30 paź 2016

Rozdział 22

Oparłam się o oblat, nachylając nad zlewem. Mimo, że cieszyłam się z tego, że wieczór mijał po naszej myśli, nie czułam się najlepiej. Miałam mdłości i krótkotrwałe zawroty głowy. Byłam jakaś bez humoru, i miałam ochotę zostać na chwilę sama. Odwróciłam się jednak szybko, gdy poczułam w pasie dłonie Justina.
-Gdzie Maggy z Dylanem?
Justin uśmiechał się, stojąc przede mną z kieliszkiem czerwonego wina w ręku. Na sam jego zapach chciałam znaleźć się na świeżym powietrzu. Wskazałam ręką w kierunku tarasu i lekko się uśmiechnęłam. Nie chciałam, żeby Justin się czegoś domyślał.
-Na tarasie, chcieli porozmawiać.
-W takim razie, jesteśmy sami?
Justin uśmiechnął się i odstawił kieliszek na blat obok mnie. Jego dłonie objęły moje policzki, wplątując we włosy długie palce. Przysunął się naprawdę blisko, tak że czułam przez materiał jego męskość. Podniosłam na niego wzrok, a Justin pocałował mnie długo i namiętnie. Gdy zamknęłam oczy, w głowie pojawiły się kolejne wirowania. Justin odsunął się ode mnie powoli, i przymrużając oczy złapał dwoma palcami mój podbródek.
-Co się dzieję, Chloe?
-Nic, dlaczego?
Odparłam szybko, szerzej się uśmiechając. Justin jednak był poważny, nie przekonywałam go tym.
-Wydaje mi się, że jesteś spięta.
-Boli mnie głowa, nic więcej.
Justin objął mnie za szyję, przytulając do siebie i całując w czoło. Objęłam go w pasie, wtulając policzek w jego tors. Biło od niego przyjemne ciepło.
-Jeśli chcesz, mogę im powiedzieć.
-Nie, nie. Wezmę po prostu coś przeciwbólowego.
Justin odsunął się lekko ode mnie, przyglądając się mojej twarzy. Uśmiechnęłam się, a Justin jeszcze raz pocałował mnie w głowę, opierając się policzkiem.

***

Leżałam w ciasnych objęciach Justina, wpatrując się w sufit. A raczej w ciemność jaka panowała w sypialni. Nie mogłam zasnąć. Miałam strasznie przygnębiający wieczór. Nienawidziłam takich dni i miałam ochotę się rozpłakać. Gdy poczułam kolejne nieprzyjemne ukłucia w brzuchu, spojrzałam na Justina, i najdelikatniej jak potrafię podniosłam jego dłoń z mojego brzucha. Zaczął mruczeć coś i wiercić się, więc szybko wstałam z łóżka. Położył się na brzuch, sięgając dłonią w moim kierunku. Spał, więc wyszłam na palcach z sypialni. Nie zakładając na siebie ani szlafroka, ani kapci. Nie chciałam robić zbędnego hałasu, a znając samą siebie, nawet przy takim czymś potrafiłam narobić zbędnego chaosu. Zeszłam na palcach po schodach, trzymając się kurczowo barierki. Gdy stanęłam już na podłodze, zapaliłam szybko stojącą obok lampkę. Było cicho i przerażająco. Mimo, że Justin był u góry, podświadomie bałam się czegoś. Zaciągnęłam przez zęby powietrze, gdy poczułam pod stopami okropnie zimne kafelki kuchenne. Teraz naprawdę żałowałam, że nie założyłam chociażby skarpetek. Bez zastanowienia ruszyłam od razu do szafki z lekami, wyciągając pudełeczko na blat. Potrzebowałam kropli, lub najlepiej jakichś tabletek. Złapałam za stojącą obok szklankę i napełniłam ją zimną wodą z kranu. Przyglądałam się przez chwilę kilku białym okrągłym kapsułkom, by po chwili popić je szybko płynem. Miałam nadzieje, że to nie żadna choroba, przez którą najbliższy tydzień spędzę w łóżku. Strasznie tego nie lubiłam. Złapałam za pierścionek, który lekko się przekręcił i uśmiechnęłam się. Wystarczyło na niego popatrzeć, by humor się poprawił. Usłyszałam coś i gwałtownie się odwróciłam, zwalając przy tym szklankę na płytki. Rozbiła się na miliony malutkich kawałeczków, a ja złapałam się odruchowo za bijące w ekspresowym tempie serce.
-Przestraszyłeś mnie. Dlaczego nie śpisz?
Justin wszedł do kuchni, przyglądając mi się z poważną miną. Był zaspany a wyraz jego twarzy podpowiadał, że jest zły. Tak mi się wydawało. Podszedł do mnie pośpiesznie i złapał moje policzki w dłonie, badawczo mi się przyglądając.
-Przebudziłem się, a ciebie nie było obok. Co tutaj robisz?
Jemu zapewne też było zimno, bo stał jedynie w bokserkach. Nie miałam zamiaru wyciągać go z łóżka. Złapałam za jego dłonie, i odsunęłam od siebie. Kucnęłam, żeby zabrać się za zbieranie szkła.
-Zostaw, ja to posprzątam.
Justin kucnął obok, łapiąc mnie za rękę. Popatrzyłam na niego, i wstałam opierając się o zlew. Justin też wstał, stając naprzeciwko mnie. Wyciągnął rękę, i myślałam, że chce mnie dotknąć, ale sięgnął za mnie, biorąc do ręki saszetkę z tabletkami, które przez chwilą popiłam.
-Brałaś to? Co się dzieje, Chloe?
Przełknęłam ślinę, i odwróciłam wzrok, wpatrując się w okno. Szybko złapał kciukiem za mój podbródek, bym znów na niego spojrzała. Czekał na moją odpowiedź.
-To przeciwbólowe.
-Brałaś je wieczorem.
Przerwał mi, a ja wyrwałam mu z ręki opakowanie. Odłożyłam je do pudełeczka, odwracając się przy tym tyłem do Justina. Nic nie powiedział, a ja schowałam pudełko, tam gdzie jego miejsce.
-Kochanie, co się dzieje?
Powiedział dużo łagodniej niż przed chwilą, a ja spojrzałam na niego.
-Justin to tylko ból brzucha. Powinieneś iść spać.
-Ból brzucha, czy ból głowy?
Naprawdę okropnie się czułam, bolało mnie dosłownie wszystko. Justin jak zawsze robił z tego coś poważniejszego. Rozsądek podpowiadał mi, że to dlatego, że się martwi, i wiedziałam, że tak jest. Ale uważałam to za zbędne. Zamknęłam oczy, gdy twarz Justina zaczęła mi się rozmazywać, a wszystko inne kręcić z kółko. Poczułam, że krew zaczyna mi napływać do nosa, i szybko odwróciłam się do zlewu. Przeszedł mnie dreszcz, gdy zobaczyłam pierwsze krople krwi. Justin szybko odgarnął moje wszystkie włosy do tyłu i stanął obok.
-Cholera, Chloe..
Powiedział przestraszony, gdy czerwony płyn zamiast kapać, zaczął spływać ciurkiem. Odkręciłam kran, i cierpliwie czekałam aż ustanie. Justin mówił coś pod nosem, ale nie docierały do mnie jego słowa. Chciałam jedynie, żeby wirowania ustały, a krew przestała lecieć. Justin podał mi ręcznik papierowy, a ja przemyłam twarz i zakręciłam kran. Oparłam się znowu o blat, a Justin założył kosmyki moich włosów za ucho i zaczął mi się przyglądać.
-Jutro wybieramy się do lekarza.
Powiedział stanowczo, a ja wytarłam nos i pokiwałam przecząco głowa.
-Nigdzie nie idę.
Szpitale, kliniki, lekarze, igły.. to wszystko mnie przerażało. Chciałam po prostu wyjść, jeśli ten temat znów miał być poruszany. Justin złapał mnie jednak za rękę, zatrzymując.
-Dlaczego ty zawsze musisz być taka uparta?
-Justin..
Spojrzałam na jego dłoń, a Justin nie chętnie mnie puścił. Spojrzałam na nadal leżącą na podłodze rozbitą szklankę, ale Justin zareagował zanim znów bym się wzięła za sprzątanie.
-Wracaj do łóżka, ja zaraz przyjdę.
Pocałował mnie szybko w czoło i zabrał się za zbieranie szkła.

***

Siedziałam w kuchni i rozmawiałam już z dobrą godzinę z mamą. Sama nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za nią tęsknię, dopóki nie usłyszałam jej głosu. O zaręczynach moich i Justina nie mogła się dowiedzieć inaczej jak przez telefon, ale jej reakcja wydawała się być bezcenna. Obie strasznie chciałyśmy się zobaczyć, i na samą myśl chciałam skakać z radości. Byłam pewna, że coś wymyśli. Justin w czasie naszej rozmowy siedział znudzony na dywanie, oparty plecami o kanapę, i grał w coś, trzymając w dłoniach dżojstik. Odkąd oby dwoje wróciliśmy do łóżka, nie zmrużył oka.
-Ja też cię kocham Mamo.
-Pozdrów skarbie Justina, i ucałuj go ode mnie.
-Dobrze, papa.
Uśmiechnęłam się, i odłożyłam telefon na stół. Na początku nie była za Justinem w stu procentach, ale jej własne obserwacje i moje zapewnienia, że jestem z nim szczęśliwa, na całe szczęście wystarczyły. Cieszyłam się, bo oczywiście strasznie na to liczyłam. Justin słysząc, że kończę rozmowę spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się. Wstałam i ruszyłam w jego kierunku, ciągnąc za sobą nogi.
-Chodź tu.
Powiedział a ja chętnie usiadłam między jego nogami, przyglądając się jak gra w wyścigi samochodowe. Nic mnie to nie dziwiło, no bo co innego mógł robić. Chociaż tyle mu pozostało ze ścigania się. Wywoływał w ten sposób uśmiech na mojej twarzy bo wygląd jakby miał dziesięć lat. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby takie gry go fascynowały. Oparłam się wygodnie o jego tors, rozciągając przed sobą nogi. Justin objął mnie w pasie nadal skupiając się na grze. Pocałował mnie w głowę, zaciągając się zapachem mojego szamponu. Jak zawsze.
-Co u rodziców?
-Dobrze, ale bardzo za nimi tęsknię.
Przez moment panowała cisza, ale po chwili się odezwał.
-Chcesz się z nimi zobaczyć?
Podniosłam głowę, patrząc na Justina. Uśmiechnął się do mnie, a ja całkiem odwróciłam się w jego stronę. Nie miał wyjścia, musiał przerwać ten pełen wrażeń i emocji wyścig. Objęłam go za szyję, kładąc się na jego ciele.
-Mama nie może przylecieć, ma za dużo pracy. Ja zresztą też.
-Możesz zrobić jej niespodziankę.
Uśmiechnął się szeroko, a ja pocałowałam go. Nie zareagował na to, że ja także mam swoje zajęcia. Miałam wrażenie, że on zawsze próbuje zrobić tak, abym była jak najdalej od Nathana. Wręcz nienawidził gdy się z nim spotykałam w studiu. Chciałam zmienić temat.
-Pomyśle nad tym. Cieszę się, że Dylan i Maggy ze sobą rozmawiają, to dzięki tobie.
Justin zaśmiał się, a ja jeszcze raz go pocałowałam.
-Jeszcze się do mnie dziś nie odezwał. Może pogodzili się tak na dobre.
Uśmiechnęłam się. Miał racje. Maggy też nie dała jeszcze znaku życia. Miałam wielką nadzieję na to, że się pogodzą. Lub już to zrobili.
-A ty jak się czujesz?
-Lepiej.
Dodałam bez zastanowienia, bo tak właśnie było. 
-Chcę, żebyś mi o wszystkim mówiła. Nie chce sam się domyślać, i się o ciebie martwić.
-Dobrze, dobrze.
Powiedziałam, i podniosłam się, przerzucając przez ciało Justina swoje nogi. Usiadłam na niego okrakiem, czując pod sobą jego twardniejącą męskość. Zaśmiałam się, a Justin złapał mnie w pasie.
-Mówię poważnie, nie próbuj mnie zbywać i zmieniać tematu.
Nie odpowiedziałam tylko, objęłam dłońmi jego szyję, składając na jego ustach długie i pełne namiętności pocałunki. Poddał się, zatracając się w tej chwili. Chciałam uniknąć tego tematu, i nawet go nie podejmować. Jego reakcja była jak zawsze niebywale szybka, co wyraźnie odczuwałam przez materiały naszych ubrań. Byłam jedynie z bieliźnie i koszulce, a dłonie Justina już ściskały boleśnie moje pośladki. Oderwałam się nagle od jego ust, słysząc dzwonek do drzwi.
-Błagam.. czy to zawsze musi się dziać w takich chwilach?
Zaśmiałam się na widok przewracającego oczami Justina i wstałam. Zrobił to samo, i poprawił swoje dresy, łapiąc się za krocze. Ruszyłam w stronę kuchni, a Justin podszedł do mnie szybko, przytulając się do mnie tyłem i ocierając kroczem. Był największym napaleńcem jakiego znałam. Zaczęłam się śmiać, gdy jego dłonie znalazły się przy moich majtkach, i wyrwałam się z jego objęć.
-Głupi jesteś, idź otwórz.
Justin wyprostował się i udając poważnego ruszył do drzwi.

***

Siedziałam z Maggy w sypialni, a Justin i Dylan w salonie. Maggy była podekscytowana, a jej radość udzielała się także mi. Znów widziałam ją szczęśliwą.
-Zabrał mnie do siebie od razu gdy od was wyszliśmy. I jakoś samo się potoczyło. Powiedział mi tyle pięknych słów, i zdałam sobie sprawę, że obydwojgu nam na sobie dalej zależy. Nie wiem czy ja bym to sobie wybaczyła.
Maggy siedziała uradowana na łóżku, a ja ubierałam się w coś normalnego. Nie mogłam paradować z gołym tyłkiem w obecności Dylana.
-Strasznie się cieszę, że się udało. Bałam się, że mnie znienawidzisz.
-Maggy, ja cię kocham. Jak siostrę. To dzięki wam.
Uśmiechnęłam się, rzucając się na łóżko obok niej. Spojrzałam w sufit, a Maggy położyła się tak jak ja.
-A wy jak tam? Noc udana?
Spojrzałam na nią i przekręciłam oczami. Nie było tak kolorowo, jak by się mogło wydawać.
-Trochę się posprzeczaliśmy. Justin nie spal całą noc.
-Pokłóciliście się?
Odwróciłam się w jej stronę, i wtuliłam policzek w poduszkę. Przyglądała mi się cały czas.
-Nie, ale.. znów miałam bóle brzucha i zawroty głowy. Nie uważałam tego za coś poważnego, ale Justin tak.
-Co znaczy „znów”? Często tak masz?
Poczułam ukłucie brzucha. Ale tym razem takie z nerwów. Nie wiedziałam dlaczego.
-Któryś raz. Mam dziwne przeczucia.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i objęłam mocno poduszkę, na której przed chwilą leżałam.
-Dziwne?
-Nie wiem.
Maggy usiadła przede mną po turecku i przyglądała mi się podejrzliwie.
-A co jeśli ty zaszłaś w ciąże?
Obawiałam się tych słów, ale właśnie to podświadomie przeczuwałam. Zasłoniłam twarz dłońmi.
-Nie chcę tego.
-Dlaczego?
-Boje się.
Odpowiedziałam szybko. Maggy uśmiechnęła się szeroko.
-Chloe, Justin oświadczył ci się. To znaczy, że nie ma zamiaru zwiać, jeśli okaże się, że zrobił ci dziecko. Jest dorosły.
-Maggy, biorę te cholerne tabletki.
-Musisz się przekonać.
Nabrałam do płuc dużo powietrza i pokiwałam z niedowierzania głową. Bałam się cholernie.
____________________________________________


13 komentarzy:

  1. Od rana co 10 min patrzę czy dodałas ����❤️❤️ Kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. No i w końcu Mały Bieber nie jest już incognito 😉 Świetny rozdział i czekam na nexta 😄

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od kilku rozdziałów przeczytałam, że jest w ciąży <3 jejku ale się cieszę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli juz tak naprawdę jest w tej ciąży? Czy jeszcze nie zostało "Ustalone" 😁 Ps. Super rozdział, jeden z moich fav 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic nie zostało potwierdzone na 100 procent a ja nic nie mogę powiedzieć <333 dziękuj, Skarbie <33 ily

      Usuń
  5. Jezu dziewczyno, nie wiem jak ty to robisz że takie genialne piszesz opowiadania �� Super ✋

    OdpowiedzUsuń