Gapiłam się w sufit, czekając aż miła kobieta w białym
fartuszku cokolwiek powie. Od dwóch minut jeździła po moim brzuchu jakimś
zimnym urządzeniem, a ja starałam się równo oddychać, co sprawiało mi nieco
trudności. Justin siedział obok, i ściskał moją rękę. Bawił się pierścionkiem
zaręczynowym, i co chwilę podnosił moją dłoń do swoich ust, aby złożyć tam
kilka pocałunków. Krótkich, dłuższych, przytulał do swojego policzka, jeździł
nosem po moich knykciach – po prostu nie wiedział za bardzo co ma ze sobą zrobić,
nigdy nie był w takiej sytuacji, i musiał się w niej jakoś odnaleźć. Spojrzał
na mnie i puścił do mnie oczko, uśmiechając się nerwowo.
-Proszę spojrzeć.
Pani doktor uśmiechnęła się uroczo, a ja podniosłam się
na łokciach i spojrzałam w mały monitor. Poczułam ukłucie w brzuchu i
jednocześnie ogromną radość. Justin poluźnił odrobinę swój uścisk, prostując
się i spoglądając zaciekawiony tam gdzie ja.
-Tutaj jest serduszko. Jest pani w ósmym tygodniu ciąży.
Pani doktor wskazała palcem we właściwe miejsce na
monitorze, a Justin znów przyłożył moją dłoń do swojego policzka, ściskając ją
mocniej. Miał chłodną skórę, i wydawało mi się, że też trochę zbladł.
-Jest co prawda wcześnie, ale musisz skarbie unikać
czynności, które powodują, że się męczysz, czy powodują zawroty głowy. Nie możesz
się przemęczać i musisz naprawdę zdrowo się odżywiać. Dla dziecka, jak i dla
ciebie, jesteś bardzo drobniutka. Musi pan jej pilnować.
Spojrzała się na Justina i ciepło uśmiechnęła. Justin
pokiwał głową, i przeniósł wzrok na mnie.
-Oczywiście, jak najbardziej. Jest pod jak najlepszą
opieką. Aaa.. kiedy będzie można poznać płeć dziecka?
Justin spojrzał na panią doktor, ale zanim to zrobił,
uśmiechnął się do mnie patrząc głęboko w oczy. To miłe było słuchać jak
wypytuje tą kobietę o to wszystko, był
przejęty.
-W czternastym, piętnastym tygodniu. I jeszcze raz cię
skarbie proszę, nie dźwigaj nic i zdrowo jedz.
To ostatnie zdanie skierowane było do mnie, a ja musiałam
oderwać się od obserwowania twarzy Justina. Pokiwałam twierdząco głową i
uśmiechnęłam się. Kobieta wytarła mój brzuch miękkim białym ręcznikiem
papierowym, a ja naciągnęłam bluzkę, przyglądając się wcześniej czy mój brzuch
się zmienił. Ale wydawało mi się, że w ogóle nie widać tego, że jestem w ciąży.
Może to z jednej strony i dobrze.
-Powinnaś wrócić do mnie za dwa tygodnie.
-Oczywiście.
***
Spacerowaliśmy po mieście trzymając się za rękę. Uśmiech
z twarzy mi nie schodził, gdy tak sobie o tym wszystkim myślałam i dotarło do
mnie, że to się dzieje naprawdę. Spoważniałam jednak, gdy pomyślałam o
rodzicach. Bardzo chciałabym, żeby tu byli.
-Hej, a gdzie twój uśmiech?
Podniosłam wzrok na Justina, i uśmiechnęłam się.
Przytuliłam się mocniej do jego ramienia, zbierając z twarzy przeszkadzające
kosmyki.
-Chciałabym móc porozmawiać teraz z mamą. Tatą też. I
podzielić się z nimi tym szczęściem.
Justin przez krótką chwil milczał, a później przystanął,
stając naprzeciwko mnie. Nie puszczał jednak mojej dłoni.
-Jeśli chcesz możemy do nich polecieć. Albo oni tutaj.
Wiem, że tęsknisz, Skarbie, zwłaszcza teraz, ale..
Przytulił mnie i pocałował w czoło, a ja przytuliłam
policzek do jego sweterka. Słyszałam jak bije mu serce, nie mogłam się nie
uśmiechnąć.
-… będzie dobrze. Jeśli nie chcesz nie musimy jeszcze
nikomu mówić. Twoi rodzice mogą wiedzieć jako pierwsi.
Podniosłam na niego wzrok, i zmrużyłam oczy. Mówił
poważnie, ale nie chciałam tego. Chciałam, żeby jego rodzina też o tym wiedziała.
-Jedziesz dziś do taty?
Zmarszczył brwi, pewnie zastanawiając się dlaczego
zmieniam temat. Choć nie zmieniałam go tak do końca.
-Nie chcę cię skarbie zostawiać, wrócę jeszcze dziś.
Załatwimy tylko te papierki i jestem z powrotem.
-Mogę jechać z tobą?
Powiedziałam od razu, a kąciki jego ust zaczęły się
podnosić.
-Powinnaś odpocząć, a droga jest męcząca.
-Bez przesady. Poza tym.. nie chcę zostawać sama.
Justin objął mnie jeszcze mocniej, głaszcząc po włosach.
Czułam od niego takie przyjemne ciepło.
-Oczywiście aniołku. W takim razie zostaniemy na noc u
Maddie. Nie będziesz spała w samochodzie.
***
Zabrałam od Maddie talerzyki i poszłam z nimi do jadalni.
Czekałyśmy, aż Justin i ich tata wrócą z biura i zjemy razem kolacje. Oliver
usypiał małego, a Mellanie oglądała w salonie obok bajki. Maddie przyszła do
jadalni z miską sałatki i uśmiechnęła się do mnie.
-Nie wiesz jak się cieszę, że chcecie się tutaj
przeprowadzić. To o wiele bliżej, a Mell często pyta o Justina.
-Justin też często o niej wspomina. O tobie też, i o
tacie.
Spojrzałam na nią, a Maddie uśmiechnęła się szeroko i
szczerze. Nie raz widziałam jak Justin zajmował się Mellanie i jakie miał do
niej podejście. Mimo, że inni może nie
końca to tak odbierali, lubił dzieci. Teraz byłam tego pewna już w stu
procentach. Nie był tak jak kiedyś tylko przystojniakiem, który się ściga, a
leciało na niego przy tym masę pustych lasek. Dorósł, ale tak naprawdę. Był odpowiedzialny
i potrafił zapewnić mi bezpieczeństwo. Naprawdę czułam się w pełni bezpieczna,
gdy wiedziałam, że jest gdzieś obok. Gdy go nie było, czułam się nie pewnie.
Nagle obie odwróciłyśmy się w stronę drzwi, gdy usłyszałyśmy śmiejących się
Justina z tatą. Spoważnieli, gdy zauważyli, że są przez nas obserwowani i
weszli do środka, zamykając za sobą drzwi. Miło się na nich razem patrzyło
-Dobrze, że jesteście. Przygotowałyśmy z Chloe kolację.
Maddie krzyknęła, idąc do kuchni. Ja uśmiechnęłam się,
gdy Justin podszedł do mnie i obejmując pocałował w czoło. Mimo, że nie było to
nic takiego, dziwnie się czułam czując na sobie wzrok jego taty. Gdy Justin
puścił mnie z objęć, jego tata podszedł do mnie i także pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się szeroko, splatając palce.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry moja kochana. Dawno cię tutaj nie widziałem.
-Siadajcie do stołu, ja pójdę po Olivera.
Radosna Maddie zniknęła na schodach a my siedliśmy do
stołu.
Oczywiście tak jak przypuszczałam, zostałam dokładnie
przypilnowana, aby z mojego talerza zniknęło dosłownie wszystko. Wystarczył
stanowczy wzrok Justina i wiedziałam, że nie chcę z nim na ten temat
dyskutować. Nie teraz, nie w tej sytuacji.
-Cieszę się, że mam was wszystkich przy sobie.
Tata Justina pogłaskał siedzącą obok niego Mellanie, a
ona wyszczerzyła się w uśmiechu, kończąc kolacje. Justin trzymał na swoich
kolanach moją dłoń, i jeździł delikatnie kciukiem po moich knykciach. Naprawdę
czułam się jak w domu, było tu bardzo przytulnie i rodzinnie. Całkiem inaczej
niż kiedyś, jak wynikało z opowiadań Justina. Cieszyłam się, że naprawdę pogodził
się z tatą, choć obaj potrzebowali na to sporo czasu.
-Dziadku, a opowiesz mi dzisiaj tą bajkę co zawsze?
Mell odstawiła szklankę z sokiem, a dziadek podniósł ją i
chętnie posadził ją sobie na kolanach. Ta chętnie objęła go za szyję.
-No baaa. Oczywiście, że tak. Dwie ci opowiem.
Mellanie ucieszyła się, a Tata Justina spojrzał się na
niego i uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że dożyję i zdążę przeczytać bajkę twojemu
synowi. Lub córce. Jestem już prawdziwym dziadkiem i mam swoje lata.
Zaśmiał się, a ja poczułam jakby ktoś wypuścił z klatki ogromne
stado motyli, prosto do mojego brzucha. Robiły niezły zamęt. Justin spojrzał na
mnie, i ścisnął bardziej moją dłoń. Uśmiechnęłam się i wzięłam głęboki oddech.
-Obiecuję, że nie będzie trzeba długo czekać.
Justin słysząc moje słowa odwrócił głowę gwałtownie w
moją stronę, przyglądając się mi. Chyba nie spodziewał się, że mam zamiar
powiadomić o tym jego rodzinę właśnie dzisiaj.
-Chloe?.. Justin? Justin.
Maddie spojrzała raz na mnie, raz na Justina, chcąc aby
któreś z nas powiedziało jasno to, czego się domyślała. Czego domyślali się już
wszyscy..
-Chloe jest w ciąży, będziesz dziadkiem.
Spojrzał na swojego tatę i uśmiechnął się. Justin
przyciągnął mnie do siebie i pocałował, ale Maddie wstała pośpiesznie od stołu
i podeszła do mnie, ściskając mnie z całej siły.
-Stary, gratuluje.
Usłyszałam gdzieś z tle Olivera. Maddie tak mnie
ścisnęła, że myślałam, że zabraknie mi powietrza. Po chwili obie zaczęłyśmy się
szczerze śmiać. Justin wstał i podszedł do taty. Uśmiech sam się pojawił,
widząc jak oby dwoje się cieszą.
-Tak strasznie się cieszę, synu.
***
Wsmarowałam w skórę ostatki kremu i podeszłam do łóżka.
Justin odsunął na bok pościel, abym się położyła, cały czas mnie obserwując.
Usiadłam, a Justin przykrył moje nogi.
-Nie wiedziałem, że chcesz im dzisiaj o tym powiedzieć.
Położyłam się, naciągając na siebie pościel. Justin jak
zwykle przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Z chęcią wtuliłam policzek
w jego ciepły tors, a Justin w dziwaczny sposób splątał nasze nogi.
-Też o tym wcześniej nie myślałam, ale.. w sumie na co
mamy czekać?
Justin uśmiechnął się, a ja pocałowałam skórę na jego
torsie. Zaczął głaskać moje włosy, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak tylko
leżeć tak z nim w nieskończoność.
-Powinnam być jutro na treningu.
Przypomniało mi się i powiedziałam automatycznie, ale po
chwili przypomniało mi się ostatnie spotkanie z Nathanem..
-Ale cię nie będzie. Poza tym nie powinnaś tam już
chodzić. Pamiętasz co powiedział lekarz, a te treningi tylko cię wykańczają.
-Nie mogę siedzieć i nic nie robić..
-Właśnie, że możesz. Jestem twoim przyszłym mężem i ojcem
twojego dziecka, to ja będę zarabiał, a ty..
-A ja?
Zaśmiałam się i podniosłam głowę z jego torsu. Uśmiechnął
się pokazując zęby, a ja pocałowałam go w szyję.
-Ty wystarczy, że jesteś.
Jeszcze raz się zaśmiałam, a Justin objął mnie w pasie i
po chwili znalazłam się całkowicie pod nim. Podniosłam na niego wzrok, przyglądając
się jego pięknej twarzy. Lubiłam gdy miał lekki zarost, on naprawdę wyglądał
jak z okładek najdroższych na świecie magazynów. Nie chciałam mu teraz opowiadać
o Nathanie, to zepsułoby tą piękna chwilę i jego dobry humor. Zdecydowałam, że
porozmawiamy o tym, gdy wrócimy do domu. Objęłam Justina mocno za szyję i
podniosłam się, by dosięgnąć jego ust. Justin zaśmiał się, nastawiając zamiast
ust policzek. Zrobiłam nadąsaną minę, a Justin nie zwlekając ani sekundy dłużej
złożył na moich ustach długi namiętny pocałunek.
______________________________________
CO DO ROZDZIAŁU, TO... OSOBIŚCIE NIE JESTEM Z NIEGO ZADOWOLONA. ŹLE MI SIĘ GO PISAŁO, I DO TEGO NIE WYSZEDŁ ZA DŁUGI.. :/ ALE OBIECUJĘ, ŻE W NASTĘPNYM BĘDZIE SIĘ JUŻ TROCHĘ DZIAŁO :)
Aaaa nie moge sie doczekać❤️😍❤️ Kocham i życzę duuuuuzo weny 😘😘😍❤️
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńMega <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńSupii!!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńCudowny! !! I długi przede wszystkim! !♥♥
OdpowiedzUsuńdziękuję <3
UsuńCudny :* Jest tak spokojnie i się to super czyta. Wiadomo nie mają jakiegoś strasznie bajkowego życia, bo gategobi wgl, ale mają siebie i to jest świetne. Teraz w większości ludzie na świecie dążą do bogactwa a nie prawdziwej i szczerej miłości. Pozdrawiam i życzę weny na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń* bogatego życia *
Usuńbardzo ładne słowa i oczywiście zgadzam się z nimi :) dziękuję ci bardzo :*
UsuńŚwietny rozdział. Nie dawno znalazłam tego bloga I się normalnie zakochałam w tym blogu
OdpowiedzUsuńbaaaaaaardzo się cieszę Skarbie <3
UsuńŚwietny rodział naprawdę <3 Mnie się bardzo podoba, czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńdziękuję Kochanie <3
UsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na next
dziękuje :)
Usuń