8 paź 2016

Rozdzial 19

Przebudziłam się nie otwierając nawet oczu, ale podświadomie wiedziałam, że już nie zasnę. Mimo to i tak byłam jeszcze zmęczona, nie miałam nawet siły otworzyć oczu, żeby spojrzeć na zegarek. Zarzuciłam rękę na oczy, przerzucając ją na drugą stronę i prosiłam w duchu, żebym jakimś cudem może jeszcze zasnęła. Ale oczy otworzyły mi się nagle jak na zapałki, gdy zdałam sobie sprawę, że śpię w łóżku Justina. Leżałam na jego połowie, ale miejsce musiałam zmienić nie dawno, bo na szafce nocnej po mojej stronie leżała zapisana kartka i pudełeczko czekoladek. Nie chętnie przeczołgałam się na druga stronę, sięgając po kartkę, i podnosząc się do pozycji siedzącej. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam trzy pierwsze słowa, ozdobione serduszkami nad „i”, i zaczęłam czytać dalej.

„Dzień dobry, Kochanie
Gdy się obudzisz mnie już pewnie nie będzie, ale zdążyłem zrobić zakupy, więc cała lodówka jest do twojej dyspozycji. Klucze od domu leżą w przed pokoju, a od auta w kuchni. Bądź proszę ostrożna i zostań przez ten tydzień u mnie. Masz tu wszystko czego potrzebujesz, w razie czego dzwoń. Odezwij się, gdy tylko się obudzisz, będę czekał.
Kocham Cię, Justin.”

Spojrzałam na zegarek stojący obok czekoladek i z zaskoczeniem stwierdziłam, że jest dopiero piętnaście po ósmej. Pomijając to, że spałam zaledwie sześć godzin, gdzie normalnie przy dziesięciu się nie wysypiam, zastanawiałam się o której wstał Justin. I kiedy zdążył zrobić zakupy. Odkryłam się z zamiarem wywleczenia się z łóżka, ale gdy spojrzałam w okno, zastygłam w bezruchu. Padał deszcz, wiał wiatr i było cholernie ponuro. Położyłam się szybko z powrotem na poduszkę i podciągnęłam kołdrę pod samą szyję. Zapowiadała się długa, nudna i śpiąca niedziela. Na samą myśl chciało mi się dalej spać. Pomyślałam, że powinnam zadzwonić do Justina, ale mój telefon właśnie zaczął wibrować. Uśmiechnęłam się sama do siebie i chętnie sięgnęłam po komórkę. Spoważniałam jednak momentalnie, gdy na ekranie wyświetlił mi się numer Maggy. Wcisnęłam szybko zieloną słuchawkę, zanim do głowy przyszedłby mi pomysł, aby się rozłączyć.
-Chloe? W końcu ode mnie odbierasz..
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się z poduszek.
-Inaczej nie dałabyś mi spokoju.
W słuchawce zapanowała przez chwilę cisza, a ja pożałowałam, że to powiedziałam.
-Możemy się dziś spotkać? Bardzo mi na tym zależy, nie możesz mnie w kółko unikać. Długo masz zamiar to ciągnąć?
-Dobrze, możemy się spotkać.
Miała rację, nie mogłam stawiać na krawędzi naszej przyjaźni przez jej wybryki. Zapłaciła za to związkiem z Dylanem i to powinna być wystarczająca kara. Jako przyjaciółka sprawdzała się świetnie, i szczerze stęskniłam się za nią.
-Naprawdę?
W jej głosie słychać było niedowierzanie, ale także nadzieje. Uśmiechnęłam się do słuchawki.
-Tak, jestem u Justina. Będziemy same, możesz przyjechać, jeśli chcesz.
-Dobrze, w takim razie będę najszybciej jak potrafię.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a Maggy rozłączyła się. Wystukałam od razu numer do Justina i przyłożyłam telefon do ucha. Podeszłam do jego szafy i uśmiechnęłam się szeroko. Wprost kochałam zapach jego ubrań.
-Dzień dobry, Myszko. Wstałaś już?
Chwyciłam za szare długie spodnie dresowe i czarną bluzę z kapturem. Zdawałam sobie sprawę, że nie będę wyglądać w tym za seksownie, ale na taki dzień jak dziś, zestaw idealny. Zamknęłam szafę i rzuciłam ubrania na łóżko.
-Przed chwilą. Jesteś już na miejscu?
-Od pół godziny, ale trudno było mi zostawić cię samą w tym łóżku.
Przyłożyłam telefon do ramienia, ostrożnie naciągając na siebie spodnie, tak żeby telefon mi nie wypadł. I mimo, że dalej trzymałam się tego, że podjęłam dobrą decyzje, już za nim tęskniłam. Bardzo.
-Mi także ciężko było wstać.
Zaśmiałam się, odkładając na chwilę telefon, by naciągnąć bluzę. Przyłożyłam komórkę znowu do ucha i ruszyłam do kuchni.
-Jadłaś już śniadanie?
-Właśnie otworzyłam lodówkę.
-Świeży sok.
-Pomarańczowy.
Uśmiechnęłam się szeroko wyciągając kartonik, zaraz po tym sięgając po szklankę.
-Mimo wszystko samym sokiem się nie najesz. Na górnej półce jest ciasto na naleśniki.
-Zrobiłeś ciasto na naleśniki?
Byłam naprawdę szczerze zaskoczona. Mile zaskoczona. Przez to tym bardziej chciałam, żeby był teraz w domu. Wyłożyłam miskę i zaczęłam poszukiwania patelni.
-Oczywiście, że tak. I będę wiedział czy je zjadłaś. Jeszcze nie wiem jak, ale będę wiedział.
Zaśmiałam się i pokiwałam nie dowierzając głową. Rzeczywiście potrafił z niczego zrobił coś niesamowitego. Spojrzałam na zegarek, zastanawiając się, o której przyjdzie Maggy. Bałam się tego spotkania.
-Umówiłam się dzisiaj z Maggy.
W słuchawce panowała przez moment cisza, ale po chwili się odezwał.
-Dobrze, że zdecydowałaś się z nią w końcu porozmawiać.
-Wzięłam do serca twoje rady.
Odwróciłam się w stronę drzwi, gdy usłyszałam dzwonek. Zakładam, że o wilku mowa.
-Musze kończyć, to pewnie ona.
-Dobrze, Skarbie odezwę się później.
-Papa.
Odłożyłam telefon i ruszyłam nie pewnie do drzwi. Wzięłam trzy szybkie, głębokie oddechy i złapałam za klamkę. Wpatrywałyśmy się w siebie nie odzywając się nawet słowem. Cofnęłam się o krok i wskazałam ręką, aby weszła do środka.

***

Siedziałam na kanapie w salonie z kubkiem ciepłej herbaty, naprzeciwko zdenerwowanej Maggy. Rozmowa nie do końca się kleiła i zastanawiałam się co powinnam mądrego powiedzieć. Czy w tej sprawie można w ogóle powiedzieć coś w miarę mądrego? Nie zdążyłam otworzyć jednak nawet ust, a Maggy odstawiła swój kubek na stół, i usiadła na kanapie obok mnie.
-Chloe, proszę cię nie wiń mnie za to. Wiem, że zachowałam się jak świnia, i nie wiem jak się usprawiedliwić, ale nie rozstawiaj mnie, chociaż ty.
-Dylan wie?
Spojrzała na mnie i oparła się skubiąc paznokcie. Odstawiłam kubek na stół i naciągnęłam na kolana koc.
-Nie rozmawiamy. Nie mamy nawet żadnego kontaktu. W tej chwili najważniejsza jest dla mnie nasza przyjaźń.
Poczułam jak do łzy zaczynają napływać mi łzy. Ona także była dla mnie ważna, i też jej potrzebowałam. Podniosłam się i przybliżyłam do niej obejmując ją za szyję. Słyszałam jak oddech uspakaja jej się z ulgą.
-Maggy, wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra. Bardzo chcę o tym zapomnieć.
Uścisnęła mnie mocniej, a ja spojrzałam na nią uśmiechając się lekko. Spoważniała nagle spoglądając na moją dłoń. Wiedziałam, że przygląda się pierścionkowi.
-O ile pamiętam, nie było tego na twoim palcu.
Uśmiechnęłam się tylko, a Maggy zaczęła się cieszyć.
-Nie wierze.. Naprawdę, on.. oświadczył ci się? Kiedy?
Założyłam lekko zakłopotana kosmyk za ucho i przygryzłam wargę.
-Tydzień temu. W Paryżu.

***

Leżałyśmy rozwalone na kanapie i zajadałyśmy się naleśnikami z bitą śmietaną i ananasem. W telewizji leciał jakiś romantyczny film, więc obie śmiało mogłyśmy stwierdzić, że babski wieczór jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Cieszyłam się, że Maggy jest przy mnie, i szczerze byłam trochę zaskoczona, że tak szybko udało mi się z tym pogodzić. Oczywiście całkiem o tym nie zapomniałam, ale starałam się jak mogłam, żeby nasze relacje wyglądały tak jak wcześniej.
-Zazdroszczę Ci.
-Czego?
Odstawiłam talerzyk na stół, i wróciłam do poprzedniej pozycji, przyglądając się przyjaciółce. Nie patrzyła na mnie, tylko zamyślona gapiła się w telewizor. Doskonale wiedziałam, że nie skupia na nim swojej uwagi.
-Twojego życia. Jesteś piękna, masz cudownego faceta, który jest już raczej twoim narzeczonym. Jego rodzina wprost cię uwielbia, a on nie widzi poza tobą świata. Zajmujesz się tym co kochasz, i do tego jesteś w tym najlepsza. Co mogę jeszcze powiedzieć?
Oparłam się na łokciu, naciągając pod szyję koc. Maggy była zdołowana, pozbawiona jakichkolwiek pozytywnych myśli, i z jednej strony strasznie było mi jej żal, ale z drugiej.. po części była sama sobie winna.
-Zgodzę się co do tego, że mam cudownego faceta, i pracę.. ale moje życie nie jest takie idealne jak ci się wydaje. Nikogo takie nie jest.
Maggy odwróciła się bokiem do mnie, i blado się uśmiechnęła. Poczułam między nami wibrację mojego telefonu, ale starałam się nie zwracać na niego uwagi. To Maggy jej potrzebowała.
-Odbierz.
-Nie muszę, oddzwonię.
-To Justin.
Przyjaciółka wzięła w dłoń moją komórkę i przeciągnęła przez ekran zieloną słuchawkę.
-Dobry wieczór, Skarbie.
Usłyszałyśmy oby dwie, a Maggy wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Złożyłam usta w cienką linię i zabrałam od niej telefon.
-Cześć, Justin. Co u taty?
Przybrałam siedzącą pozycję i podciągnęłam kolana pod brodę. Maggy obserwowała mnie, a ja co chwilę na nią zerkałam.
-Wszystko jest w porządku. Wyniki są lepsze, niż spodziewali się tego lekarza, jutro wraca do domu.
-To dobra wiadomość, Maddie jest z tobą?
Szczerze ucieszyłam się, gdy usłyszałam słowa Justina. Po jego głosie można było wywnioskować, że też się z tego cieszy.
-Przed chwilą pojechała do domu, trochę odpocząć, była z Mellanie.
-Sądzę, że ty też powinieneś odpocząć.
Usłyszałam w słuchawce westchnienie. Spojrzałam na Maggy, a ta uśmiechnęła się i wstała z kanapy, pokazując gestem ręki, że wychodzi z pokoju. Pokiwałam twierdząco głową, i po chwili byłam już sama.
-Przeżyję. Ważne, że z ojcem wszystko dobrze. Jadłaś?
Uśmiechnęłam się do telefonu i przekręciłam oczami. Naprawdę nie musiał zachowywać się,  jakbym miała pięć lat, i dopiero co nauczyła się samodzielnie jeść.
-Jadłam, piłam, i nadal żyję. Nie musisz się o mnie martwić.
-Muszę. I martwię. Powinnaś o tym wiedzieć.
Założyłam kosmyk włosów za ucho i wstałam, podchodząc do okna. Było już ciemno, a ulicę oświetlała tylko jedna, ledwo świecąca lampa. Pogoda niestety za wiele się nie zmieniła. Ani na gorsze, ani niestety na lepsze.
-Wiem to, doskonale. I tęsknie.
-Jeśli chcesz, jutro rano mogę być z powrotem.
Dodał szybko, a ja usiadłam na oparciu kanapy. Mimo, że bardzo bym tego chciała, nie mogłam mu na to pozwolić.
-Nie, nie. To nie jest konieczne. Dam sobie radę. Tylko proszę, odpocznij trochę, dużo nie spałeś. O mnie nie musisz się martwić, Maggy dzisiaj zostanie ze mną.
-A idziesz jutro do pracy?
Zapytał nieco poważniej. Westchnęłam tylko i pokiwałam głową.
-Tak, mam na dziesiątą. Przygotowywany jest jakiś projekt, i sala będzie nie dostępna.
Spojrzałam na Maggy, wchodzącą z powrotem do salonu. Usiadła cicho obok mnie.
-Muszę kończyć, odezwę się jutro, dobrze?
-Dobrze, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać, zgoda?
Spojrzałam na dłoń, i zaczęłam przyglądać się pierścionkowi. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Przyłożyłam dłoń do ust, i przygryzłam lekko wargę.
-Będę. Ty też bądź.
-Kocham Cię, Chloe. Śpij dobrze.
-Ja ciebie też. Dobranoc.

***
Nathan
Miałem już wychodzić z budynku, ale gdy usłyszałem muzykę z sali, w której zajęcia skończyły się godzinę temu, podszedłem po cichu do wielkich szklanych drzwi. Uśmiech sam wkradł mi się na usta, gdy zobaczyłem tańczącą tam Chloe. Było to coś bardzo delikatnego, uczuciowego, i chyba było to jej autorstwa. Jak zawsze wyglądała prześlicznie. Bardzo uwielbiałem, kiedy tu przebywała, starałem się spędzać z nią tutaj jak najwięcej czasu. Ściągnąłem nagle brwi, gdy zobaczyłem jak Chloe przestała tańczyć i podparła się rękoma na biodrach. Złapała się za brzuch, próbując złapać więcej powietrza. Usiadła na podłodze, i oparła się o nią dłonią. Bez zastanowienia wparowałem na salę. Chloe nie odwróciła się w moją stronę, ale byłem pewien, że czuła moją obecność. Wyciągnąłem z torby na ramieniu małą butelkę wody, i przykucnąłem obok niej. Chloe spojrzała na mnie i uśmiechnęła się blado.
-Wszystko w porządku?
Pokiwała twierdząco głową, a ja wręczyłem jej wodę. Chętnie ją ode mnie zabrała i upiła kilka łyków.
-Na pewno?
Spojrzała na mnie chwilę, ale szybko spuściła wzrok na podłogę, zaczepiając kosmyk włosów za ucho. Mogłem przyglądać się jej idealnej twarzy, delikatnie się uśmiechała.
-Tak, wszystko jest okej. To nic takiego. Co tu jeszcze robisz?
Rozsiadłem się wygodnie po turecku obok niej, i ściągnąłem z ramienia torbę. Obserwowała każdy mój ruch, ale gdy spojrzałem na nią, znów spuściła wzrok.
-Miałem właśnie wychodzić, ale muzyka przykuła moją uwagę.
Spojrzałem na wyciszone już radio. Nie chciałem wypytywać się wprost, ale chciałem zapytać co tutaj robi tyle czasu. Wydawało mi się to podejrzane.
-A tak, przepraszam. Chciałam zostać chwilę dłużej, i tak nie mam nic do roboty.
-Justin cię nie odbiera?
Wystrzeliłem z tym pytaniem całkiem niekontrolowanie. Chloe spojrzała na mnie poważną miną, przecierając palcami po skroni. Pytanie już padło, a ja chciałem znać odpowiedź.
-Nie, dziś nie. Ale za chwilę się zwijam.
Uśmiechnęła się, a mi wydawało się, że coś jest nie tak. Na myśl przyszło mi, że może pokłócili się. Poczułem jakąś wewnętrzną ulgę, ale szybko tego pożałowałem. Nie chciałem życzyć jej źle, ale.. nie mogłem kontrolować swoich uczuć do niej. Zresztą było tak od samego początku. Nie lubiłem Justina i to mnie denerwowało.
-Zaczekaj jeszcze chwilę.
Chloe chciała wstać, ale szybko złapałem ją za dłoń. Spojrzała najpierw na nią, a później na mnie. Szybko postanowiłem się wycofać. Chloe zabrała rękę, ale została.
-Za tydzień w galerii będzie występ Kim. Przygotowała dziewczynki do pokazu z baletu. Będzie dużo ważnych osób, mam nadzieję, że ty także się pojawisz.
Chloe uśmiechnęła się szeroko, i pokiwała twierdząco głową. Ucieszyło ją to.
-Jasne, że będę. Przyjdę w Justinem, na pewno to będzie świetny występ.
Mój uśmiech automatycznie zszedł z twarzy. Nie do końca to miałem na myśli mówiąc o jej obecności. Chloe wstała i podeszła do ławki, na której znajdowała się jej torba. Poszedłem w jej ślady, podchodząc do niej powoli. Założyła torbę na ramię, a ja zamarłem, gdy zobaczyłem na jej palcu pierścionek.
-Do widzenia, Nathan.
Powiedziała, a ja tylko blado się uśmiechnąłem. To nie mogło znaczyć właśnie to o czym myślałem.
***
Chloe
Wpakowałam torbę do bagażnika samochodu Justina, gotowa wrócić do jego domu. Przyznam, że ten trening wyjątkowo mnie wymęczył. Jakbym straciła kondycję. Wygrzebałam z kieszeni telefon, gdy zaczął mi wibrować. Podniosłam jednak szybko wzrok, gdy dostrzegłam, że ktoś stanął przede mną. Ujrzałam Jordana i zakończyłam nie odebrane nawet połączenie Justina. Wpakowałam telefon do tylnej kieszeni dżinsów i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Cześć, Chloe.
-Jordan, co tu robisz?
Przejechał palcami po włosach, i odetchnął głęboko. Poczułam ból brzucha. Z nerwów. Czy to spotkanie dotyczyło Susan?
-Tak naprawdę, to czekam na ciebie już jakiś czas. Chciałem z tobą porozmawiać.
-O Susan.
Odpowiedziałam szybko. Nie pytałam, teraz byłam już tego pewna. Jordan pokiwał twierdząco głową, a ja oparłam się o samochód.
-Tak.
Nie odpowiedziałam nic, a Jordan wydawał się być trochę zakłopotany. Przeskanował wzrokiem wszystko dookoła, zanim z powrotem na mnie spojrzał i zaczął mówić.
-Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz mieć z nią nic wspólnego, ale to ona prosiła mnie, żebym się z tobą spotkał.
-Masz rację, nie chcę mieć z nią nic do czynienia.
Złapałam za klamkę i po prostu chciałam niegrzecznie wejść do samochodu. Ta rozmowa nie miała sensu, ale Jordan przyłożył dłoń do drzwi od auta, i zablokował mi tym możliwość ucieczki.
-Tym razem chodzi o inny rodzaj rozmowy. Susan jest w klinice, a wasza rozmowa będzie kontrolowana, nie musisz się niczego obawiać.
-W klinice?
Szczerze zaskoczyło mnie to. Odpuściłam i puściłam klamkę. Jordan także odszedł o krok i wpakował ręce w kieszenie spodni.
-Jest chora, jak na razie wymaga całodobowej opieki. Zwariowała. Na jego punkcie. Stąd jej zachowanie. Ale chciała cię przeprosić, jeśli.. zechciała byś z nią porozmawiać. Chociaż dziesięć minut.
Susan była w psychiatryku? Jeśli rzeczywiście jest chora, to wyjaśniało by bardzo wiele. Miałam w głowie mętlik.
-Dobrze. Spotkam się z nią.
Odpowiedziałam pospiesznie, zanim zrozumiem, że robię źle. Justin nie byłby z tego zadowolony. Musiałam więc zrobić to jak najszybciej.
____________________________________________
PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY, JEŚLI JAKIEŚ SIĘ POJAWIŁY. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO I ZAPRASZAM DO MNIE NA ASKA :)

7 komentarzy:

  1. Cudo!!! Ja chce next ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Och cudowne❤️❤️❤️ Moglabym to
    Czytać i czytać..❤️😍😘❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne *.* Czekam na kolejną część ^.^ Chyba się uzależniłam od tego opowiadania, GENIALNE !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale świetny rodział ❤ Jestem ciekawa jak pojdzie rozmowa z Susan, wiec dodaj rozdzial jak najszybciej :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Halo to jest rozdział 19 a wczoraj dodał rozdział 37. Nastąpił jakiś błąd

    OdpowiedzUsuń