółko w mojej głowie. I cały czas zaczynało się ono od początku. Justin przykuł moją uwagę podgłośniając radio, gdy tylko usłyszał pierwsze dźwięki piosenki Beyonce. Uwielbiał ją, a ja uwielbiałam patrzeć na niego tak szczęśliwego. Miał na sobie czarną, przylegającą równo do ciała bokserkę, ukazując idealnie wyrzeźbione i wysportowane ciało. Na nosie czarne okulary słoneczne, a włosy jak zawsze roztargane na wszystkie strony. Uśmiechałam się jak głupia sama do siebie, na jego widok. Jechaliśmy właśnie autostradą, wypożyczonym przez Justina autem. Był piękny poranek, i dobrze wiedziałam, że Justin zaplanował dla nas jakiś ciekawy dzień, nie mogliśmy przecież nudzić się we Francji.
-Dokąd w ogóle jedziemy?
Justin oderwał jedną rękę od kierownicy i wskazał na schowek, który pośpiesznie otworzyłam. Znajdował się w nim portfel Justina, gumy do żucia, i mapa. Justin złapał z powrotem za kierownice skupiając się na drodze, a ja wyciągnęłam mapę i rozłożyłam ją sobie na kolanach. Mój wzrok od razu powędrował w kierunku zaznaczonej na obszarze Francji czerwoną kropkę. Skrzywiłam się lekko, próbując złożyć ze sobą literki.
-La Poterie-Cap-d’ Antifer? Nawet nie potrafię tego wymówić.
Justin zaśmiał się i spojrzał na mnie kątem oka.
-Phare d’Antifer  dokładniej, ale nie aż tak dokładnie.
Złożyłam z powrotem mapę i wsadziłam ją na jej miejsce. Zwinęłam pod siebie nogi i oparłam łokieć o siedzenie, bawiąc się włosami Justina. Tak jak ja lubił to i mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Uśmiechał się jeszcze szerzej.
-Spędzimy tam dzisiejszy dzień?
-Oraz noc i poranek. Zjemy śniadanie, a później ruszymy dalej.
Przyznam, że trochę mnie tym zaskoczył. Co prawda Justin kazał zabrać mi ze sobą więcej ubrań, ale myślałam, że to dlatego, bo chciał, żebym spakowała także strój kąpielowy. Suche ubrania mimo wszystko przydadzą mi się nawet w lato. Podniosłam okulary z nosa i zrobiłam z nich opaskę, zmniejszając minimalnie ilość włosów w mojej buzi.
-Będziemy tam spać?
-Przygotowałem coś i mam nadzieję, że ci się spodoba.
Uśmiechnął się szeroko i złapał moją dłoń, całując ją kilkukrotnie. Justin puścił nogę z gazu, zjeżdżając z trasy. Pięćset metrów dalej jechaliśmy już cztery razy wolniej, kamienistą drogą, jakby jakąś aleją przyozdobioną drzewami o kolorowych kwiatach. Było tutaj jak w bajce. Pochłaniałam wzrokiem wszystko co stawało nam na drodze. Szybko jednak krajobraz zmienił się, ukazując coraz więcej domów i spacerujących po kamienistej ziemi ludzi. Otworzyłam z zachwytu usta, gdy Justin podjechał pod mały drewniany domek, a oczom ukazało mi się błękitne morze.
-To tutaj?
Justin wysiadł z auta i pośpiesznie okrążył je, otwierając mi drzwi.
-Proszę.
Uśmiechnął się szeroko, pokazując gestem dłoni, że mam wysiąść. Zrobiłam tak, i zawiesiłam mu ręce na szyję.
-Tu jest cudownie.
Pocałowałam go namiętnie, a Justin objął mnie w pasie i podniósł. Uśmiechał się cały czas. Odkąd tylko się obudził, a ja byłam z nim totalnie przeszczęśliwa. Justin postawił nie na ziemie, gdy z drewnianego uroczego domku, pod który podjechaliśmy, wyszedł starszy mężczyzna. Miał na sobie rozpiętą niebieską koszulę z palmami, kremowe krótkie spodenki i sandałki, a na siwej czuprynie wielki ogromny słomiany kapelusz, odejmujący mu nieco lat. Miał siwą brodę i wąsy, ale z oczu dało się wyczytać malutką nutkę młodości. Uśmiechał się do nas szeroko, witając nas gestem ręki. Justin puścił mnie, i podał mu dłoń. Zamrugałam kilka razy i złapałam Justina za ramię, gdy usłyszałam jak rozmawia ze starcem płynnym francuskim. Byłam pod wielkim wrażeniem. Pan w kapeluszu wyciągnął do mnie dłoń, a ja chętnie odpowiedziałam na gest.
-Mateo.
-Chloe
Uśmiechnęłam się szeroko, a Mateo odwrócił się, pokazując, że mamy iść za nim. Justin podszedł do bagażnika, i pośpiesznie wyciągnął z niego dwie nasze torby. Zamknął samochód i złapał moją dłoń, plącząc ze sobą nasze palce. Ruszyliśmy za starcem.
-Nie miałam pojęcia, że tak świetnie mówisz po francusku.
-Nauczyłem się przed wyjazdem.
Zaśmiałam się, a Justin pocałował mnie w skroń. Weszliśmy na wielki pomost, rozglądając się dookoła i podziwiając. Przymocowanych do mostu stało chyba z kilkadziesiąt łodzi, różnej wielkości.
-Co będziemy tu robić?
-To łódź Mateo, ale od teraz należy do naszej dwójki.
Spojrzałam na niego, gdy zatrzymaliśmy się przy wielkiej białej łodzi z jakimś długim francuskim napisem. Robiła wrażenie. Mateo wręczył Justinowi kluczyki i uśmiechnął się do niego, mówiąc coś, po czym pomachał do nas i odszedł.
-Panie przodem.
Spojrzałam na niego z uśmiechem i powoli ruszyłam po drewnianej grubej desce, wchodząc do łodzi. Justin szedł tuż za mną.
-Tutaj na dole będziemy spać, a tam będziemy się opalać.
Spojrzałam najpierw na schodki, prowadzące w dół, gdzie za pewne mieściło się łóżko i jakaś toaletka, a później na pokład, gdzie mieliśmy odpoczywać.
-Justin, to za dużo. Nie chcę tego wszystkiego.
Czułam się naprawdę dziwnie, i wiedziałam, że nie potrzebuję tego wszystkiego. I tak wystarczyło mi, że jestem we Francji. Justin położył nasze bagaże i podszedł do mnie, łapiąc mnie za ramiona.
-Teraz nie masz już wyjścia. To Andress, będzie siedział za sterem.
Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego ciemnego chłopaka z czarnymi dredami na głowie. Uśmiechnął się szeroko, a Justin się z nim przywitał. To było istne szaleństwo.

***

-Gotowa?
-Nie.
Cofnęłam się o pół kroku i spojrzałam w dół. Woda była niebywale niebieska i przeźroczysta, ale z jakiegoś powodu bałam się skoczyć. Justin podszedł do mnie i złapał za sznureczek od moich majtek od stroju kąpielowego, i zawiązał go ciaśniej. Uśmiechnęłam się do niego, a Justin stanął za mną i przytulił się do moich pleców.
-Zrobimy to razem, wskakuj.
Stanął szybko przede mną, zachęcając bym wskoczyła mu na plecy.
-Zwariowałeś.
-Już dawno, na twoim punkcie, Chloe.
Uśmiechnął się szeroko, a ja zaśmiałam się i podskoczyłam. Justin złapał mnie pod udami i ustawił się na brzegu łodzi. Bałam się jak cholera, więc zamknęłam oczy i zatkałam, a Justin policzył głośno do trzech, i odbił się, skacząc ze mną do wody. Zaczęłam piszczeć, i nagle poczułam, jak zanurzam się pod wodą. Puściłam pośpiesznie Justina, próbując wypłynąć jak najszybciej na powierzchnie. Woda była ciepła, a słońce grzało mocniej niż rano. Zabrałam wszystkie włosy z twarzy przecierając oczy, i rozejrzałam się w poszukiwaniu Justina. Drgnęłam, gdy poczułam w pasie jego dłonie. Objął mnie ciasno, a ja objęłam go za szyję. Odgarnęłam mu z twarzy włosy i pocałowałam namiętnie, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Podoba się?
-Justin, tu jest cudownie.
Poczułam się nagle, jakbym była w trakcie swojego miesiąca miodowego. A zaledwie wczoraj Justin mi się oświadczył. Czułam jakbyśmy znali się od zawsze, od urodzenia, i nigdy nie sądziłam, że mogę być aż tak szczęśliwa. Pocałowałam go jeszcze raz długo. Jego dłoń obejmowała mnie w talii, a druga szybko znalazła się na moim tyłku. Zaśmiałam się, machając w wodzie rękoma. Nabrałam gwałtownie powietrza, czując jak woda wlatuje mi do ust. Wyplułam ją szybko, kaszląc i zaciskając powieki. Nie widziałam, ale czułam jak Justin ciągnie mnie w stronę łodzi. Złapałam się barierki, i dopiero tam otworzyłam oczy, przecierając je dłońmi.

***

Leżałam wygodnie rozłożona na ręczniku obok Justina i opalałam się. Najchętniej zasnęłabym na tym cieplutkim słońcu, ale nic bardziej pięknego od tego nie mogło mi się przyśnić. Woda pachniała przepięknie, i czułam ją nawet w nozdrzach, gdy kilkukrotnie się jej przez przypadek napiłam. Nie zdawałam sobie sprawy, że Justin jest tak dobrym pływakiem, i byłam zaskoczona jak dużo nowych rzeczy dowiedziałam się o nim w ciągu tych dwóch dni. Podniosłam się i oparłam na łokciach, gdy usłyszałam wibrowanie telefonu w mojej torebce. Pośpiesznie sięgnęłam po nią i ujrzałam, że mam dwie wiadomości. Oby dwie od Maggy. Odłożyłam szybko komórkę i torebkę na swoje miejsce i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji, nie otwierając smsów. Nie chciałam wiedzieć co ode mnie chce, nie chciałam psuć sobie tej cudownej chwili. Ale jak zwykle coś musiało pójść nie tak. Nie mogłam być w pełni szczęśliwa nawet przez jeden cały dzień.
-Kto to?
-Maggy.
Odpowiedziałam szybko, bo nie chciałam się na ten temat rozwijać. Ale wiedziałam, że Justin nie skończy tak tej rozmowy.
-Już się za tobą stęskniła?
Odwróciłam głowę w jego stronę, zasłaniając oczy przed słońcem. Nie mogłam już dużej kłamać go na ten temat, ani nawet żaden inny. Nie powinnam robić tego wcześniej, ale od wczoraj czułam między mną a Justinem jeszcze bardziej silniejszą więź, powiedziałam „tak.” Przewróciłam się na brzuch i podparłam o łokcie. Justin obrócił się bokiem do mnie i uśmiechnął się. Przełknęłam z trudem ślinę.
-Przyłapałam Maggy na zdradzie.
Justin nic na to nie odpowiedział, ale spoważniał w jednej sekundzie. I nie chciałam, żeby o cokolwiek pytał, i tak postanowiłam już, że mu to wyjaśnię.
-Nie chciałam nic mówić, bo nie wiedziałam nawet co. To moja przyjaciółka, nie miałam pojęcia co zrobić. Powinnam powiedzieć ci od razu.
Justin położył się, zachęcając bym się do niego przytuliła.
-Chodź.
Tak też zrobiłam. Ulżyło mi trochę.
-Rozumiem, że chciałaś ją chronić. Ale wiesz, że Dylan prędzej czy później dowie się, prawda?
-Mogłam nie dopuścić do tego, żeby się tak upiła. Ale wiedziałam, że się pokłócili.
Justin przytulił mnie do siebie mocniej i zaczął głaskać po włosach.
-Hej, Kochanie, nie możesz się o to obwiniać, Maggy jest dorosła.
-Nie wiem co mam jej powiedzieć. „Słuchaj postąpiłaś źle, ale rozumiem, nie ty pierwsza zdradziłaś”?
Podniosłam się i usiadłam podciągając kolana pod brodę.
-Może po prostu porozmawiaj z nią i zobacz co ma do powiedzenia. Nie usprawiedliwiam jej ani trochę, ale może to nie powinno wpływać na waszą przyjaźń. To sprawa między nią a Dylanem, sama musi się z tym zmierzyć.
Zgadzałam się z nim, jak zawsze miał racje. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Nie jesteś zły, że nie powiedziałam ci od razu? Że kłamałam?
-Nie jestem, rozumiem.
Justin przysunął się do mnie i położył dłoń na moim policzku, jeżdżąc wolno kciukiem po mojej dolnej wardze. Nie mogłam dłużej czekać i pierwsza go pocałowałam. Justin uśmiechnął się i odpowiedział chętnie na pocałunek.
-Nie długo musimy wracać.
Spojrzałam w stronę brzegu, i szczerze nie chciałam tam wracać, tu było naprawdę fajnie. Jakbyśmy byli oddzieleni od reszty, całkowicie sami. Oczywiście nie licząc Andress’a.
____________________________________
ROZDZIAŁY TAK JAK KIEDYŚ DODAWANE BĘDĄ W NIEDZIELĘ ( CHYBA, ŻE BĘDĄ JAKIEŚ SPECJALNE OKAZJE ;))  MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO, BO MIMO, ŻE CZASU MIAŁAM NIE WIELE, STARAŁAM SIĘ COŚ SKLECIĆ, I LICZĘ NA JAKIEŚ MALUTKIE KOMENTARZE :**




11 komentarzy: