3 gru 2016

Rozdzial 29

Gapiłam się w sufit, czekając aż miła kobieta w białym fartuszku cokolwiek powie. Od dwóch minut jeździła po moim brzuchu jakimś zimnym urządzeniem, a ja starałam się równo oddychać, co sprawiało mi nieco trudności. Justin siedział obok, i ściskał moją rękę. Bawił się pierścionkiem zaręczynowym, i co chwilę podnosił moją dłoń do swoich ust, aby złożyć tam kilka pocałunków. Krótkich, dłuższych, przytulał do swojego policzka, jeździł nosem po moich knykciach – po prostu nie wiedział za bardzo co ma ze sobą zrobić, nigdy nie był w takiej sytuacji, i musiał się w niej jakoś odnaleźć. Spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko, uśmiechając się nerwowo.
-Proszę spojrzeć.
Pani doktor uśmiechnęła się uroczo, a ja podniosłam się na łokciach i spojrzałam w mały monitor. Poczułam ukłucie w brzuchu i jednocześnie ogromną radość. Justin poluźnił odrobinę swój uścisk, prostując się i spoglądając zaciekawiony tam gdzie ja.
-Tutaj jest serduszko. Jest pani w ósmym tygodniu ciąży.
Pani doktor wskazała palcem we właściwe miejsce na monitorze, a Justin znów przyłożył moją dłoń do swojego policzka, ściskając ją mocniej. Miał chłodną skórę, i wydawało mi się, że też trochę zbladł.
-Jest co prawda wcześnie, ale musisz skarbie unikać czynności, które powodują, że się męczysz, czy powodują zawroty głowy. Nie możesz się przemęczać i musisz naprawdę zdrowo się odżywiać. Dla dziecka, jak i dla ciebie, jesteś bardzo drobniutka. Musi pan jej pilnować.
Spojrzała się na Justina i ciepło uśmiechnęła. Justin pokiwał głową, i przeniósł wzrok na mnie.
-Oczywiście, jak najbardziej. Jest pod jak najlepszą opieką. Aaa.. kiedy będzie można poznać płeć dziecka?
Justin spojrzał na panią doktor, ale zanim to zrobił, uśmiechnął się do mnie patrząc głęboko w oczy. To miłe było słuchać jak wypytuje tą kobietę o  to wszystko, był przejęty.
-W czternastym, piętnastym tygodniu. I jeszcze raz cię skarbie proszę, nie dźwigaj nic i zdrowo jedz.
To ostatnie zdanie skierowane było do mnie, a ja musiałam oderwać się od obserwowania twarzy Justina. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się. Kobieta wytarła mój brzuch miękkim białym ręcznikiem papierowym, a ja naciągnęłam bluzkę, przyglądając się wcześniej czy mój brzuch się zmienił. Ale wydawało mi się, że w ogóle nie widać tego, że jestem w ciąży. Może to z jednej strony i dobrze.
-Powinnaś wrócić do mnie za dwa tygodnie.
-Oczywiście.

***

Spacerowaliśmy po mieście trzymając się za rękę. Uśmiech z twarzy mi nie schodził, gdy tak sobie o tym wszystkim myślałam i dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę. Spoważniałam jednak, gdy pomyślałam o rodzicach. Bardzo chciałabym, żeby tu byli.
-Hej, a gdzie twój uśmiech?
Podniosłam wzrok na Justina, i uśmiechnęłam się. Przytuliłam się mocniej do jego ramienia, zbierając z twarzy przeszkadzające kosmyki.
-Chciałabym móc porozmawiać teraz z mamą. Tatą też. I podzielić się z nimi tym szczęściem.
Justin przez krótką chwil milczał, a później przystanął, stając naprzeciwko mnie. Nie puszczał jednak mojej dłoni.
-Jeśli chcesz możemy do nich polecieć. Albo oni tutaj. Wiem, że tęsknisz, Skarbie, zwłaszcza teraz, ale..
Przytulił mnie i pocałował w czoło, a ja przytuliłam policzek do jego sweterka. Słyszałam jak bije mu serce, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-… będzie dobrze. Jeśli nie chcesz nie musimy jeszcze nikomu mówić. Twoi rodzice mogą wiedzieć jako pierwsi.
Podniosłam na niego wzrok, i zmrużyłam oczy. Mówił poważnie, ale nie chciałam tego. Chciałam, żeby jego rodzina też o tym wiedziała.
-Jedziesz dziś do taty?
Zmarszczył brwi, pewnie zastanawiając się dlaczego zmieniam temat. Choć nie zmieniałam go tak do końca.
-Nie chcę cię skarbie zostawiać, wrócę jeszcze dziś. Załatwimy tylko te papierki i jestem z powrotem.
-Mogę jechać z tobą?
Powiedziałam od razu, a kąciki jego ust zaczęły się podnosić.
-Powinnaś odpocząć, a droga jest męcząca.
-Bez przesady. Poza tym.. nie chcę zostawać sama.
Justin objął mnie jeszcze mocniej, głaszcząc po włosach. Czułam od niego takie przyjemne ciepło.
-Oczywiście aniołku. W takim razie zostaniemy na noc u Maddie. Nie będziesz spała w samochodzie.

***

Zabrałam od Maddie talerzyki i poszłam z nimi do jadalni. Czekałyśmy, aż Justin i ich tata wrócą z biura i zjemy razem kolacje. Oliver usypiał małego, a Mellanie oglądała w salonie obok bajki. Maddie przyszła do jadalni z miską sałatki i uśmiechnęła się do mnie.
-Nie wiesz jak się cieszę, że chcecie się tutaj przeprowadzić. To o wiele bliżej, a Mell często pyta o Justina.
-Justin też często o niej wspomina. O tobie też, i o tacie.
Spojrzałam na nią, a Maddie uśmiechnęła się szeroko i szczerze. Nie raz widziałam jak Justin zajmował się Mellanie i jakie miał do niej podejście. Mimo, że inni może  nie końca to tak odbierali, lubił dzieci. Teraz byłam tego pewna już w stu procentach. Nie był tak jak kiedyś tylko przystojniakiem, który się ściga, a leciało na niego przy tym masę pustych lasek. Dorósł, ale tak naprawdę. Był odpowiedzialny i potrafił zapewnić mi bezpieczeństwo. Naprawdę czułam się w pełni bezpieczna, gdy wiedziałam, że jest gdzieś obok. Gdy go nie było, czułam się nie pewnie. Nagle obie odwróciłyśmy się w stronę drzwi, gdy usłyszałyśmy śmiejących się Justina z tatą. Spoważnieli, gdy zauważyli, że są przez nas obserwowani i weszli do środka, zamykając za sobą drzwi. Miło się na nich razem patrzyło
-Dobrze, że jesteście. Przygotowałyśmy z Chloe kolację.
Maddie krzyknęła, idąc do kuchni. Ja uśmiechnęłam się, gdy Justin podszedł do mnie i obejmując pocałował w czoło. Mimo, że nie było to nic takiego, dziwnie się czułam czując na sobie wzrok jego taty. Gdy Justin puścił mnie z objęć, jego tata podszedł do mnie i także pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się szeroko, splatając palce.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry moja kochana. Dawno cię tutaj nie widziałem.
-Siadajcie do stołu, ja pójdę po Olivera.
Radosna Maddie zniknęła na schodach a my siedliśmy do stołu.
Oczywiście tak jak przypuszczałam, zostałam dokładnie przypilnowana, aby z mojego talerza zniknęło dosłownie wszystko. Wystarczył stanowczy wzrok Justina i wiedziałam, że nie chcę z nim na ten temat dyskutować. Nie teraz, nie w tej sytuacji.
-Cieszę się, że mam was wszystkich przy sobie.
Tata Justina pogłaskał siedzącą obok niego Mellanie, a ona wyszczerzyła się w uśmiechu, kończąc kolacje. Justin trzymał na swoich kolanach moją dłoń, i jeździł delikatnie kciukiem po moich knykciach. Naprawdę czułam się jak w domu, było tu bardzo przytulnie i rodzinnie. Całkiem inaczej niż kiedyś, jak wynikało z opowiadań Justina. Cieszyłam się, że naprawdę pogodził się z tatą, choć obaj potrzebowali na to sporo czasu.
-Dziadku, a opowiesz mi dzisiaj tą bajkę co zawsze?
Mell odstawiła szklankę z sokiem, a dziadek podniósł ją i chętnie posadził ją sobie na kolanach. Ta chętnie objęła go za szyję.
-No baaa. Oczywiście, że tak. Dwie ci opowiem.
Mellanie ucieszyła się, a Tata Justina spojrzał się na niego i uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że dożyję i zdążę przeczytać bajkę twojemu synowi. Lub córce. Jestem już prawdziwym dziadkiem i mam swoje lata.
Zaśmiał się, a ja poczułam jakby ktoś wypuścił z klatki ogromne stado motyli, prosto do mojego brzucha. Robiły niezły zamęt. Justin spojrzał na mnie, i ścisnął bardziej moją dłoń. Uśmiechnęłam się i wzięłam głęboki oddech.
-Obiecuję, że nie będzie trzeba długo czekać.
Justin słysząc moje słowa odwrócił głowę gwałtownie w moją stronę, przyglądając się mi. Chyba nie spodziewał się, że mam zamiar powiadomić o tym jego rodzinę właśnie dzisiaj.
-Chloe?.. Justin? Justin.
Maddie spojrzała raz na mnie, raz na Justina, chcąc aby któreś z nas powiedziało jasno to, czego się domyślała. Czego domyślali się już wszyscy..
-Chloe jest w ciąży, będziesz dziadkiem.
Spojrzał na swojego tatę i uśmiechnął się. Justin przyciągnął mnie do siebie i pocałował, ale Maddie wstała pośpiesznie od stołu i podeszła do mnie, ściskając mnie z całej siły.
-Stary, gratuluje.
Usłyszałam gdzieś z tle Olivera. Maddie tak mnie ścisnęła, że myślałam, że zabraknie mi powietrza. Po chwili obie zaczęłyśmy się szczerze śmiać. Justin wstał i podszedł do taty. Uśmiech sam się pojawił, widząc jak oby dwoje się cieszą.
-Tak strasznie się cieszę, synu.

***

Wsmarowałam w skórę ostatki kremu i podeszłam do łóżka. Justin odsunął na bok pościel, abym się położyła, cały czas mnie obserwując. Usiadłam, a Justin przykrył moje nogi.
-Nie wiedziałem, że chcesz im dzisiaj o tym powiedzieć.
Położyłam się, naciągając na siebie pościel. Justin jak zwykle przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Z chęcią wtuliłam policzek w jego ciepły tors, a Justin w dziwaczny sposób splątał nasze nogi.
-Też o tym wcześniej nie myślałam, ale.. w sumie na co mamy czekać?
Justin uśmiechnął się, a ja pocałowałam skórę na jego torsie. Zaczął głaskać moje włosy, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak tylko leżeć tak z nim w nieskończoność.
-Powinnam być jutro na treningu.
Przypomniało mi się i powiedziałam automatycznie, ale po chwili przypomniało mi się ostatnie spotkanie z Nathanem..
-Ale cię nie będzie. Poza tym nie powinnaś tam już chodzić. Pamiętasz co powiedział lekarz, a te treningi tylko cię wykańczają.
-Nie mogę siedzieć i nic nie robić..
-Właśnie, że możesz. Jestem twoim przyszłym mężem i ojcem twojego dziecka, to ja będę zarabiał, a ty..
-A ja?
Zaśmiałam się i podniosłam głowę z jego torsu. Uśmiechnął się pokazując zęby, a ja pocałowałam go w szyję.
-Ty wystarczy, że jesteś.
Jeszcze raz się zaśmiałam, a Justin objął mnie w pasie i po chwili znalazłam się całkowicie pod nim. Podniosłam na niego wzrok, przyglądając się jego pięknej twarzy. Lubiłam gdy miał lekki zarost, on naprawdę wyglądał jak z okładek najdroższych na świecie magazynów. Nie chciałam mu teraz opowiadać o Nathanie, to zepsułoby tą piękna chwilę i jego dobry humor. Zdecydowałam, że porozmawiamy o tym, gdy wrócimy do domu. Objęłam Justina mocno za szyję i podniosłam się, by dosięgnąć jego ust. Justin zaśmiał się, nastawiając zamiast ust policzek. Zrobiłam nadąsaną minę, a Justin nie zwlekając ani sekundy dłużej złożył na moich ustach długi namiętny pocałunek.


______________________________________
CO DO ROZDZIAŁU, TO... OSOBIŚCIE NIE JESTEM Z NIEGO ZADOWOLONA. ŹLE MI SIĘ GO PISAŁO, I DO TEGO NIE WYSZEDŁ ZA DŁUGI.. :/  ALE OBIECUJĘ, ŻE W NASTĘPNYM BĘDZIE SIĘ JUŻ TROCHĘ DZIAŁO :) 

17 komentarzy:

  1. Aaaa nie moge sie doczekać❤️😍❤️ Kocham i życzę duuuuuzo weny 😘😘😍❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! !! I długi przede wszystkim! !♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny :* Jest tak spokojnie i się to super czyta. Wiadomo nie mają jakiegoś strasznie bajkowego życia, bo gategobi wgl, ale mają siebie i to jest świetne. Teraz w większości ludzie na świecie dążą do bogactwa a nie prawdziwej i szczerej miłości. Pozdrawiam i życzę weny na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo ładne słowa i oczywiście zgadzam się z nimi :) dziękuję ci bardzo :*

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Nie dawno znalazłam tego bloga I się normalnie zakochałam w tym blogu

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rodział naprawdę <3 Mnie się bardzo podoba, czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń